• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Spadam na cztery łapy

Krystian Gojtowski
9 czerwca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Niewiele brakowało, by sobotni start Anny Rogowskiej w mityngu Grand Prix IAAF w Sewilii przekreślił jej marzenia o igrzyskach olimpijskich w Atenach. Tyczkarka Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego po zaliczeniu wysokości 4,30 m, zaatakowała 4,40. Podczas pierwszej próby przeżyła najbardziej dramatyczne chwile w swoim życiu. Upadła z wysokości niemal 4,5 m na tartan. Stadion zamarł.

- Na szczęście nie upadłam na głowę - żartuje 22-latka. - Poleciałam na bark i piętę. Skończyło się na potężnych stłuczeniach i krwiakach. Miałam ogromne szczęście, jak kot - spadłam na cztery łapy. Na stadionie zapanowała kompleta cisza, wszyscy byli w szoku. Tym bardziej, że się nie ruszałam. Czułam się obolała. Bałam się, że jestem cała połamana.

- Jak doszło do tej katastrofy?
- Rozbieg był OK. Wszystko zaczęło się od założenia tyczki do dołka. Uczyniłam to chyba za wcześnie. Wybiłam się, ale gdy byłam na samym szczycie, tyczka - o zgrozo - zaczełą wracać. W moich oczach rósł nie materac, lecz znajdujący się do tej pory za moimi plecami tartan.
- Jak mogło do tego dojść?
- W Sewilii byłam sama. Nie było trenera czy chociażby osoby, która znałaby się na skakaniu o tyczce. Teraz mam nauczkę na przyszłość, by zabierać ze sobą kogoś, z kim będę mogła skonsultować rozbieg i zakładanie tyczki.
- Jakie myśli przewinęły ci się przez głowę w tych sekundach dramatycznego lotu głową w stronę tartanu?
- Gdy wiedziałam, że nie ma już odwrotu, mocno zacisnęłam zęby i poprosiłam Boga, bym nie połamała sobie nadgarstków.
- Nadgarstków? Przecież mogłaś uderzyć o ziemię głową!
- O głowę się nie martwię. Nadgarstki mam słabe.
- Zniesiono cię z płyty stadionu na noszach?
- Nie, po chwili jakoś się pozbierałam. Zrobiono mi badania. Stwierdzono silne stłuczenia stawu barkowego lewej ręki i dużego krwiaka na prawej pięcie. Ból był tak duży, że do samolotu szłam na palcach. Następnego dnia dotarłam do Wrocławia, gdzie zrobiono mi szczegółowe badania. Sprawdzano, czy nie ma pęknięć, luźnych fragmentów kości, odprysków. Na szczęście wszystko było w porządku.
- To był twój pierwszy upadek w karierze?
- Pierwszy, chociaż wykonałam w życiu już kilka tysięcy skoków. Naoglądałam się upadków, nawet tych najgroźniejszych, łamania tyczek, ale osobiście nigdy coś takiego mi się nie przydarzyło. Teraz mogę powiedzieć, że przeszłam chrzest bojowy.
- Nie sądzisz, że po tak przykrym zdarzeniu może się pojawić uraz psychiczny, jakaś blokada?
- Mam nadzieję, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Jestem optymistką i wierzę, że taki lot mnie już nie spotka.
- Jak długo będziesz dochodzi do zdrowia?
- W tej chwili przebywam w Spale, gdzie przechodzę rehabilitację. Na skutek tego zdarzenia z kalendarza wypadły mi bardzo ważne zawody - Złote Kolce w Ostrawie, Jeśli wszysko będzie dobrze, to być może wystartuję już w ten weekend w Memoriale Kusocińskiego.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane