• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nata bez problemów, AZS AWFiS na remis

Maciej Napiórkowski
14 listopada 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Nie zabrakło dziś emocji w hali sportowo-widowiskowej gdańskiej AWFiS. Kibice mogli obejrzeć dwa spotkania. W pierwszym Nata AZS AWFiS łatwo pokonała Politechnikę Koszalin, w drugim po bardzo emocjonującym meczu szczypiorniści tego samego klubu zremisowali z Zagłębiem Lubin 27:27.

Nata AZS AWFiS Gdańsk - AZS Politechnika Koszalin 28:16 (15:7)
Nata
: Korabava, Sadowska - Truszyńska 1, Łabul 2, Wolska 4, Kudłacz 9, Kamelina 1, Strzałkowska 3, oraz Kapała 1, Serwa, Bołtromiuk 3, Wilamowska, Stachowska 4
Politechnika: Pabich, Janko - Szostakowska, Pociecha 1, Dworaczyk 10, Zaręba, Tałaj 2, Kobyłecka 1, Stasiuk, Skipor 1, Chmiel 1
Kary: 2 min - 8 min
Sędziowie: Andrzej Jaworski (Głogów), Tomasz Pisarek (Lublin)
Widzów: ok. 200
Mecz rozpoczął się od minuty ciszy. Wczoraj zmarł Jacek Zglinicki. Doktor warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Przez lata związany z Warszawianką. Pracował także we Wrocławiu, Łodzi i Opolu, a także poza granicami naszego kraju. Był trenerem reprezentacji Polski, Meksyku oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Przez wiele lat był sekretarzem generalnym ZPRP. Ostatnio pracował w Wiśle Puławy. Zmarł po długich zmaganiach z chorobą. Jego śmierć jest wielką stratą dla polskiej piłki ręcznej.

Nata na boisku pojawiła się w nieco eksperymentalnym składzie. Na kole została ustawiona Olena Kamelina. Zmiana była podyktowana słabszą formą Moniki Stachowskiej, która ostatnią bramkę rzuciła w meczu z Sośnicą w Gliwicach blisko miesiąc temu. Pierwszy gol padł łupem gdańszczanek. Szybko do wyrównania doprowadziła zdecydowanie najlepsza w szeregach gości - Joanna Dworaczyk. Wystarczy powiedzieć, że ta nominalnie kołowa, grała dziś wyśmienicie zarówno na swojej pozycji, jak i na rozegraniu. W pierwszej połowie tylko ona zdobywała bramki dla zespołu z Koszalina. Pierwsza odsłona to pojedynek Naty z doskonale dysponowaną rzutowo Dworaczyk. Korzystny wynik dla przyjezdnych utrzymywał się do 14 minuty. Po bramce Oleny Kameliny na 5:4 trener Waldemar Szafulski poprosił o czas. Po przerwie na żądanie na parkiecie istniała tylko jedna drużyna. Nata rzucała bramki seriami. Ze stanu 5:4 Natalki szybko podwyższyły do 10:4, chwilę później było już 14:5, a pierwsza połowa kończy się wynikiem 15:7. Wiadome było, że Nata tego meczu nie przegra.
Druga część spotkania to spokojna i pewna gra mistrza polski. Trener Jerzy Ciepliński mógł sobie pozwolić na roszady w składzie. Na parkiecie pojawiły się wszystkie zawodniczki, poza bramkarką Beatą Piłatowską. Czasami decyzje szkoleniowca były niespodziewane, jak ustawienie Agnieszki Wolskiej na prawym skrzydle. Przewaga gospodyń rosła z minuty na minutę. Dobrą partię rozgrywała najskuteczniejsza zawodniczka Naty - Karolina Kudłacz. Gdańszczanki spokojnie utrzymywały przewagę powyżej 10 trafień, a gdy tylko nadarzała się okazja niemiłosiernie kontrowały. W ataku pozycyjnym, grając swobodnie zdobywały bramki z każdej pozycji. Ostatecznie mecz kończy się przewagą 12 goli - 28:16.
W drużynie z Gdańska w końcu przełamała się Monika Stachowska. Być może kołowa wróci do skuteczności jaką prezentowała na początku sezonu. Bardzo dobrze w zespole Naty, szczególnie w pierwszej połowie spisywała się Alesia Korabava. Nasza bramkarka wielokrotnie stawała na drodze atakującym z Koszalina.
Wśród gości na wyróżnienie zasłużyła wspomniana już Dworaczyk. Gdyby nie 10 bramek tej zawodniczki drużyna koszalińska zostałaby zmiażdżona przez wyjątkowo skuteczne dziś Natalki.

