Koszykarki
Lotosu VBW Clima Gdynia są nadal niepokonaną w tym sezonie druzyną w rozgrywkach Euroligi. Wczoraj okazało się, że porażka w Polkowicach była tylko wypadkiem przy pracy. Podopieczne Krzysztofa Koziorowicza pokonały po dogrywce w meczu na szczycie mistrzynie Słowacji i dwukrotne zwyciężczynie Euroligi z Ruzomberoku 95:86 (10:23, 28:23, 22:20, 18:12, 17:8) i umocniły się na pozycji lidera grupy.
LOTOS VBW CLIMA: M. Dydek 28, Bibrzycka 5, Grubin 18, Melvin 22, Smith 12, Wodopianowa 4, Ose-Hlebowicka 5, Cupryś 3.
Najwięcej dla Ruzomberoku: Pavlikova 26, Vesel 22, Belikova 19.
O pierwszych minutach gdynianki będą chciały zapewne jak najszybciej zapomnieć. Zanim się dobrze rozgrzały, przegrywały 0:11. Słabo grała Małgorzata Dydek. Zmarnowała kilka wyśmienitych okazji do zdobycia kosza. Drużyna oparta głównie na reprezentantkach Słowacji (tylko jedna zawodniczka Ruzemberoku nie pochodzi z tego kraju), umiejętnie kierowana przez 36-letnią Ivetę Belikovą, bez kłopotu rozbijała obronę gdynianek. A nasze koszykarki seryjnie popełniały błędy. Kiedy wreszcie niemoc rzutową przełamała "Ptyś", miejscowe wygrywały już 15:4, by skończyć zwycięsko pierwszą kwartę różnicą 13 punktów.
Po krótkiej przerwie gdynianki zabrały się do odrabiania strat. Szkoleniowiec Lotosu nakazał zawodniczkom obronę strefową. Nasze szukały również szans w rzutach z dystansu. Ta taktyka pozwoliła im zbliżyć się na 6 "oczek". Wystarczyła jednak chwila przestoju, by po rzucie Michaeli Pavlikovej w 17 minucie miejscowe wygrywały już 41:25. Krzysztof Koziorowicz poprosił o przerwę. Zdecydowana reprymenda szybko dała efekt.
Kilka skutecznych akcji Kate Smith pozwoliło gdyniankom zejść na przerwę z 8-punktową stratą. Inna sprawa, że Słowaczki przez niemal całą pierwszą połowę grały szóstką zawodniczek i w końcówce tej części gry nieco opadły z sił.
Po zmianie stron wydawało się, że już jest dobrze. Zza linii 6,25 trafiły Małgorzata Dydek oraz Ilze Ose-Hlebowicka i w 25 minucie było 57:51 dla gospodyń. Przewaga byłaby zapewne jeszcze mniejsza, gdyby nie znakomita postawa Jugosłowianki Sanji Vesel, dla której nie było straconych piłek. Kiedy na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty przechwytem i skutecznym rzutem za trzy popisała się Katie Smith, było 63:58 dla Ruzomberoku. W tej samej minucie czwarte przewinienie popełniła podstawowa zawodniczka miejscowych, Alena Kovacova.
Decydująca kwarta rozpoczęła się od trafienia zza linii 6,25 Vesels. Na parkiecie pojawiła się Joanna Cupryś. Gdyński szkoleniowiec dał na chwilę odpocząć "Ptysiowi", oszczędzając najwyższą ją na ostatnie minuty meczu. W 36 min gdynianki zbliżyły się na dwa "oczka" (69:71), a mogło być jeszcze lepiej, gdyby za trzy trafiła Cupryś. Na 100 sekund przed końcową syreną na rzut z dystansu zdecydowała się Iveta Belikova i - ku uciesze dwutysięcznej publiczności - piłka znalazła drogę do kosza (76:71). Nasze nie złożyły broni. Po dwóch wolnych Gordany Grubin było tylko "oczko" straty, a chwilę potem do remisu i dogrywki "trójką" doprowadziła Cupryś (78:78).
Pierwsze minuty dodatkowego czasu gry należały do mistrzyń Polski. Znakomicie spisywała się Gosia Dydek. Po dwóch wolnych Smith, na niespełna 150 sekund przed końcem, nasze wygrywały 84:79. Kiedy skutecznym rzutem zza linii 6,25 m popisała się Grubin, wiadomo było, że punkty pojadą do Gdyni.
- Dziewczyny pokazały charakter. Mimo fatalnego początku, mając w pamięci porażkę w Polkowicach, walczyły do końca i wygrały mecz - powiedział tuż po spotkaniu uszczęśliwiony
Krzysztof Koziorowicz.
- Teraz mamy troszkę przerwy i spokojnie możemy przygotować się do kolejnych zawodów - dodał.