W rundzie jesiennej Grzegorz Podstawek był sprawcą bodaj największego rozczarowania w szeregach Arki. Napastnik rodem z Wrocławia przybył do Gdyni z tytułem wicekróla strzelców II ligi, aby po pięciu miesiącach opuszczać ją w niesławie - z dorobkiem jednego gola w 16 meczach ligowych. Błysnął tylko w Pucharze Polski (3 bramki).
Na pożegnanie z Trójmiastem, w rozmowie na łamach "Gazety Wyborczej", obalił mit - jak się wyraził - na temat finansowej stabilności spółki z Redłowa. - Przy Olimpijskiej skomentowano to różnie.
Wiesław Kędzia, kierownik zespołu, uznał, że zwolniony napastnik zrobił klubowi reklamę. - Powiedział bodaj, iż płacimy z dwu-, trzytygodniowym poślizgiem. To na pewno lepsze niż spotykane w innych klubach opóźnienie dwuletnie...
- Początkowo nie było tak jak klub obiecywał, zdarzały się opóźnienia, ale w tej chwili dementuję podejrzenie, że klub miał być nie w porządku wobec mnie. Arka rozliczyła się co do złotówki - powiedział nam Podstawek, dziś snajper Stasiaka (na razie dwa trafienia), zadowolony z ponownego przyjazdu nad morze.
- Cieszę się na tę wizytę, spotkam znajomych, zagram przed wspaniałą publicznością.- Ani grama żalu?- Na pewno jest we mnie poczucie niespełnienia, dobrze wiem, ile bramek strzeliłem, a w Gdyni szczególnie - bo w Ostrowcu jest trochę inaczej - rozliczano mnie z goli. Było ich mało, więc naturalne było uczucie zawodu, jednak nadal uważam, iż klub mógł pokusić się o danie mi szansy. I nie tylko mi, ponieważ kontynuowanie polityki kadrowej z lata nie byłoby większym ryzykiem niż kolejne zmiany w przerwie zimowej. To była kwestia zaufania. Trener miał czas, aby przygotować nas do wiosny, a działacze mogli uzupełnić największe braki. Nie sądzę, aby ze składem z jesieni obecna sytuacja żółto-niebieskich była gorsza. Żałuję, że przygoda z Arką skończyła się tak szybko. Mimo to nie mam nic do działaczy, życzę im utrzymania. Byłoby szkoda, gdyby taki klub i takie miasto zostały pozbawione dobrej piłki. Czy przyjąłbym ponowną ofertę z Gdyni? A dlaczego nie?
- Widzi pan swą przyszłość w Ostrowcu?- Podpisałem kontrakt do końca następnego sezonu, ale moje dalsze losy rozstrzygną się za kilka tygodni.
- Jak w ogóle oceniacie swoje szanse na uniknięcie barażów?
- Przede wszystkim wychodzimy z założenia, iż należy wygrać dwa ostatnie mecze, w Gdyni i z Jagiellonią u siebie, a następnie trzymać kciuki, aby ułożyły się pod nas wyniki innych spotkań. Nie mamy nic do stracenia.
- Bądźmy jednak szczerzy - wasze szanse graniczą z zerem. Kibice w Gdyni wątpią w sukces Arki w Chorzowie i pewnie mało kto u was zakłada ogranie żółto-niebieskich.- Realnie rzecz biorąc tak by to wyglądało, jednak wolałbym, aby ktoś inne spekulował na ten temat. Ja, cały zespół Stasiaka, zamierzamy zdobyć sześć punktów.
- Zatem jak zagracie?
- Ofensywnie. Nie postawimy muru obronnego. W innych okolicznościach prawdopodobnie nasza taktyka byłaby nieco asekurancka, na wyjazdach graliśmy zazwyczaj z jednym wysuniętym napastnikiem. Teraz sytuacja każe się otworzyć.
- Co zmieniło przyjście trenera Palika?- Natchnął nas swoim walecznym nastawieniem. Czy jednak mógł wiele zmienić w okresie, gdy cykl treningowy opiera się na rozruchu przed meczem i rozruchu po meczu? To nie jest czas sprzyjający pracy szkoleniowej.
- A czy sprzyja wam ostrowiecka widownia?- Co prawda regulaminowo to wciąż jest Stasiak, ale właśnie dla niej jesteśmy KSZO, dla niej gramy w pomarańczowo-czarnych strojach. Tamtejsi kibice byli przyzwyczajeni do ekstraklasy, toteż na początku dało się wyczuć ich niesmak po upadku miejscowego klubu. Na dodatek pojawił się nowy zespół z innego miasta, a przeprowadzka odbywała się na wariackich papierach. Na frekwencję nie można jednak narzekać. W tym regionie ludzie chcą oglądać piłkę.