• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ateny na czwórkę z minusem

Krystian Gojtowski
9 września 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Rozmowa z Ireną Szewińską

- Z Aten mam i dobre i złe wspomnienia - mówi Irena Szewińska, prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, dzieląc się z "Głosem" wrażeniami z igrzysk olimpijskich szefowa PZLA. Twierdzi, że zdobycie dwóch medali przez naszych reprezentaktów królowej sportu to jest dobry wynik. Zapomniała dodać, że sama podczas igrzysk olimpijskich w Tokio zdobyła więcej krążków (złoty i dwa srebrne) aniżeli cała nasza ekipa lekkoatletyczna w stolicy Grecji. W sumie z igrzysk olimpijskich przywiozła siedem medali (trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe).

- Tymi dobrymi momentami były dla mnie oczywiście chwile, gdy Ania Rogowska wyskakała nam o tyczce brąz, albo gdy wręczałam złoty krążek Robertowi Korzeniowskiemu. Te złe chwile to rzecz jasna porażki naszych zawodników, szczególnie te nieoczekiwane. Na olimpiadzie jednak sport się nie kończy - mówi prezes PZLA.

- Polska lekkoatletyka zdobyła w Atenach dwa medale. Zadowala to panią?
- Do ateńskich medali chciałabym doliczyć wiele miejsc punktowanych naszych zawodników oraz ambitną walkę pozostałych. Nasz start mogłabym ocenić na czwórkę. No, może czwórkę z minusem. Należy bowiem pamiętać, że poziom olimpijskich zawodów lekkoatletycznych był bardzo wysoki. A przecież mieliśmy jeszcze kilka szans medalowych. Chcociażby Wiola Janowska, którą podczas biegu rywalka uderzyła w żołądek, co miało duży wpływ na jej dyspozycję. Myślę, że było to celowe zagranie. Czasami takie rzeczy się zdarzają.
- Ponoć mogła to być Lidia Chojecka...
- Nie, na pewno nie. Wiola sama nie wie, kto to zrobił. Zamieszanie było bardzo duże.
- Kamili Skolimowskiej nie udało się obronić złotego medalu zdobytego w Sydney.
- Mimo to był to dobry występ. Kamila uzyskała najlepszy wynik w sezonie, w granicach rekordu życiowego. Miała kilka bardzo dobrych rzutów. Niestety, dwa najdłuższe, które mogły dać jej medal, były spalone. Po prostu tego dnia trafiła na lepsze rywalki. Kamila wciąż pozostaje zawodniczką perspektywiczną. Liczę, że z trenerem Piotrem Zajcewem, z którym współpracuje od niedawna, może dostarczyć nam przyjemnych chwil.
- To samo można powiedzieć o Szymonie Ziółkowskim?
- Dla Szymona był to start wybitnie nieudany. Trudno powiedzieć inaczej o występie zawodnika, który nie potrafił przejść eliminacji, chociaż możliwości ma znacznie większe.
- To było dla pani największe olimpijskie rozczarowanie?
- Na tym samym poziomie oceniam też start kulomiota Tomka Majewskiego, płotkarki Aurelii Trywiańskiej, czyli tych, którzy odpadali w eliminacjach. Więcej spodziewałam się także po Grzegorzu Sposobie. Nasz skoczek wzwyż miał trochę pecha, bo w decydującym momencie pękł mu kolec buta i odbił sobie piętę.
- Pechowe dla nas były te igrzyska...
- Rzeczywiście, było kilka nieszczęśliwych zdarzeń, ale nie brakowało też pięknych momentów. Chociażby właśnie taki, gdy Robert Korzeniowski potwierdzał swą dominację w chodzie na 50 kilometrów, a Ania Rogowska sprawiała ogromną niespodziankę w skoku o tyczce.
- Naszym olimpijczykom z Aten zarzuca się brak woli walki, samozadowolenie za sprawą samego wyjazdu na igrzyska.
- Nie zgadzam się z takim uogólnieniem. Każdego zawodnika trzeba rozpatrywać indywidualnie. W niektórych wypadkach może brakowało większych ambicji, wielu jednak walczyło z całych sił.
- Te igrzyska były rekordowe pod względem afer dopingowych.
- I dobrze, bo pokazały, że nie ma żadnych świętości. Działacze MKOl. i IAAF, chcą by sport był czysty. Cieszę się bardzo, że dopingowiczów się wyłapuje, nagłaśnia się te sprawy, niczego się nie chowa. Oby tych afer w przszłości było jak najmniej.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane