Na kortach Arki w Gdyni najwięcej mówiło się wczoraj o meczu Macieja Diłaja. Reprezentant gdańskiej Lechii awansował do ćwierćfinału turnieju tenisowego Poland F 1 zaliczanego do cyklu ITF Men's Futures (w puli 10 tysięcy dolarów). Nasz kwalifikant utorował sobie drogę do 1/4 finału wygrywając z rozstawionym z numerem drugim Australijczykiem Sadikiem Kadirem 7:5, 6:3.
25-letni gdańszczanin niemal przez dwie godziny grał bardzo dobrze, dając rywalowi niewiele szans na nawiązanie wyrównanej walki. Jeśli w pierwszym secie nasz gracz był lepszy od rywala o jedno przełamanie serwisu (2-1), to w drugim prowadził już 5:0 i 40-15 przy serwisie faworyta. W tym momencie nieco odpuścił, co zaowocowało dodatkowymi emocjami. Australijczyk szybko zdobył trzy gemy i miał szansę na doprowadzenie do stanu 5:4 dla Polaka. Na szczęście skończyło się na strachu.
Kadir zajmuje 492. miejsce na liście ATP.
- Kiedyś pokonałem Anglika, który był w okolicach 340. pozycji. Inni, z którymi wygrywałem, awansowali później wyżej, ale jakkolwiek by patrzeć, jest to drugie pod względem wartości moje zwycięstwo w karierze - mówi najstarszy z braci
Diłajów.
- Ta wygrana wcale nie oznacza, że teraz myślę tylko o końcowym zwycięstwie. Czuję się dobrze, ale myślami nie wybiegam dalej niż do najbliższego meczu - dodaje gdańszczanin. W walce o pierwszy w karierze półfinał futuresa przeciwnikiem naszego tenisisty będzie grający z numerem piątym Hiszpan
Israel Matos-Gil, który pokonał w drugiej rundzie Portugalczuyka
Diogo Rochę 6:1, 6:3.
Diłaj miał wczoraj znakomitą okazję do poznania stylu gry rywala z Hiszpanii, bowiem zmierzył się z nim wczoraj w deblu (w parze z
Andrzejem Grusieckim). Pierwszym półfinalistą został
Adam Chadaj, który pewnie ograł
Filipa Urbana (nr 3) 6:1, 6:4.