• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie mam dość

Jacek Główczyński
24 lutego 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Sylwią Gruchałą

Na Sylwię Gruchałę nie ma mocnych. Gdańska florecistka w sezonie 2003/04 wygrała cztery turnieje indywidualnie o Puchar Świata. Ale na tym 22-latka nie zamierza poprzestać. Już dzisiaj zapowiada, że po azjatyckiej części cyklu, która zaplanowana jest na przełom lutego i marca zostanie liderką klasyfikacji generalnej! Valentina Vezzali (Włochy) jest lepsza o trzy punkty.

- Od kilku lat była Vezzali i ogromna przepaść. Dlatego teraz, gdy nie tylko dogoniłam Włoszkę, ale potrafię z nią wygrywać w finale pucharowych zawodów, nie mam dość. Co prawda czuję, że nie jestem w dobrej formie fizycznej, bo wszystko podporządkowane jest przygotowaniu do igrzysk olimpijskich, ale potrafię wygrywać turnieje dzięki odpowiedniemu nastawieniu psychicznemu. W Salzburgu, podobnie jak wcześniej w Como, był dla mnie ciężki dzień, ale jak wspaniale zakończony.
- Z Vezzali po raz kolejny wygrywasz po dogrywce. To nie jest chyba tylko kwestia łutu szczęścia?
- W Como i w Jordanii rozegrałam decydujące akcje identycznie. W obu przypadkach zaatakowałam. Domyślałam się, że Włoszka wyciągnęła z tego wnioski. Trzeba było przechtrzyć ją innym rozwiązaniem. By nie zagłębiać się w szczegóły techniczne, powiem tylko, że zasłoniłam się przed natarciem rywalki, a później skutecznie odpowiedziałam na jej atak.
- Kiedy pierwsza w historii Polka znajdzie się na szczycie klasyfikacji Pucharu Świata?
- Nie tylko zamierzam zostać liderką klasyfikacji, ale w ogóle chcę zdobyć Puchar Świata w tym sezonie! Ranking ma charakter kroczący, czyli co roku spotykamy się w tym samym miejscu i aktualnie zdobyty wynik anuluje poprzedni. Do Vezzali tracę trzy punkty. To powinno zmienić się po azjatyckich zawodach. Włoszka może w nich tylko stracić, bo przed rokiem wygrała zarówno w Seulu, jak i Szanghaju. Ja byłam druga i trzecia. Jest zatem miejsce na progresję. Po powrocie z Austrii nie było czasu ani na chwilę leniuchowania. Wróciliśmy w poniedziałek. We wtorek i środę są zaplanowane treningi, bo w czwartek już wyjeżdżamy. Nie będzie nas w kraju przez 12 dni.
- W Salzburgu nie tylko po raz kolejny pogrążyłaś Vezzali, ale także znów pokazałaś Gabrielli Vardze, że jej zwycięstwo w ubiegłorocznych mistrzostwach Europy było dziełem przypadku.
- Walki z Węgierką już mnie nie stresują. Myślę, że za medal, który odebrała mi w Bourges, już jej się zrewanżowałam z nawiązką. Wygrałam trzy ostatnie walki, w tym na mistrzostwach świata.
- A co działo się w pojedynku z Anną Rybicką? Prowadziłaś 9:1, a o wszystkim i tak decydowała dogrywka.
- To jest najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się na zagranicznym turnieju - walka z koleżanką z klubu. Choćbym nie wiem jak sobie wmawiała, że to przeciwnik jak każdy inny, ciężko jest siebie oszukać. Sentyment pozostaje. Ta walka miała dla mnie o tyle znaczenie, że po tym jak byłam w ogródku, witałam się z gąską, wszystko się zmieniło. Zdrzemnęłam się i zrobiło się 11:9, ale na korzyść Ani. Ocknęłam się w ostatnim momencie i wybrnęłam z tarapatów. Takie sukcesy są szczególnie cenne.
- Masz już kwalifikację olimpijską. Koleżanki jeszcze nie. Nie ma nacisków, że gdy stajecie naprzeciw siebie, byś ustąpiła pola i dopuściła ich do punktów na miarę Aten?
- Nie ma nacisków, ani nawet rozmów na ten temat. Żadna z koleżanek mnie o nic takiego nie prosiła. Gdybym odpuściła, to tylko źle świadczyłoby o mnie.

Opinie (1)

  • A nauczycielka mojego syna już nerwowo nie wytrzymuje bo od roku nawet w czasie lekcji w szkole nuci pod nosem:"Gruchała Gruchała i wygrała". ale co tam niech nuci jescze conajmniej do olimpiady,choć jesteśmy fanami Ani Rybickiej :)))

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane