- 1 Lechia dokonała "wymaganych płatności" (62 opinie) LIVE!
- 2 Arka nie będzie świętować w niedzielę (81 opinii)
- 3 Będzie najazd kibiców Legii na KSW? (38 opinii)
- 4 Trefl jeszcze bez awansu do półfinału (9 opinii)
- 5 Lechia nie dostała licencji, ma ją Arka (260 opinii)
- 6 Derby o finał, Lechia żegna kapitana (8 opinii)
Pizza dla rugbistów
Ogniwo Sopot
Punkty zdobyli: Marcin Baraniak 15, Malochwy 5, Adam Pogorzelski 5, Mariusz Wilczuk 5, Maciej Wojtkuński 5 - Maciej Sienkiewicz 6.
OGNIWO: Ł. Mikołajczak (70 Iwańczuk), Witoszyński (77 K. Mikołajczak), Pionk - Rycewicz, Zeszutek - Malochwy, Nikielski (70 Wojtkuński), Pogorzelski (64 Irla) - Kurdelski (54 Czaja) - Podolski, Jasiński, Karaś (66 Romanowski), Wilczuk, Baraniak - Cackowski.
SKRA: Banasiak, Nowicki (62 Powróz), Liedel - Gajewski, Moroz - Machal (62 Szonecki), Woźniak, Szulczyński - Kotecki - Sienkiewicz, Grzefkowicz, Kopyt (68 Ślubowski), Danieluk (56 Reks), Łukasiewicz - Hyży.
Sędziował: Szczepański (Poznań). Czerwone kartki: Zeszutek (Ogniwo) i Szonecki (Skra). Żółta kartka: Nikielski (Ogniwo).
- Nawet jednopunktowe zwycięstwo biorę w ciemno - zapewniał przed meczem Grzegorz Kacała, trener Ogniwa. - Wynik tego pojedynku w dużej mierze rozstrzygnie, która z tych drużyn będzie musiała bronić miejsca w I lidze w barażach - dodawał Andrzej Kopyt, szkoleniowiec przyjezdnych.
W pierwszej połowie optyczną przewagę posiadała Skra. Co więcej stołeczna piętnastka dwukrotnie obejmowała prowadzenie. Już w piątej minucie celnie kopnął z karnego Sienkiewicz, by kwadrans później skopiować ten wyczyn. Wówczas Skra miała przewagę 6:3 i grała 15 na 14, gdyż karę za żółtą kartkę "odsiadywał" Tomasz Nikielski.
Przed przerwą rywalizację na kopy z łącznikiem ataku Skry podjął Marcin Baraniak. Pierwszy trzy próby sopockiego skrzydłowego były udane. Tym samym po trzydziestu minutach gry Ogniwo uzyskało korzystny dla siebie wynik (9:6). Co więcej zanim zakończyła się pierwsza połowa, popularny "Bary" miał jeszcze dwa karne, ale żadnego z nich, mimo korzystnych pozycji, nie zamienił na punkty.
Mieliśmy prawo obawiać się - co będzie dalej? Jesienią sopocianie przyzwyczaili nas, że przez połowę pojedynku byli w stanie walczyć z każdym, nawet najsilniejszym rywalem, ale potem z każdą minutą słabli. Najwyraźniej z tamtych lekcji wyciągnięto właściwe wnioski. W niedzielę drugie czterdzieści minut bezdyskusyjnie należało do Ogniwa.
- Wygrała drużyna, która przez większą część gry posiadała inicjatywę oraz popełniła mniej błędów - przyznał trener Kopyt.
Skra skrzydła podcięła sobie sama, a właściwie uczynił to jej obrońca. W 45 minucie Tomasz Hyży tak niefortunnie próbował wykopnąć piłkę z własnego przedpola, że została ona zablokowana przez Pogorzelskiego, a po chwili popularny "Pogoda" zaniósł ją na pole punktowe.
- To był nasz najsłabszy zawodnik - denerował się na swoją "15" Kopyt. Ale przecież w defensywie zawodził nie tylko Hyży. Ciekawe o czym myśleli stołeczni rugbiści, gdy w 50 minucie Wilczuk przebiegł środkiem boiska niemal przez całą ich połowę i położył "jajo" między słupy. Z kolei kwadrans później Malochwy przypomniał sobie jak grał w formacji ataku i nikt nie mógł go zatrzymać po rajdzie lewym skrzydłem. Za każdym razem po tych akcjach podwyższał Baraniak. W ten sposób przewaga Ogniwa urosła do 30:6.