Jerzy Ciepliński - trener Naty: Początek meczu był nerwowy. Później nasza przewaga zaczęła rosnąć. Można było wprowadzić na boisko wszystkie zawodniczki. To był dodatkowy atut, bo one muszą się ogrywać. Nie jest to jeszcze ta drużyna, która zdobywała mistrzostwo. Nie jest to jeszcze pewna gra prowadząca do wyrobienia pozycji rzutowej i skutecznego rzutu. Dużo tu jeszcze przypadkowości, wiele nieskuteczności. Ale widać już że wszystkie zawodniczki grają poprawniej i wszystkie zadania wypełniają coraz lepiej.

AZS AWFiS Gdańsk - Zagłębie Lubin 27:27 (14:16)
AZS
: Sibiga, Głębocki, Sokołowski - Janusiewicz 5, Malandy 5, Wita 3, Pepliński 6, Markuszewski 3, Waszkiewicz 2 oraz Żółtak, Nyćkowiak 1, Jachlewski 2
Zagłębie: Ligarzewski, Świrkula, Ferst - Kubisztal 9, Niedośpiał 2, Steczek, Orzłowski 2, Kozłowski 4, Jaszka 4, oraz Jasiński 3, Tomczak 2, Stankiewicz 1.
Kary: 14 min - 8 min
Sędziowie: Marek Majka (Gliwice), Grzegorz Wojtyczka (Chorzów)

