Szaleństwo zapanowało w Portugalii po wygranej nad Holandią 2:1 i wywalczeniu przez piłkarską reprezentację tego kraju pierwszego w historii awansu do finału ważnej imprezy piłkarskiej.
Fani ubrani w zielono-czerwone flagi wypełnili Aleję Wolności, główną ulicę w Lizbonie. Wspięli się też na znajdującą się w centrum miasta statuę Marquesa de Pombal. Karawany trąbiących samochodów zakorkowały centra miast w okręgu Alentejo. Na Maderze i Azorach na balkonach wywieszono narodowe flagi. Na drugiej półkuli tysiące kibiców wypełniło ulice Dili, stolicy byłej portugalskiej kolonii w Timorze Wschodnim. Setki Portugalczyków oglądało także mecz w barach w Macau, portugalskiej enklawie na wybrzeżu chińskim.
- Finał? Ogranicza nas tylko niebo - zapowiedział
Jose Barroso, portugalski premier, wybrany w tym tygodniu na szefa Komisji Europejskiej.
- Było wiele nerwów, mamy jednak bardzo silny zespół - skomentował mecz
Luiz Felipe Scolari, który jest już pewny pracy do 2006 roku.
- Otrzymałem taką informację od mojego przyjaciela, prezesa
Portugalskiej Federacji Piłkarskiej - powiedział Brazylijczyk.
- Trudno jest wyrazić jednym słowem to, co czuję. Portugalia ma fantastycznych młodych graczy. Kraj będzie miał z nich pociechę - dodał Luis Figo (109 mecz w reprezentacji), który przed pojedynkiem aplikował sobie dodatkowe treningi.
Portugalska prasa jest w ekstazie. W drukarniach wylano może farb - czerwonej i zielonej. Barwy narodowe Portugalii stanowią tło pierwszych stron wielu gazet.
- Jesteśmy w finale - pisze
"Diario de Noticias". "Publico" pierwszą stronę poświęca Figo.
- W drzwiach do chwały - tak komentuje mecz
"Jornal de Noticias".
- Wymarzony finał - to
"Correio da Manha".W Holandii półfinałową porażkę z gospodarzami mistrzostw przyjęto nadzwyczaj spokojnie. Zdaniem Holendrów mecz pokazał, że Portugalia była lepsza i zasłużyła na zwycięstwo. Tłumy kibiców oglądających spotkanie w pubach rozeszło się do domów nie wywołując zamieszek. Z porażką trudno się jednak pogodzić holenderskim piłkarzom. Wiele goryczy wylał
Ruud Van Nistelrooy, który winą za przegraną obarczył arbitra
Andersa Friska.
- To nieprawdopodobne, jak bardzo sędzia był przychylny Portugalczykom. To był prawdziwy domowy gwizdek. Odgwizdywał na ich korzyść wszystkie sporne sytuacje - mówił napastnik Manchesteru United. To mocne słowa. Na tyle mocne, że UEFA przeprowadzi dochodzenie przeciwko Holendrowi, który po meczu wdał się w dyskusję z Friskiem. Rozgoryczenie jest tak duże, że aż sześciu reprezentantów kraju tulipanów zapowiedziało pożegnanie z drużyną narodową. Rezygnację zgłosili:
Edwin van der Sar, Frank de Boer, Jaap Stam, Marc Overmars, Paul Bosvelt oraz
Pierre van Hooijdonk. Nie wiadomo, co dalej z
Dickiem Advocaatem.
- W przyszłym tygodniu nasz związek ogłosi, co ze mną będzie. Już podjąłem decyzję, ale jej nie zdradzę - zapowiedział coach "Mechanicznej Pomarańczy". W mediach podziękowania za dotarcie do półfinału mieszają się z niedosytem.
- Sen rozwiał się - głosi
"De Telegraaf".
- Co za wstyd - dodaje.
- Koniec ery. Z odlotem Holendrów z Euro 2004 narodowy futbol pożegna wyjątkową generację piłkarzy - dodaje "De Telegraaf".
- Pełne bólu pożegnanie - to
"The Algemeen Dagblad".
Portugalia - Holandia 2:1 (1:0)
Stadion: Estadio Alvalade XXI w Lizbonie.
1:0
Ronaldo (26-głową), 2:0
Maniche (58), 2:1
Andrade (63-samobójcza).
Sędzia:
Frisk (Szwecja).
Widzów: 46 679.
PORTUGALIA: Ricardo - Miguel, Carvalho, Andrade, Valente
Ż - Costinha, Maniche (87 Couto), Deco, Figo
Ż, Ronaldo
Ż (68 Petit) - Pauleta (75 Gomes).
HOLANDIA: Van der Sar - Reiziger, Bouma (56 Van der Vaart), Stam, Van Bronckhorst - Seedorf, Davids, Cocu - Overmars
Ż (46 Makaay), Van Nistelrooy, Robben
Ż (81 Van Hooijdonk).
Portugalia - Holandia.
Strzały celne: 7 - 1.
Strzały niecelne: 5 - 6.
Słupki/poprzeczki: 1 - 0.
Rzuty rożne: 9 - 2.
Spalone: 5 - 3.
Faule: 22 - 20.
Rzuty wolne: 27 - 24.
Posiadanie piłki (w procentach): 47 - 53.