Jednak na tym wcale nie skończyły się emocje. I nie chodzi tylko o przyłożenie wprowadzonego tylko nieco wcześniej do gry Wojtkuńskiego, ani też kop z podwyższenia w słupek Baraniaka... Zanim sędzia zagwizdał po raz ostatni zawodnicy sprawdzili się na... pięści. Sopocianie próbowali najwyraźniej ratować leżącego na Wojciecha Czaję. Arbiter solidarnie odesłał do szatni po jednym rugbiście z każdej ze stron, choć tych bijących się było znacznie więcej...
-Sam byłem ciekawy, jak to wszytko wyjdzie, gdyż nie graliśmy przez pięć miesięcy. Zagraliśmy z konieczności w przemeblowanym składzie. Brakowało wysokich zawodników. Całe szczęście, że za często dzisiaj nie trzeba było walczyć w autach. Mogła się podobać nasza gra obronna. Dobrze z tego zadania w młynie wywiązał się m.in. Malochwy i chyba na stałe zostanie w tej formacji. Co szczególnie cieszy - to fakt, że w drugiej połowie wreszcie to my mieliśmy więcej zdrówka niż rywale - podkreślał trener Kacała.
Wyniki 10. kolejki o miejsca 1-6: Budowlani Lublin - Arka Gdynia 7:52, Posnania Poznań - Lechia Gdańsk 20:20, Bakoma Orkan Sochaczew - Blachy Pruszyński Budowlani Łódź 14:20.
1. ARKA 10 30 326:56
2. Budowlani Ł. 10 26 225:121
3. LECHIA 10 25 285:102
4. Posnania 10 23 184:192
5. Orkan 10 18 151:172
6. Budowlani L. 10 18 145:334
Wyniki 10. kolejki o miejsca 7-10: Folc AZS Warszawa - AZS AWFiS Gdańsk 49:0.
7. Folc 10 18 245:161
8. OGNIWO 10 17 171:201
9. Skra 10 13 68:204
10. AZS AWFiS 10 11 94:275
Kluby sportowe
Opinie (36)
-
2005-04-11 11:23
do Robura
podaję Ci maila do Bubasa konradjarosz@wp.pl skontaktuj sie bezpośrednio. Jest w Chicago z Rudym.
Dobrze , że mądre głowy nie chciały Stasia w Lublinie bo by jeszcze za dużo punktów nazdobywał i skłócił by całą drużynę , z resztą 25 w dwóch meczach to niewiele. Teraz równo leci 50-tka za 50-tką nikt się nie kłóci bo i nie ma o co , a za tydzień baty od Staśka.- 0 0
-
2005-04-11 15:24
Tarpan
Dzieki. Zaraz do niego napisze. Powodzenia w tym sezonie,pozbierajcie sie jakos.
- 0 0
-
2005-04-12 10:48
Buu
Bu no i znowu to Ogniwo awanturnicy, nie wystarcza im wygrana w meczu tylko muszą na pięści - chuligani ! Gdzie Wam do rugby, na ulice prędzej łobuzy !
- 0 0
-
2005-04-12 13:36
Dobrze Godzilla...trzaskaj tam wszystkich...
- 0 0
-
2005-04-12 18:15
mks
dlaczego olsztyn zrezygnowal z meczu w siedlcach czyzby nie chcial walczyc o pierwsza lige ????
- 0 0
-
2005-04-12 19:44
Rugby Magazyn
Rugby Magazyn to ogólnopolski miesięcznik o tematyce rugby. Co miesiąc kibice i sympatycy w całym kraju otrzymywać będą solidną porcję wieści z Polski i ze świata. Na 44 stronach znajdą się wysokiej jakości zdjęcia i teksty korespondentów z karju i zagranicy.
Pierwszy, kwietniowy numer ukaże się 16 kwietnia - dostępny będzie podczas spotkań ligowych, w klubach i w prenumeracie. Od numeru drugiego będzie dostępny także w kioskach Ruchu i Empikach. Koszt gazety to jedynie 6zł.