Mecz podobnie jak u pań rozpoczął się od minuty ciszy.
Pierwszy do protokołu wpisał się Michał Kubisztal. To ten zawodnik był przeciwnikiem akademików przez pierwsze dziesięć minut. Rozgrywający Zagłębia rzucił w tym okresie 4 bramki. Gdańszczanie również nie próżnowali. Dzięki rzutom Bartłomieja Peplińskiego i Pawła Wity gospodarze wyszli na dwubramkowe prowadzenie (7:5). Minutę później ponownie był remis. Kiedy po trzech bramkach z rzędu oraz wspaniałej obronie rzutu karnego, przez Sebastiana Sokołowskiego, wydawało się, że akademicy przejmą inicjatywę stało się inaczej. Zagłębie jeszcze przed przerwą wyrównało, a po 30 minutach gry schodziło z parkietu prowadząc 16:14.
Druga połowa to dobra gra gdańskiego skrzydłowego Marcina Markuszewskiego. To on był autorem dwóch goli, doprowadzając do remisu. W odpowiedzi trzy bramki rzucił Kubisztal i AZS znów przegrywał różnicą trzech trafień. Pogoń akademików okazała się skuteczna. Na 6 minut przed zakończeniem spotkania, dzięki dobrej grze całej drużyny oraz wyśmienicie interweniujących między słupkami Głębockiego i Sokołowskiego udało się wyrównać stan rywalizacji. Kolejna bramka pada łupem Mateusza Jachlewskiego. Zdenerowany terener Zenon Łakomy poprosił o przerwę na żądanie. Po minucie odpoczynku wznowiono grę. Na 24:24 rzucił Łukasz Jasiński. 30 sekund później kolejny gol kołowego - Damiana Malandy dał jednobramkową przewagę gospodarzom. Na wyrównanie nie trzeba było długo czekać. Gra stała się jeszcze bardziej emocjonująca. Przed szansą objęcia prowadzenia ponownie stanęli akademicy. Na linii siedmiu metrów ustawił się Bartłomiej Pepliński i... trafił w bramkarza. Na szczęście udało się złapać odbitą piłkę. Dobitka była skuteczna. Ostatnie minuty gry były bardzo nerwowe. Gdańszczanie cały czas grali w osłabieniu. Najpierw karę dwóch minut otrzymał Malandy, a niecałe dwie minuty później z podobnym orzeczeniem sędziów spotkał się Michał Janusiewicz. Ten ostatni za gradację kar dostał czerwoną kartkę i zajął miejsce na trybunach. Michał Kubisztal wykorzystał liczebną przewagę i rzucił kolejną bramkę. Było 26:27 i do końca gry pozostała niespełna minuta. Na nasze szczęście na ławkę kar powędrował Bartłomiej Jaszka. W obu drużynach w polu grało po pięciu zawodników. Na 23 sekundy przed końcem spotkania trener Wojciech Nowiński poprosił o czas. Długo tłumaczył zawodnikom jak mają rozegrać ostatnią akcję. Na parkiecie zobaczyliśmy zmianę znaną ze spotkań hokejowych. Bramkarza zastąpił zawodnik z pola. Ostatnie sekundy, piłka cały czas wędruje po obwodzie, z prawej strony na lewą i z powrotem. Na trzy sekundy przed końcem dociera na koło, prosto w ręce niepilnowanego Damiana Malandy. Gdański kołowy nie myli się z sześciu metrów. GOL!!! AZS AWFiS rzuca bramkę! Jest remis! Koniec meczu. Radość zawodników, trenerów i kibiców.

W drużynie AZS bardzo dobrze spisał się duet bramkarzy Sebastian Sokołowski, Marcin Głębocki. Ten pierwszy obronił 3, a drugi 2 rzuty karne. Oprócz świetnych interwencji przy rzutach z siedmiu metrów, nie popełniali też błędów w grze. Bardzo dobrze, szczególnie w nerwowej końcówce zagrał Damian Malandy.
W zespole Zagłębia kolejny w tym sezonie dobry występ zanotował Michał Kubisztal. Z dziewięcioma bramkami był najskuteczniejszym zawodnikiem w swojej drużynie. Nie zachwycili znani z gdańskiego SMS Adrian Niedośpiał oraz bramkarz Michał Świrkula.
Na trybunach pojawił się Marcin Lijewski. Były zawodnik Wybrzeża Gdańsk, obecnie gwiazda niemieckiego Flensburga.

Wojciech Nowiński - trener AZS AWFiS - Zespół Zagłębia to zespół solidny, doświadczony, z zawodnikami o dużych umiejętnościach indywidualnych. Największym naszym zmartwieniem było powstrzymanie akcji indywidualnych. Oglądaliśmy kasetę z ich meczem. Mniejszym zagrożeniem wydawała się być gra kolektywna, a większym ataki pojedynczych zawodników. Na początku nieszczególnie to się udawało. Później udało się opanować sytuację. W drugiej połowie zagraliśmy w obronie systemem 3-2-1. Poważnym kłopotem dla nas były wykluczenia. Przy tej klasie przeciwnika dwuminutowe wykluczenia są trudne do przetrzymania. Szczególnie jeśli chodzi o tracenie bramek. Remis, biorąc pod uwagę przebieg ostatnich akcji to sukces. Już ten mecz przegrywaliśmy. W końcówce otrzymaliśmy dwie kary, ale szczęśliwie udało nam się doprowadzić do wyrównania.

