- 1 Lechia. Kolejne daty świętowania awansu (110 opinii)
- 2 Ulewa i tylko 8 biegów na żużlu (243 opinie) LIVE!
- 3 Lechia rozbita. Zmiana lidera (22 opinie)
- 4 Jak Arka zastąpi kontuzjowanego Gojnego? (79 opinii)
- 5 Trefl o krok od awansu do półfinału (13 opinii)
- 6 Arka narzeka. Trener: Sędzia fatalny (101 opinii)
Recenzja filmu "Minionki: Wejście Gru". Dzieciaki się uśmieją
Nie wiadomo, skąd dokładnie się wzięły. Nie sposób rozszyfrować ich specyficznej mowy. Nie mają nadprzyrodzonych mocy ani specjalnych talentów. Poza jednym - rozśmieszaniem najmłodszej widowni, co skutecznie udowadniają już od ponad dekady. Minionki z przytupem wracają do kin i zabierają dzieciaki w kolejną zwariowaną podróż pełną przygód i przede wszystkim humoru. "Wejście Gru" to bodaj najbardziej efektowny ze wszystkich filmów, w których pojawiły się sympatyczne stworki, ale trudno tutaj zauważyć jakikolwiek powiew świeżości. To kolejna kompilacja znanych już gagów i niewybrednych żartów. Najmłodszym to w pełni wystarczy.
Choć trudno w to uwierzyć, to od filmowego debiutu rozrabiających maluchów w dżinsowych szortach minęło już 12 lat. Czas leci nieubłaganie, ale fenomen Minionków nie wygasa. Nawet pięcioletnia przerwa w występach na wielkim ekranie niespecjalnie zaszkodziła ulubieńcom najmłodszej widowni. Bob, Kevin, Stuart i spółka wciąż mają patent na zabawianie dzieci, a i u dorosłych potrafią wywołać niejeden uśmiech. Czasami nie da się po prostu zachować posągowej twarzy, słysząc rozbrajający dialekt żółtych stworków i obserwując ich nieporadne, a przez to komiczne wysiłki w czynieniu zła.
Minionki uczą, że razem jest lepiej niż samemu
Minionki nie raz udowodniły, że psocenie na ekranie może być nie tylko zabawne, ale w pewnym sensie niesie ze sobą wartość edukacyjną. Już na samym początku serii jej twórcy musieli bowiem wyraźnie zasygnalizować najmłodszym, iż dobre uczynki zawsze dają więcej korzyści od nieczystych zagrywek. Nawet, jeśli te drugie dostarczają sporo rozrywki i frajdy. W kolejnych częściach równie skutecznie wpajano najmłodszym uniwersalne prawdy o sile rodzinnych więzi i roli przyjaciół w codziennym życiu. Nowa odsłona uczy przede wszystkim tego, że samemu nic się nie osiągnie bez wsparcia tych, którym na nas zależy.
Repertuar kin w Trójmieście
Właśnie o tym na własnej skórze musi przekonać się niespełna 12-letni Gru, którego marzeniem jest dołączenie do sławetnej Straszliwej Szóstki. Gdy w szeregach supergrupy przestępców zwalnia się miejsce, młodociany złoczyńca za wszelką cenę chce wykorzystać nadarzającą się szansę. Problem w tym, że w aspirowaniu do przestępczej elity nie pomaga mu towarzystwo Minionków. Działający na własną rękę Gru popada w spore tarapaty, ale odstawieni na boczny tor towarzysze nie zamierzają porzucać swojego "mini-bossa". Kevin, Stuart i Bob ruszają na misję ratunkową, a rozgadany Otto próbuje odzyskać magiczny medalion, który zapewni Gru i całej jego żółtej świcie bezpieczeństwo.
"Wejście Gru" bardziej "minionkowe" niż poprzednia część
Wyprawa Minionków do San Francisco otwiera najmłodszym widzom furtkę do wielkiej przygody i równie wielkiego ubawu. Dużej porcji humoru dostarcza nauka pilotażu samolotu i podstaw kung-fu w wykonaniu stworków. Kilka ciekawych pomysłów zastosowano też w finałowej potyczce tytułowych bohaterów z supergrupą złoczyńców. Minionki tym razem (w przeciwieństwie do poprzedniej produkcji "Gru, Dru i Minionki") zdecydowanie grają pierwsze skrzypce. "Minionkowego" żartu, słownych utarczek, slapstickowych gagów jest naprawdę dużo i to chyba najlepsza wiadomość dla maluchów, które zasiądą przed wielkim ekranem.
Efektownie prezentuje się także Straszliwa Szóstka. Widać, że twórcy animacji włożyli sporo wysiłku w wykreowanie postaci i wyposażenie ich w nie mniej imponujący sprzęt i umiejętności. Na niewiele to się jednak zdaje, bo właściwie od początku przestępcza elita pozostaje w cieniu Minionków i samego Gru. Wydaje się, że po prostu za mało czasu poświęcono na wprowadzenie supergrupy, a jej członkowie, zarówno razem, jak i w pojedynkę, nie mają wiele do zaoferowania najmłodszym.
Film o ORP "Orzeł" jesienią w kinach
Na nudę nie ma czasu i miejsca
Dorzucenie nowych bohaterów do tych już doskonale znanych na pewno jednak dodało filmowi kolorytu. "Wejście Gru" potrafi momentami zachwycać sprawnym tempem akcji, paletą różnorodnych barw i dynamiczną muzyką. Technicznie animacja nie odbiega od standardów poprzednich części, ale tym razem udało się te wszystkie atuty zebrać w jeszcze efektowniejszą całość. Najmłodsza publika nie powinna z tego tytułu narzekać na nudę, bo zwyczajnie nie ma na nią czasu.
Oczywiście dla kilkulatków najważniejszy jest obraz, ale i dźwiękowo "Wejście Gru" spełnia oczekiwania. Polski dubbing kolejny raz jest na świetnym poziomie, choć na przyszłość może warto byłoby się zastanowić, czy używanie w ścieżkach dialogowych takich wyrażeń, jak "eskalować", "otoczak" czy "figiel" ma w ogóle sens w filmie, którego docelową grupą są dzieci z niższych klas szkoły podstawowej. Tempo wypowiadanych kwestii również może najmłodszym nieco utrudniać odbiór filmu.
Elementem do wyraźnego dopracowania mogłaby być także fabuła, która w głównej mierze bazuje na powtarzaniu tych samych żartów i gagów. Pod tym względem twórcy byli wyjątkowo leniwi, uznając - poniekąd słusznie - że głównym odbiorcom filmu przede wszystkim wystarczy obecność małych żółtych rozrabiaków. Póki co, taki asekuracyjny scenariusz jeszcze się sprawdza, ale brak nowych konceptów na Minionki może już wyraźnie utrudniać produkcję i odbiór kolejnych części, które bez wątpienia jeszcze powstaną.
Z drugiej strony, chyba nie należy za dużo wymagać od produkcji, która największy aplauz młodej widowni wywołuje widokiem gołych żółtych pośladków. I nie piszę tego ze złośliwością, bo sam się uśmiałem podczas wspomnianej sceny, ale nie tylko z tego powodu powrót Minionków jest zabawny i udany.
OCENA: 7/10