• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Daleko nie odpłynę...

Jacek Główczyński
12 stycznia 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Rozmowa z Moniką Bronicką

"Do Sekretarza Generalnego Polskiego Związku Żeglarskiego, pana Zbigniewa Stosio, skierowałam pismo z podziękowaniami za wieloletnią współpracę, wspaniałe przeżycia oraz szkołę życia, jaką otrzymałam uprawiając tę dyscyplinę sportu" - informuje Monika Bronicka. Jedyna polska żeglarka, która startowała na dwóch olimpiadach, w Sydney i Atenach pływała na łódce typu Europa. Teraz postanowiła powiedzieć "dość" wyczynowi, mimo że w tym roku skończy dopiero 28 lat.

- Pod żaglami to wręcz dziecięcy wiek. Dlaczego pani odchodzi?
- Uznałam, że nadszedł mój czas. Żeglarstwu poświęciłam 20 lat życia. Gdybym chciała startować nadal, musiałabym się zadeklarować na kolejne czterolecie olimpijskie. Mogłabym to zrobić, ale tylko pod warunkiem, że życie zawodowe wiązałabym z żeglarstwem, na przykład z trenerką. Chcę zdobyć licencję państwową w zakresie wyceny nieruchomości. W tym kierunku się kształciłam, skończyłam studia. Po Pekinie mogłoby być trudno wejść do tej profesji.
- Żegalarstwo będzie tylko wspomnieniem?
- Nie odchodzę od żeglarstwa, tylko zmienia się jego miejsce w moim życiu. Myślę o udziale w rejsach, pływaniu po morzu...
- Zaczynała pani w Bazie Mrągowo, potem był AZS UWM Olsztyn. Jeśli teraz pociąga panią morze, to może przeniesie się pani do któregoś z trójmiejskich klubów?
- Ależ trójmiejskie kluby już mnie kusiły! Miałam propozycje z YKP Gdynia i SKŻ Hestia Sopot. Pozostałam wierna klubowi z Olsztyna, bo wiąże mnie z nim sentyment, ale nad morze mam już naprawdę niedaleko. Od trzech lat mieszkam w Chwaszczynie.
- W historii żeglarstwa pozostawi pani trwały ślad. Jedyna Polka dwukrotna uczesniczka regat na igrzyskach olimpijskich. Nieźle brzmi...
- Tak można powiedzieć. Rzeczywiście, starty olimpijskie uważam za swoje największe osiągnięcia. Ponadto mogę mieć tę satysfakcję, że nikt w kraju nie pobije moich osiągnięć w Europie. Klasa ta po Atenach zniknęła z rodziny olimpijskiej. Udało mi się zająć szóste i ósme miejsce na mistrzostwach świata w 1998 i 2002 roku. Wśród sukcesów mogę wymienić także brązowy medal mistrzostw Europy z 1996 roku.
- Ile było tytułów mistrzyni Polski?
- Nie wiem. Jeszcze nie policzyłam. Zbierze się na pewno kilka. Dla mnie najważniejsza zawsze była rywalizacja na międzynarodowej arenie.
- Nigdy nie kusiło pani, by wziąć do łódki załogantkę i dzielić się z nią odpowiedzialnością za wynik?
- Zaczynałam od klasy dwuosobowej Cadet. Moim marzeniem było pływanie później w olimpijskiej klasie 470. Rozpoczęłam nawet w niej straty, ale okazało się, że moja załogantka ma wadę kręgosłupa i musi zaprzestać uptrawiania sportu. Z zastępstwem były problemy i tak musiałam próbować sił sama. Ostatnie dziewięć lat poświęciłam Europie.
- Warto było poświęcić się żeglarstwu?
- Oczywiście. Na tę dyscyplinę namówił mnie tata, trener żeglarstwa. O tym, że był to dobry wybór, najlepiej świadczy mój staż pod żaglami. Startowałam przez 20 lat.
- Poleciłaby pani ten sposób na dzieciństwo i młodość tym, którzy teraz myślą o rozpoczęciu przygody ze sportem?
- Jak najbardziej. Żeglarstwo to doskonała szkoła życia, uczy samodzielności, cierpliwości...
- Łatwa to czy trudna dyscyplina?
- Co prawda nie mam skali porównawczej, bo uprawiałam tylko żeglarstwo, ale wydaje mi się, że jest to trudny sport. Trzeba wykazać się odpornością i podjąć walkę z żywiołami.
- A jak z warunkami fizycznymi? Lepiej być dużym i grubym czy małym i chudym?
- Sądzę, że każdy w żeglarstwie znajdzie swoje miejsce. Jest tak dużo klas, a w każdej wymagane są inne predyspozycje fizyczne...
- Do żeglarstwa trzeba mieć talent, intuicję wyczuwania zmian kierunków wiatru, czy to wszystko można wytrenować?
- Wyczucie wiatru można wytrenować. Każdy przy odpowiedniej pracy treningowej może stać się dobrym rzemieślnikiem żeglarskim. Talent pomaga w wygrywaniu, często decyduje na ostatnich metrach...
- Niektórzy zazdroszczą żeglarzom podróży i ciepłych akwenów, gdy w kraju jest zima. Mają czego?
- Naprawdę bardzo mało było regat i treningów, na które mogłam iść z krótkim rękawkiem, czy sięgnąć po strój kąpielowy. Trzeba pamiętać, że wyjeżdżamy na tzw. ciepłe akweny, gdy i na nich panuje zima. Pamiętam zgrupowania w Chorwacji, gdy pływaliśmy w śniegu albo przychodząc rano na trening znajdowaliśmy w łódce zamarźniętą wodę. Wiosną wracamy już do Polski, a regaty Pucharu Świata w trakcie sezonu też nie odbywają się w jakiś ciepłych krajach.
- Ale troszkę świata można zobaczyć?
- Startując w regatach ma się niewiele czasu na zobaczenie czegokolwiek innego. Ale na pewno jeździmy sporo. Nie dotarłam tylko do Afryki i Antarktydy. Na wszystkich innych kontynentach startowałam.
- W żeglarstwie morskim zapanowała moda na rejsy po zimowych akwenach. Czas na Antarktydę?
- Nie. Namarzłam się już dość podczas treningów i startów. Teraz chciałabym żeglować po naprawdę ciepłych i bezpiecznych wodach.
- Tego życzymy na nowej drodze aktywności zawodowej.
- Dziękuję.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane