13 meczów czekał na przełamanie w ekstraklasie Maciej Makuszewski. Nastąpiło w sobotnim, hitowym starciu z Legią Warszawa. Bramka była wyjątkowa z dwóch powodów: dała zwycięstwo biało-zielonym i została zdobyta głową, co pomocnikowi nie zdarza się często - Raz zdarzyło się tak, że na treningu strzeliłem dwa gole głową z rzędu. Trener był w szoku. Nawet pytał wtedy, kiedy ostatnio zdobyłem bramkę w taki sposób. No to strzeliłem w meczu z Legią - mówi Makuszewski.
Marcin Dajos: Zwycięska bramka w meczu z Legią, do tego strzelona głową, lepiej nie można było zakończyć sobotniego widowiska na PGE Arenie?
Maciej Makuszewski: Cieszę się z bramki. Dawno nie czułem tej radości. Do tego padła ona w tak ważnym meczu, gdy na trybunach mieliśmy niemal komplet widzów. Coś cudownego.
Przed meczem wspominał pan o rozmowach motywacyjnych, które miały pomóc w odbudowaniu formy, a przede wszystkim przełamaniu serii meczów bez bramki. To one pomogły w niedzielę?
Można sobie samemu odpowiedzieć na to pytanie. Skoro strzeliłem gola, to chyba tak. A na serio, zagraliśmy z Legią konsekwentnie i solidnie. Zrealizowaliśmy to, co zostało nam nakreślone. A to przyniosło trzy punkty.
Legia zaskoczyła was mało otwartą i nieofensywną grą?
Mieliśmy rozpisanych kilka wariantów gry Legii. Jeden z nich był taki, że rywale nie forsują tempa. Dlatego musieliśmy poruszać się z przodu, aby zmusić do aktywności drużynę z Warszawy. Myślę także, że mecz ustawiła czerwona kartka dla Dudy. Po niej rywale cofnęli się jeszcze bardziej i wyglądało na to, że urządza ich bezbramkowy remis. Wydaje mi się, że kartka była słuszna. Nie ma co dyskutować z sędzią, który w tym meczu miał lepsze i gorsze momenty.
W 80. minucie mieliście ochotę podyskutować? W końcu nie uznał wam bramki.
Myślałem, że padła bramka. Dlatego zacząłem się cieszyć. Zresztą zamykałem tę akcję i centralnie widziałem jak piłka przekroczyła linię bramkową. Niestety nie dostrzegłem, czy był faul czy nie, gdyż na tym się skupiałem. Wiem, że piłka na pewno była za linią bramkową i powinniśmy prowadzić 1:0. Nie podłamaliśmy się jednak i w końcu strzeliliśmy zwycięskiego gola.
Bramka głową to w pana przypadku ewenement?
Z GKS Bełchatów mogłem już strzelić gola głową. Dośrodkowywał wtedy Grzelu, ale piłka była nieco trudniejsza. Została zagrana na takim pułapie, że zaczęła przede mną spadać. Z Legią dostałem ją centralnie na głowę i udało się skierować futbolówkę w bramkę.
A jak na treningach wygląda u pana strzelanie głową?
Raz zdarzyło się tak, że na treningu strzeliłem dwa gole głową z rzędu. Trener był zszokowany. Nawet pytał wtedy, kiedy ostatnio zdobyłem bramkę w taki sposób. No to strzeliłem w meczu z Legią.
W pierwszej połowie zagrał pan na lewym skrzydle. Nie było to problemem?
Grało się dobrze. Będąc piłkarzem Jagiellonii sporo występowałem właśnie na tej pozycji. Później też zdarzało się to w Rosji. Po przyjściu do Lechii zagrałem chyba jedno spotkanie jako lewoskrzydłowy i później zostałem przystosowany do innego systemu. Lepiej czuję się jednak na lewej stronie. Większość drużyn na świecie gra takim systemem, że skrzydłowy jak łamie i zbiega do środka, to ma więcej opcji do wyboru.
O tym trzeba rozmawiać z trenerem. Na pewno przeanalizuje to spotkanie i dojdzie do jakiś wniosków czy tak było lepiej, czy może kierować się naturalnymi predyspozycjami i wrócić do tego, co było wcześniej.
Pod względem atmosfery i wyniku była to idealna sobota?
Nie ma co ukrywać, że był to dla mnie wspaniały dzień. Jedziesz na stadion i widzisz tłumy ludzi w szalikach, wchodzisz na boisko, a tam wypełnione po brzegi trybuny. Nie ma co ukrywać, że dla takich momentów warto grać w piłkę. Jak małe dziecko marzy sobie o wielkim futbolu, to w sobotę marzenia się spełniły. Mam nadzieję, że zachęciliśmy ludzi, aby przychodzili tak licznie na PGE Arenie. To nawet dla nich samych pewnie jest duża frajda. Zwłaszcza, gdy dopisuje pogoda, a ich zespół wygrywa z najlepszą drużyną w Polsce.
Odczuliście, że gracie z najlepszym zespołem w ekstraklasie?
Tak. Może pierwsza połowa nie była ciekawa, ale kultura gry wskazywała na to, że spotykamy się z kimś mocnym. Nie było błędów, jak z tymi słabszymi przeciwnikami, które powodują, że luki w defensywie czy pomocy pozwalają na łatwe ataki. Kiedy my i rywale przyjmowaliśmy piłkę widać było spokój w rozegraniu i jakość w panowaniu nad piłką. Dlatego mecz nie wyglądał jak wymiana ciosów tylko starcie poukładanych drużyn.
Wygrana z Legią sprawiła, że uczyniliście duży krok w stronę grupy mistrzowskiej?
Zrobiliśmy kolejny, ale zostały jeszcze trzy, czyli tyle, ile jest kolejek do zakończenia pierwszej części sezonu. Wszystko leży w naszych rękach. Jesteśmy w czołowej ósemce i kolejne mecze będą weryfikować nasze ambicje. Mam nadzieję, że pozytywnie.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
