Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Członków GKS Wybrzeże zdjęło jedynie z klubu groźbę restrykcji ze strony Urzędu Miasta Gdańsk, który uspokoił wybór nowej komisji rewizyjnej. Pieniędzy nie przybyło, a klauzul komorniczych nie ubyło. Nadal obowiązuje apel do piłkarzy ręcznych o samoograniczanie. A może atmosferę ma poprawić "zaprzyjaźniona redakcja", która dla sprawców kłopotów przy ul. Zawodników jest nader wyrozumiała.
Na klub do magistratu poskarżyła się poprzednia Komisja Rewizyjna GKS Wybrzeże, która nie mogła się doczekać swoich następców. Apelowała do prezydenta Gdańska, aby skorzystał z uprawnień wynikających z ustawy o stowarzyszeniach.
- Jesteśmy uprawnieni do ukarania klubu upomnieniem lub możemy wystąpić do sądu o nałożenie na niego kary grzywny. W ostateczności możemy wnioskować do sądu o rozwiązanie klubu! GKS Wybrzeże zobligowaliśmy do zwołania Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Członków - usłyszeliśmy w Urzędzie Miejskim.
Z tego obowiązku klub już się wywiązał. Jednak do rozwiązania pozostał znacznie większy problem - chroniczny brak gotówki. A coraz więcej wierzycieli traci cierpliwość. W poniedziałek okazało się, że o drodze sądowej myśli pierwszy piłkarz ręczny,
Witold Maciejewski.- W obecnej rzeczywistości sportowej klauzule komornicze są na porządku dziennym w wielu klubach. U nas nie ma innych pieniędzy na żużel i innych na piłkę ręczną. Witkowi z przyjemnością wypłaciłbym zaległości, ale w kasie nie mamy nawet złotówki. Także kontrakty, które przygotowujemy, i lada chwila podpiszemy ze szczypiornistami, są obarczone deficytem. Zawodnicy zrozumieli, że mamy pokrycie finansowe tylko do kwietnia przyszłego roku. Gdyby nie przyjęli tego do wiadomości, to nie moglibyśmy w ogóle grać - wyjaśnia
Grzegorz Rywelski, dyrektor GKS Wybrzeże.
Mówiono, że brakuje 200 tysięcy złotych. Deficyt wzrósł gdy wrócił
Damian Moszczyński. Teraz to może oznaczać niedobór co najmniej 300 tysięcy.
Przypomnijmy, że wcześniej szczypiorniści zgodzili się na to, aby ich stypendia zostały zredukowane w stosunku do ubiegłego roku o 50 procent, a z długów klubu ubyło 30 procent i aby dodatkowo nie był on oprocentowany. Zatem z chwilą złożenia podpisów na nowych kontraktach Wybrzeże zaoszczędzi na piłkarzach ręcznych około 600 tysięcy (o tyle zmaleją koszty stypendiów) i około 200 tysięcy (redukcja długu). Jednak i tak nadal potrzebowałby na najbliższe rozgrywki ponad milion złotych. A przecież budżet na miniony sezon, opiewający na około 1,5 miliona złotych, został wykonany w niewiele ponad pięćdziesięciu procentach. Chyba nie pomylimy się, twierdząc, że za grę w dwóch sezonach zawodnicy otrzymają tyle, ile mieli otrzymać przez rok.
Sprawy bytowe pierwszego zespołu na dalszy plan odsunęły grupy młodzieżowe. A Wybrzeże to przecież miejsce treningu dla ponad setki młodych adeptów tej dyscypliny sportu. Wydaje się być tylko kwestią czasu to, kiedy zostaną wyprowadzeni z klubu.
- Nie uśmiecha nam się przekazywanie pieniędzy do Wybrzeża, tym bardziej, że klub i nam zalega 2 tysiące złotych. Jeśli tylko otrzymamy pismo, że Wybrzeże rezygnuje z młodzieży, do przeniesiemy ją do uczniowskiego klubu sportowego, który powstanie przy jednej ze szkół na Oruni - usłyszeliśmy w Pomorskim Okręgowym Związku Piłki Ręcznej w Gdańsku.