Prenumerata prenumerata@rm.info.pl- 0 0
-
2005-04-12 21:43
czasopismo
Czy tam też będzie trener Baniak
- 0 0
-
2005-04-12 22:40
a kto to ?
- 0 0
-
2005-04-12 23:42
RUGBIŚCI U PAPIEŻA
RUGBIŚCI BUDOWLANYCH LUBLIN, REPREZENTANCI POLSKI W 1992 ROKU GOŚCILI W STOLICY APOSTOLSKIEJ NA AUDIENCJI U OJCA ŚWIĘTEGO
– To było niezwykłe, niezapomniane spotkanie – wspomina Piotr Choduń, były rugbista, obecnie trener lubelskich Budowlanych. 3 marca 1992 roku wraz z reprezentacją Polski, w której występowali także lublinianie Mirosław Jóźwiak, Mirosław Janeczko, Andrzej Kozak, Dariusz Bielak, Stanisław Więciorek i Sławomir Szyszko spotkali się w Watykanie z Janem Pawłem II.
Przypadek czy zrządzenie losu? Piotr Choduń nie mówi o tym głośno. Koledzy z reprezentacji dobrze jednak wiedzą, że to on sprawił, że kadra narodowa rugbistów, która wyjechała na dwa towarzyskie spotkania do Rzymu z Włochami miała okazję uściskać i ucałować dłoń Ojca Świętego.
– Piotrek nigdy się tym nie chwali, ale to niezapomniane spotkanie to jego zasługa. Dzień wcześniej przed audiencją u papieża był w Watykanie u spowiedzi. Spowiadał się u polskiego księdza. W trakcie rozmowy okazało się, że kapłan może zorganizować spotkanie kadry z Janem Pawłem II – mówi jeden z kolegów Piotra Chodunia.
– Każdy z nas przeżył tę wizytę na swój sposób. W każdym coś się poruszyło, drgnęło, zmusiło do refleksji nad otaczającą rzeczywistością. Rugbiści uważani byli i są za twardych ludzi, wtedy odczuliśmy naszą małość. Ojciec Święty natchnął nas wiarą w to, aby codziennie dawać z siebie więcej ciepła – wyznaje Piotr Choduń.
Mirosław Janeczko, reprezentacyjny i klubowy kolega Chodunia, także ze wzruszeniem wspomina spotkanie z papieżem.
– Podczas audiencji przekonałem się, jaki szczególny dar i moc miał w sobie Jan Paweł II. To było niezwykłe spotkanie z wielkim człowiekiem. Ogromny zaszczyt dla nas. Nagroda za trud, wysiłek włożony na boisku. Gdy w ubiegłą sobotę dowiedziałem się wieczorem, że Ojciec Święty zmarł, łzy same popłynęły mi po policzkach – mówi lublinianin.
Wizytę w Watykanie bardzo dobrze zapamiętał także Andrzej Kozak:
– Często podczas różnych spotkań wracaliśmy do tego niesamowitego wydarzenia. Przyznam, że nikt nie pamięta, jakim wynikiem zakończyły się mecze z Włochami, bo aspekt sportowy zszedł wówczas na drugi plan. W naszej pamięci pozostało niezapomniane spotkanie z Janem Pawłem II. Przypominam sobie, jak podczas audiencji papież nie za bardzo wiedział, na czym polega gra w rugby. Wówczas zasady tłumaczył mu trener reprezentacji Andrzej Kopyt. Ojciec Święty otrzymał od nas piłkę z autografami wszystkich zawodników, a także drewniane słupy, które wręczył mu drugi trener Krzysztof Ciesielski – wspomina.
– Na pewno bardzo będzie nam brakowało Jana Pawła II. Odszedł największy człowiek naszych czasów. Teraz nie można zmarnować tego, czego dokonał – kończy Piotr Choduń.
Krzysztof Basiński
PS Środowisko rugby jako jedno z pierwszych w obliczu ciężkiego stanu Ojca Świętego odwołało ligowe mecze zaplanowane na miniony weekend, nie czekało tak jak PZPN, aż papież umrze. Twardzi ludzie, o miękkich sercach- 0 0
-
2005-04-13 09:28
farafara
I w zwiazku z tymi uniesieniami wywalono Janeczkę z klubu.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.