- 1 Kapić chce i zasłużył, by zostać w Lechii (49 opinii)
- 2 Arka: odwołanie od kartki, kontuzjowani walczą (34 opinie)
- 3 Solidny Iversen, zapracowany Brennan (5 opinii)
- 4 Gedania wyszarpała zwycięstwo (9 opinii)
- 5 Pierwszy transfer piłkarzy ręcznych (13 opinii)
- 6 Lechia gotowa na fetę i inne scenariusze (143 opinie)
Rozmowa z Mirosławem Siarą, piłkarzem Arki Gdynia
Arka Gdynia
- No, tak, święta prawda (śmiech). Radom, w którym się wychowałem, jest dużym miastem, ale nie aż tak. Wronki malutkie, grałem tam bardzo długo, lecz - jak wszyscy inni piłkarze - nie myślałem zapuszczać tam korzeni. To tylko dobre miejsce pracy. Ostrowcowi też daleko do Gdyni. Nie ma obaw, nie zgubię się. Zresztą przyjechałem tu grać.
- Gdy rozmawialiśmy krótko po tym, jak podpisał pan w Gdyni kontrakt, mówił pan, że ambicje klubu były istotnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji. Czas zgrupowania mógł służyć wnioskom, czy odmienioną Arkę stać na spełnienie marzeń tysięcy kibiców...
- Bardziej człowieka pochłaniała praca, a w Świeradowie lekko nie było, jednak nie ma powodu, aby weryfikować nadzieje i zamiary długo przed startem. Fakt, że będzie kilku kandydatów do awansu powinien być czynnikiem motywacyjnym. Nie musimy być od razu faworytem. Już w poprzednim sezonie - a śledziłem dokonania żółto-niebieskich - zespół liczył się w lidze. Końcówkę miał słabą, co łatwo można wytłumaczyć bardzo wąską kadrą. Teraz ludzi do grania nie powinno zabraknąć. Kadra wydaje się odpowiednia.
- Po cichu słychać, że może jeszcze ktoś wzmocni pańską formację - blok obronny.
- Nie mnie oceniać potrzeby drużyny. Chociaż od przybytku głowa nie boli.
- Poważnym kandydatem był pański kolega z KSZO, Kościuk.
- Artur jest solidnym obrońcą, takim, który z pewnością przydałby się Arce. Ostatecznie zatrzymał się w Łęcznej. Jego sytuacja nie była tak prosta jak moja. Pozostawał zawodnikiem KSZO, więc spadkowiczowi z ekstraklasy należała się suma odstępnego.
- Od czego zależy, że część rutyniarzy ze znanym nazwiskiem bardzo długo utrzymuje się w elicie, a inni w okolicach trzydziestki nagle lądują w II lidze? W Arce mamy chociażby Wódkiewicza, Bubnowicza i teraz pana.
- Długie lata spędzone we Wronkach przyzwyczają do pewnego poziomu, a wiadomo, że Amica należy do wąskiego grona klubów, w których piłkarz jest o wolny od zmartwień. Chociaż siedem sezonów to było za dużo. Mam wrażenie, że optymalny czas dla wysokiej formy we Wronkach to trzy lata. To określone środowisko, co pół roku nowi ludzie, jeszcze większe aspiracje i presja. Po kilku takich cyklach człowiek ma kłopoty z motywacją. Wreszcie więc trafiłem w inne miejsce i początkowo byłem zadowolony z wyboru. Z Radomia do Ostrowca miałem zaledwie 70 kilometrów, przeprowadzka nie była konieczna. Jednak w ostatnim sezonie nie bardzo wiedziałem, co dzieje się w klubie, a wiosną - o czym było głośno - długo chorowałem. (śmiech)
- Poznał pan żywot futbolisty od drugiej strony. Czy to już sprawa zamknięta?
- Z mojego punktu widzenia na pewno nie. W tej chwili jestem zawieszony i nie mógłbym grać, ale to akurat kwestia dni. To nie jest powód do zmartwień. W ubiegłym tygodniu naszą sprawą, bo chodzi nie tylko o mnie, zajęła się Najwyższa Komisja Odwoławcza w PZPN. Z powodu drobnych uchybień odesłała ją do Wydziału Dyscypliny. Problem chyba polegał na tym, że wpłaciliśmy wadium po czasie. Innym życiem toczy się wątek finansowy występów w barwach KSZO. Jedną sprawę o część zadłużenia już wygrałem, wkrótce zamierzam założyć drugą o resztę. Tylko nie rozstrzygnąłem, czy w PZPN czy w Sądzie Pracy, ponieważ związek pobiera dość znaczący procent od kwoty.
- Szanse na odzyskanie kasy...
- Nie są tak duże, aby być spokojnym. Nie będzie o to łatwo. Idzie o sporą sumę. Usłyszałem, że huta, którą ponoć wykupili Hiszpanie, nadal będzie sponsorować drużynę, aczkolwiek nie wiem, czy to coś pomoże. Najpierw człowiek się złości, z czasem gnębi go tylko żal. Byli w KSZO zawodnicy, którym klub zalegał sumy, o jakich mówi się "oszczędności całego życia". Rosły przez trzy lata, a zespół przecież sporo osiągnął w tym czasie. Płacono tylko pensje, takie, żeby wystarczyło na życie z miesiąca na miesiąc. Czara goryczy przelała się właśnie przed inauguracją wiosny, gdy działacze uzależnili uregulowanie długów od utrzymania w lidze. Inaczej wszystko miało przepaść. Stąd wzięła się sprawa masowych L-4.
- Wróćmy jednak do pytania - dlaczego II liga?
- Już moje perypetie mogą być odpowiedzią. Akurat Arka uchodzi za klub wiarygodny i zdradza duże ambicje. To już bardzo dużo, bo sytuacja w większości klubów nie jest za ciekawa, część pierwszoligowców bazuje tylko na środkach z Canal+. Oferta z Gdyni była najbardziej konkretna, a nasze rozmowy mają znacznie dłuższą historię. Pan Kędzia po raz pierwszy zadzwonił do mnie półtora roku temu, jeszcze przed przeprowadzką do Ostrowca. Już raz byłem bliski decyzji, lecz nie mogłem dogadać się z prezesem KSZO, prawdę powiedziawszy, nie można było go znaleźć. Zatem teraz, gdy miałem kartę na ręku, nie zastanawiałem się długo. Oczywiście, przeprowadziłem wywiad u kolegów, sam Czesiu Michniewicz dużo mi opowiadał, ale i uważna lektura prasy wystarcza, aby uzyskać obraz klubu. Myślę też, iż gra w ekstraklasie w dużym stopniu - powiedziałbym nawet, że w 60 procentach - zależy od bystrego menedżera. Ja akurat ten temat zaniedbałem.
- Wydaje się, że jest pan najbardziej wszechstronnym obrońcą Arki.
- Poradzę sobie, gdziekolwiek trener ustawi mnie w tyłach. W sparingu wystąpiłem na środku obrony, obok Mariusza Woronieckiego.
- Graliście czwórką w linii. Czy to przesądzona taktyka?
- Decyzja należy do szkoleniowca i pewnie zapadnie po serii sparingów. Pan Kusto osądzi to po efektach. Moim zdaniem, skoro najlepsi grają tym systemem, również Arka powoli powinna przestawić się na to. Kiedy wrócą do zdrowia Grzesiu Wódkiewicz i Robert Bubnowicz, rywalizacja wśród obrońców będzie bardzo duża.
- Na razie sparingi zmartwiły nas skromną liczbą zdobywanych goli.
- Nie wyciągajmy z tego wniosków. Po co ulegać mylnym wrażeniom? Graliśmy na zmęczeniu. Poza tym już przerabiałem serial zwycięskich gier kontrolnych, po czym w lidze braliśmy w łeb.
- Pańskim atutem jest ogromne doświadczenie nabywane w meczach o najwyższą stawkę w polskiej lidze. Nie ma więc obaw, że spanikuje pan w spotkaniach na szczycie.
- Stres jest wkalkulowany w nasz zawód, a powiem, że stres we Wronkach był wyjątkowy. Zdążyłem się oswoić z dużymi oczekiwaniami, aczkolwiek w Gdyni jest trochę inaczej, bo dochodzą zapaleni sympatycy.
- Co najmilej wspomina pan z Wronek?
- Występy w europejskich pucharach, bo to kolejne marzenie po tym, jak człowiek wreszcie zagra na boiskach upragnionej ekstraklasy. Grałem przeciwko Heerenveen, Broendby oraz Atletico Madryt, co było szczególnym przeżyciem.
- Kogo pan pilnował w dwumeczu z Hiszpanami?
- Odpowiadałem za Jose Mari, który nie strzelił bramki. Nie było więc chyba tak źle, chociaż we Wronkach srogo nas pokarali.
- Pokonywał pan Wisłę Kraków w finale Pucharu Polski i Superpucharze. Już niedługo nadarzy się okazja w Gdyni...
- Wbrew pozorom, szanse Arki nie będą małe. Mistrzowie Polski będą akurat w trakcie eliminacji Ligi Mistrzów. Kto wie, w jakim składzie wystąpią.
- A może lepiej nie? Po takim sukcesie moglibyśmy wszyscy oszaleć.
- Dlaczego? Gry pucharowe mają swój urok.
- Zakończmy komediowym wątkiem. Pańskie nazwisko mile się kojarzy, bo z bohaterem "Killera".
- To było nieuniknione. Przez pewien czas koledzy w żartach, przypominali mi epizody z Januszem Rewińskim, filmowym gangsterem "Siarą" Siarzewskim.
Wywiady
Kluby sportowe
Opinie (8)
-
2003-07-19 08:12
ARKA
Wygrajcie z Gyfem potem z Wisla ,a my oszalejemy z radosci ,bo tu o to chodzi pelne trybuny i doping na maksa , lepiej gra sie przy pelnych trybunach i fanatycznej publicznosci jaka ma ARKA, Pozdrawiam Ciebie
- 0 0
-
2003-07-19 11:45
zdelek
Z Gryfem bedzie ciezko, ale moze damy rade, ale z Wisla przy pelnym stadionie w polowie wypelnionym fanatykami z Gdanska musimy przegrac. W lidze licze na wysokie 5 miejsce. Bedzie dobrze. Arka 4 ever.
- 0 0
-
2003-07-19 12:09
????
" w połowie wypełnionym fanatykami z Gdańska"....
po 1. czy jest juz decyzja o wpuszczeniu kibicow gosci?
po 2. człowieku - " w polowie" ???!!! chyba maksymalnie w 10% !!!!!!- 0 0
-
2003-07-20 02:18
Jednego nie rozumiem. czy Lechia jest jakąkolwiek "stroną" przy ewentualnym meczu z Wisła??
- 0 0
-
2003-07-20 09:34
Żaden resortowy klub ani jego przyjaciele nie są tu stroną w dyskusji. Jeśli kibice gości wejdą to na pewno TYLKO ci zameldowani w Krakowie. Ten milicyjny klub jest w I lidze i musi się trzymać regulacji wyjazdowych dot. I ligi. Z tego co sie orientuję, to w najbliższych kilku latach "fanatycy z Gdańska" to się z Areczką na rugby może spotkać.
- 0 0
-
2003-07-21 16:40
Brzydko się gdyńskie miśki bawicie.
Jeżeli będę chciał obejrzec Wisełkę i wspomóc w dopingu przyjaciół z Krakowa, to nic mnie przed tym nie powstrzyma. Zadne Wasze dziwne i smieszne decyzje. Kto to wymyślił ?! Wasz furher Milewski czy jakiś inny debil - działacz ?
Pozostaję z wyrazami "uznania".- 0 0
-
2003-07-22 00:55
Szanowny gdański jeśli chesz obejrzeć mecz dobrej druzyny jaka jest niewątpliwie wychwalana przez ciebie drużyna z resortu siłowego to jasne możesz kupić bilet w Gdyni i grzecznie siadać na czterech literkach i ogladac, tego nikt ci nie zabroni , ale juz ktoś powiedział, że Lechia gra w iv(?) lidze i tam się kupuje bilety na jej mecze wyjazdowe. Przerobilismy Śląsk w tamty roku zresztą,... komu się tłumacze... chyba gamoniom...
- 0 0
-
2003-07-22 16:25
Nie wiem do kogo kieruję te słowa - szanowny kolega (lub koleżanka) zapomniał/a się podpisać. Jednak ciężko coś odpowiedzieć, bo troszeczkę składnia szwankuje i trudno się to czyta... Ale, coż... Wakacje i od pisania się odwykło. Zeszyt na biurko, kredki w rączkę i do nauki !!!
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.