• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

BRAZYLIA - Turcja 1:0 (0:0)

Kryst.
27 czerwca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Saitama, 2002 Stadium
BRAZYLIA - Turcja 1:0 (0:0)

1:0 Ronaldo (49).
Sędzia: Nielsen (Dania). Widzów: 61 065.
BRAZYLIA: Marcos - Lucio, Edmilson, Roque Junior Cafu - Gilberto Silva Ż, Kleberson (85 Belletti), Roberto Carlos, Rivaldo - Ronaldo (68 Luizao), Edilson (75 Denilson). TRENER: Scolari.
TURCJA: Rustu - Fatih, Bulent, Alpay - Davala (74 Izzet), Tugay Ż, Basturk (88 Erdem), Ergun, Sas Ż, Emre (62 Mansiz) - Sukur. TRENER: Gunes.

STRZAŁY: 18 - 9. CELNE: 11 - 3. KORNERY: 7 - 8. SPALONE: 0 - 0. W POSIADANIU PIŁKI: 24 - 30 min.

Piłkarze Brazylii będą przeciwnikami Niemców w finale 17. mistrzostw świata. Dowiedzieliśmy się o tym w momencie zakończenia półfinałowego pojedynku w Saitamie, w którym canarinhos pokonali Turków 1:0 (0:0). Jedynego gola zdobył Ronaldo de Lima. Szóste trafienie napastnika Interu Mediolan pozwoliło objąć mu samodzielne prowadzenie w klasyfikacji snajperów.

Wygrana reprezentacji kraju kawy nie jest niespodzianką. Była faworytem drugiego w tej imprezie spotkania z zespołem spod sztandaru półksiężyca. - Pierwszy mecz wygrali dzięki sędziom - mówił przed meczem Senol Gunes, który z jednej strony w swoim kraju doczekał się pomnika, a z drugiej - opinii najgorzej ubranego mężczyzny.

Turkowi nie można odmówić racji, jednak za drugim razem (czwarty przypadek w historii MŚ podwójnego spotkania tych samych zespołów na jednej imprezie) wszystko odbyło się w duchu fair play.

Ronaldo trafił na początku drugiej połowy. Po podaniu od Gilberto Silvy minął dwóch obrońców i strzelił szpicem buta pomiędzy dwoma następnymi. Znakomicie dysponowany Recober Rustu dotknął piłkę, ale ta wtoczyła się do bramki. Gol Ronaldo umożliwił canarinhos trzeci z rzędu awans do finału mundialu. - To był gol w stylu Romario - stwierdził napastnik. - Nie był zbyt piękny, ale za to ważny. 25-letni gracz chwalił Turków.

Słów uznania dla rywali nie szczędził Luiz Felipe Scolari, szkoleniowiec zwycięskiej ekipy. - Turcja grała twardo. Stworzyła wiele sytuacji - powiedział Scolari.

Turkami targały mieszane uczucia. - Jestem dumny z moich podopiecznych i jednocześnie rozczarowany, że nie udało nam się dać narodowi tureckiemu powodu do radości - patetycznie zauważył trener Gunes.

Także Ilhan Mansiz, turecki napastnik, był niepocieszony.

- Zmarnowaliśmy kilka okazji do strzelenia gola - powiedział. Ilhan chwalił Rustu, bramkarza Turcji, który wielokrotnie ratował zespół od utraty bramki. - Gratuluję Rustu. Natchnął drużynę wiarą - dodał.

W trakcie meczu ulice Stambułu i Ankary mieniły się w czerwonych i białych kolorach. Na początku transmisji kibice głośno dopingowali piłkarzy. W miarę upływu czasu entuzjazm gasł, robiło się ciszej. Kibice nie opuszczali centralnego placu Stambułu, Taksim, mimo ulewnego deszczu. Pracownicy instytucji państwowych otrzymali w pracy czas wolny. Po meczu nie było już entuzjazmu. - Jestem smutny, jednak nie przypuszczałem, że nasi piłkarze zajdą tak daleko. Teraz turecki futbol jest na wysokim miejscu - powiedział 22-letni student Gulsum Yilmaz.

- Turcy są zawiedzeni, ale nikt nie rozpacza - zauważył Roman Dąbrowski, polski piłkarz od ośmiu lat grający nad Bosforem. - Mają szczęście, że dobrze bronił Rustu, a nonszalancko grali Denilson oraz Rivaldo. Inaczej przegraliby wyżej - dodał 30-letni piłkarz Besiktasu.

O wiele goręcej aniżeli w Stambule było w... Paryżu. Interwencja oddziałów policji zapobiegła poważniejszym starciom pomiędzy kibicami Brazylii i Turcji, którzy oglądali mecz na telebimie. Do incydentów na placu przy Hotel de Ville zaczęło dochodzić od momentu strzelenia gola przez Ronaldo.

W meczu był także polski akcent. Gdańszczanin Maciej Wierzbowski partnerował Kimowi Miltonowi Nielsenowi na linii i ze swego zadania wywiązał się bez zarzutu. - Ważne, że nie spalił się nerwowo - powiedział Michał Listkiewicz, były sędzia, a obecny prezes PZPN. - Po cichu liczę, że stanie na linii także w finale.

Zarówno Brazylia, jak i Niemcy zagrają w finale po raz siódmy, ale jeszcze nigdy nie grały przeciwko sobie. Obie ekipy po raz dziewiąty znalazły się w gronie trzech najlepszych drużyn świata.

Brazylia - Turcja
Komentuje Jarosław Kotas:

Brazylijczycy wygrali zasłużenie. Czterokrotni mistrzowie świata troszeczkę mnie zaskoczyli. Grali konsekwentnie i solidnie w obronie, a ich bramkarz, biorąc pod uwagę standardy brazylijskie, był dla mnie mistrzem świata. Turcy zagrali ambitnie, i chwała im za to. Są jednak granice robienia na mistrzostwach świata niespodzianek. Można wygrać jeden, dwa mecze, ale przychodzi moment, kiedy powyżej pewnego poziomu się nie podskoczy. Żeby myśleć o grze w wielkim finale, cały zespół musi grać na sto, sto dwadzieścia procent. W zespole tureckim grało tak trzech, czterech piłkarzy. Nawet Basturkowi, którego gra bardzo mi się podobała, daleko do klasy Ronaldo czy Rivaldo. Brazylia miała dużo sytuacji strzeleckich. Niektórzy mogą czuć się zawiedzeni, że decydującego gola zdobyła w tak niegroźnej sytuacji. Ronaldo uderzył "z dużego palca", a takie strzały są najgroźniejsze. Można je porównać do rzutu z biodra w piłce ręcznej. Mam jedynie nadzieję, że Ronaldo i Rivaldo są już dużymi chłopcami i w finale nie będzie pomiędzy nimi rywalizacji o tytuł króla strzleców. Wiedzą, że ważniejszy jest tytuł mistrza świata.
Głos WybrzeżaKryst.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane