Cztery dni pozostały do inauguracji rozgrywek żużlowych. Gdańszczanie walkę o powrót do ekstraligi rozpoczną w Grudziądzu. O przedmeczowych nastrojach w obozie naszego rywala rozmawialiśmy z Andrzejem Maroszkiem, trenerem GTŻ Kunter.
- Panie trenerze, gdańszczanie wygrali w Bydgoszczy 48:42 - zaczęliśmy rozmowę z grudziądzkim szkoleniowcem.
- To mnie pan trochę zmartwił.
- A jak zakończył się sparing GTŻ z Apatorem?
- Wygraliśmy 52:26. Toruń jeździł w pełnym składzie, brakowało tylko Wiesława Jagusia.
- Teraz to pan mnie trochę zmartwił. Ubiegły sezon kończył pan meczem z gdańszczanami, teraz zaczyna spotkaniem z drużyną z Gdańska...
- To rzeczywiście interesujący zbieg okoliczności (śmiech). Bardzo miło będzie ponownie spotkać się z Grzegorzem i uścisnąc mu dłoń.
- Pan zmienił klub, trener Dzikowski pozostał w Gdańsku, ale można powiedzieć, że obaj macie nowe drużyny.
- Niektórzy zawodnicy wrócili na stare śmieci. Mam na myśli Krzyśka Pecynę, który spędził w Gdańsku kilka sezonów. Wzmocnieniem powini być bracia Jabłońscy. Patrząc na ubytki gdańszczan, mogę powiedzieć, że odeszli najbardziej problemowi zawodnicy. Ich wyniki kaleczyły wynik drużyny. Moim zdaniem zmiany w klubach są potrzene. Nie jestem za zasiedzeniem zawodników w jednej drużynie. Drużyny rzeczywiście mamy nowe. Moja, mimo że będzie gospodarzem, tak naprawdę również będzie gościem. Trudno by zawodnicy po kilku treningach dokładnie poznali tor. W większości będą przyjeżdżali głównie na zawody. Każdy wynik w tym spotkaniu będzie możliwy. Na pewno nie będzie to łatwy mecz.
- W ubiegłym roku objął pan Polonię w trakcie sezonu. Teraz jest pan w korzystniejszej sytuacji, bo miał pan wpływ na skład drużyny, którą poprowadzi.
- Tylko przedstawiłem swoje propozycje zarządzowi. Powiedziałem kogo widziałbym w drużynie. Przychylności władz klubu należy zawdzięczać, że mamy taki, a nie inny skład. Nie mieć kogo wystawić - to problem. Mieć za dużo zawodników - to również problem. Trzeba trafić z wyborem. Mam trzech pewniaków, którzy tworzą trzon zespołu. Myślę o Łukaszewskim, Puszakowskim i Sawinie. Do obsadzenia na mecz z Gdańskiem pozostaje jedno miejsce. Mam nadzieję, że zawodnicy będą z wyrozumiałością podchodzić do moich decyzji.
- Czy miał pan okazję prześledzić historię spotkań gdańsko-grudziądzkich?
- Szczerze powiem, że nie.
- Mogę panu powiedzieć, że w ostatnich dwóch sezonach, w których obie drużyny rywalizowały ze sobą, spotykały się na inaugurację. Pięć lat temu w Gdańsku górą był Lotos i zdobył brązowy medal. Trzy lata temu wygraliśmy w Grudziądzu i awansowaliśmy do ekstraligi. Można powiedzieć, że inauguracje z grudziądzką drużyną dobrze wróżą gdańskiemu zespołowi.
- To ciekawe. Mam nadzieję, że tym razem będziemy mieli więcej powodów do radości. Do każdych zawodów podchodzę tak samo. Wszystkich rywali traktuję jednakowo. Będziemy chcieli wygrać.
- Do Grudziądza wybiera się duża grupa kibiców Lotosu. Podczas ostatnich wizyt fani z Gdańska zajmowali prawie połowę stadionu...
- Będziemy u siebie. Liczę, że nasi kibice będą stroną przeważającą. Ważne, żeby nie doszło do żadnych zamieszek. Kibice powinni się szanować.
- Dziękuję za rozmowę.