Piłkarze Arki obronili miano drużyny niepokonanej na obcych boiskach, czym może się pochwalić jeszcze tylko pięciu drugoligowców. Do sensacji, bo przecież górnicy po raz ostatni przegrali u siebie 17 czerwca ub.r. (1:2 z Kotwicą Kołobrzeg), zabrakło czterech minut.
Górnik Polkowice - Arka Gdynia 2:2 (0:0)bramki dla Arki: Piątek (54), Merchut (82'-karny).
Sędziował: Kowal (Katowice).
Widzów 1500.
Skład Arki: Wosicki - Kowalski, Merchut
Ż, Stencel, Witt - Piątek (70' Brede), Ulanowski, Murawski, Lewna
Ż (73' Zawadzki), Kalkowski - Smarzyński (46' Laskowski
Ż).
Trener: Gierszewski.
Arkowcy musieli sobie radzić bez swojego libero, Fornalaka, najlepszego strzelca, Kobusa oraz Radonia, który powiększył grono niezdolnych do gry (pachwina) w przeddzień wyjazdu. W tych okolicznościach Mieczysław Gierszewski zdecydował się ustawić na środku obrony - co do tej pory czynił z konieczności - Merchuta i szansę debiutu otrzymał Piątek. To był 19. występ Karola na boiskach II ligi, a taki dorobek - co warto zauważyć - akurat w sobotę klasyfikował byłego lechistę w czołówce grających gdynian. Dość powiedzieć, że następny "nowy" wśród arkowców, Zawadzki, nigdy dotąd nie grał w II lidze (nawet w III), a kolejni zmiennicy - Laskowski zagrał po raz 5., zaś Brede po raz 6. To już "żółto-niebiescy", ale wciąż żółtodzioby. Dlatego "Głos" radzi cieszyć się z tego punktu.
- Pierwsza połowa polegała na tym, że piłkarze przystosowywali się do upalnych warunków - relacjonował trener gdynian.
- Nam to pasowało, bo to rywal powinien atakować. Strzał Karola zdecydowanie ożywił miejscowych, lecz większość ich akcji opierała się na zagrywaniu piłki do duetu napastników, mających nad nami przewagę wzrostu. Dużo było pojedynków główkowych. Czystych pozycji strzeleckich już mniej.Uderzenie Piątka zza linii pola karnego faktycznie było przedniej marki. 3 minuty wcześniej, po zagraniu Laskowskiego, Lewna próbował przelobować z 16 m wybiegającego golkipera i trafił w poprzeczkę.
Wynik 0:1 wymusił roszady w składzie polkowiczan, którzy ruszyli z kopyta. Dopięli swego dopiero w 77 min, kiedy Merchut ciął od tyłu Griszczenkę. Innego wyjścia nie było, ponieważ Ukrainiec miał przed sobą pustą bramkę. Jednak w 82 min starcie Laskowskiego z jednym z obrońców skończyło się "jedenastką" w drugą stronę! Merchut nie dał szans Banaszyńskiemu. To szósty karny z rzędu wykorzystany przez Adama. Niestety, nie okazał się zwycięski. Kolejna wrzutka zakończyła się wielkim zamieszaniem. Witt dał się przepchnąć zdeterminowanym przeciwnikom, odbijający piłkę Wosicki już leżał i Griszczenko skutecznie poprawił...
Mirosław Dragan, szkoleniowiec gospodarzy, specjalnie nie narzekał.
- Arka rzeczywiście mogła wygrać, ale to my stworzyliśmy znacznie więcej okazji bramkowych. Mimo to jestem zadowolony. Nie sztuką jest zaatakować na wariata i przegrać. Piątkowi życzę jak najlepiej, lecz nie sądzę, aby niebawem miał powtórzyć takie uderzenie. Dobrze grał wasz bramkarz. Nieźle sobie też poczynał Witt. Widać było, że zespół preferuje styl kolektywny. Ogólnie goście nie zamierzali się odkrywać. A my przespaliśmy pierwszą połowę. Nie rozumiem, jak kilka "główek" mogło minąć cel.star.Tabela II ligi dostępna jest na stronach sekcji klubowej
Arki Gdynia na sport.trojmiasto.pl. Zapraszamy!