Koszykarki
Lotosu VBW Climy Gdynia pewnie zmierzają w kierunku obrony tytułu mistrzyń Polski. Po wygranych 115:85 (36:18, 20:25, 29:21, 30:21) i 105:64 (24:18, 35:11, 24:19, 22:16) z Cukierkami Brzeg (2-0 w ćwierćfinale play off) gdyniankom brakuje jednego wyjazdowego zwycięstwa, by awansować do półfinału Sharp Torell Basket Ligi.
LOTOS: Grubin 15 i 12, Witherspoon 12 i 5, Wodopianowa 22 i 13, Melvin 15 i 11, Dydek 13 i 15 - Ose-Hlebowicka 3 i 8, Pietrzak 1 i -, Bruzgul 2 i 2, Cupryś 26 i 7, Barabanowa 6 i 12, Bibrzycka - i 20.
CUKIERKI: Kaniowska 15 i 9, Romantyna 4 i 0, Lorek 21 i 6, Jasnowska 6 i 34, Cichocka 18 i 6 - Ring 0 i -, Polan 0 i -, Stefanowska 21 i 7, Nowacka - i 2.
W sobotę jako pierwsza na parkiecie pojawiła się
Agnieszka Bibrzycka. Nie był to objaw nadgorliwości skrzydłowej Lotosu w przygotowaniach do meczu. Pod okiem
Jana Nowaka, trenera la, dochodziła do siebie po stłuczeniu mięśnia dwugłowego w spotkaniu z UMMC Jekaterynburg. Po ćwiczeniach coach mógł odetchnąć w toalecie.
- Zobaczy pan, w czwartek "Biba" będzie biegała jak łania - zapewniał szkoleniowiec podczas wizyty w najspokojniejszym miejscu hali GOSiR.
"Biba" nie wyszła na parkiet, ale przy tak niemrawym, no i osłabionym, przeciwniku jej absencja nie miała większego znaczenia. Już po 100 sekundach było 10:0, a
Krzysztof Kubiak, trener Cukierków, mógł żałować, że z powodu kontuzji nie zagrały Agata Nowacka oraz Monika Stańczak-Białogór. Gdy po ośmiu minutach i trzypunktowej akcji Natalii Wodopianowej było 30:13 dla Lotosu, stało się, że dojdzie do pogromu. Kubiak miał nie tylko problemy na parkiecie, ale i poza nim.
Joanna Lorek, nie mogąc się pogodzić z decyzją sędziów po jednej z akcji (jej zdaniem była faulowana), rzuciła im wiązankę bardzo niestosownych słów. Arbiter najpierw zrobił duże oczy (gdyby mógł, to pewnie zrobiłby też duże uszy), a potem pokazał zawodniczce przewinienie techniczne.
- Ty ślepy jesteś? Do jasnej (pik) nie widzisz, że byłam faulowana, (pik). I jeszcze (pik) mi dacha dajesz? - mówiła skrzydłowa, której na dalsze pik - pik zabrakło już tchu. W tym momencie do akcji, ze swoim pik przystąpił trener Kubiak.
- Zamknij się już (pik), bo sam cię posadzę! Przecież (pik) i tak ciebie nie słucha - rzekł już bardziej pojednawczo coach.
Drugą kwartę goście przegrali tylko pięcioma "oczkami" i poziom adrenaliny na ławce Cukierków nieco opadł. Nie na tyle jednak, by trener zaprosił swe podopieczne na dużą przerwę do szatni.
- To nie jest tak, że będąc w szatni nie odpowiama za siebie. Tam jest po prostu za ciepło - wyjaśniał, usprawiedliwiając słabą postawę zespołu w pierwszej kwarcie długą podróżą.
A gdynianki punktowały aż miło. Nie przeszkodziły im w tym czwarte faule Anastazji Barabanowej i Sophii Witherspoon pod koniec trzeciej kwarty. W 38 min (106:84) swe punkty zdobyła Aneta Bruzgul, dzięki czemu wszystkie zawodniczki Lotosu mogły się pochwalić po meczu zdobyczami punktowymi. Największe powody do zadowolenia miała
Joanna Cupryś (26), która trafiła aż sześć rzutów za trzy punkty.
- Och, jak bym chciał, żeby tak chociaż połowę tych trójek zdobyła w czwartek - rozmarzył się trener
Krzysztof Koziorowicz.
- Też bym chciała. Myślami jesteśmy przy Jekaterynburgu. Nawet jak rzucałam te trójki, to sobie myślałam, jak to będzie w czwartek - stwierdziła skrzydłowa.
Niedzielne spotkanie też miało jednostronny charakter, z tą uwagą, że gdynianki bardziej przyłożyły się do obrony. W składzie Bibrzycka zastąpiła Magdalenę Pietrzak. Znów wszystkie dziewczyny z Gdyni kończyły mecz z punktowymi zdobyczami. Setka pękła po rzucie z dystansu Bruzgul.