Maciej Napiórkowski

Zobacz także

Opinie (9)

  • ręczna

    nata-suuuuuuuper byłem i najgłośniej trąbiłem azs- jeszcze troszke a była by niespodzianka

    • 0 0

  • ręczna

    nata-suuuuuuuper byłem i najgłośniej trąbiłem azs- jeszcze troszke a była by niespodzianka

    • 0 0

  • Jaka niespodzianka??? Natalki tylko do stanu 5:4 miały niejakie problemy, potem tylko dzięki grze koszalina na czas nie przegrały 20 bramkami (jak same nie umieją grać to niech pozwolą grac innym).

    Bardzo ważne pytanie do kibiców chodzących i na Natalki i na Gedanię!!!
    CZY MECZE ROZGRYWANE 11 GRUDNIA:
    ENERGA GEDANIA GDAŃSK - BKS STAL BIELSKO
    I
    NATA AZS AWFiS GDAŃSK - GOŚCIBIA SUŁKOWICE
    ROZPOCZYNAJĄ SIĘ O TEJ SAMEJ GODZINIE - 17.00??? JEŻELI TAK TO DO KOGO NALEŻY SIĘ ZWRÓCIĆ ABY ZMIENIĆ GODZINĘ/Y ROZPOCZĘCIA SPOTKANIA/SPOTKAŃ

    • 0 0

  • nikt nie zmieni terminu meczu

    • 0 0

  • Niestety Raven zgadzam sie z poprzednikiem, kiedyś ktoś mi tu mętnie tłumaczyl dlaczego Nata i Trefl grają o tej samej porze, jeśli w Gedanii nie ma nie ma w zarządzie nikogo rozsądniejszego to nie masz na co liczyc.

    • 0 0

  • sory ale dlaczego nie ma na tej stronie wywiadu z Markuszewskim.W azna byla odpowiedz na ostatnie pytanie,ze klub nie zalega z platnosciami no supe, to trzeba chwalic . Bo MISTRZYNIE POLSKI jakos nie moga doczekac sie zaleglosci.no coz lepiej byc na 9 miejscu w Polskiej lidze ,niz na pierwszym.To widac po organizacji meczow.Wygladaja one tak jakby musialy sie odbyc.Nawet kierownika druzyny widac tylko na meczach meskich,nie wspomne o maskotce.No coz dziewczyny zrobily swoje i musza odejsc, to tak jak murzyn.a wiec papapapaapapa

    • 0 0

  • Ja tam na meczu facetów byłem tylko dlatego, że o 17.00 grały NATALKI. Jakby był tylko mecz facetów nie zmusili by mnie na przyjście nawet darmowym wjazdem (np 27 listopada azs - slask). Ale byłem 6 w Elblągu. Męska drużyna jest 5 kołem u wozu i przez nią Mistzrynie nie mają/miały(???) płacone(np. podział pieniędzy od miasta w proporcjach 20% Mistrzynie: 80% faceci).

    • 0 0

  • dlatego aby,utrzymac meska druzyne rozwala zenska.Amoze dzialacze mysla ze, utrzymaja dziewczyny studiami,oj bardzo sie myla!!!!!!!!!!!!!Siudmiak tez odeszla a studiowala na AWF.po jaka choler------- te dziewczyny tak ciezko pracowaly w ubieglym sezonie.P.CZERWINSKIzeby utrzymac obie druzyny to trzeba miec kase,a nie zabierac jednym i dawac drugim jak janosik. A

    • 0 0

  • czas na zmiany.

    po co sie zoladkujecie. na awf rzadzi komuna w wykonaniu p. czerwinskiego. dobieranie sie do d*** tym z orlenu moze troche otrzezwi tych co myslami i decyzjami zostali w tamtej epoce.
    a swoja droga to ta pilka reczna /cala, nie tylko w gdansku/ jest mniej ciekawa anizeli "zbijak" w szkole. ale to tez zasluga minn. p. czerwinskiego, chociaz on pewnie sie z ty nie zgadza.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane