W zespole koszykarek
Lotosu VBW Clima Gdynia gwiazd nie brakuje. Nieoczekiwanie prym w ekipie wicemistrzyń Europy wiedzie od początku sezonu
Agnieszka Bibrzycka. 20-letnia skrzydłowa ma spory udział w siedmiu ligowych sukcesach gdynianek oraz niespodziewanym sukcesie w Bourges ze słynnym CJM Basket.
- To nie jest kwestia jednego czy dwóch występów. Błyszczysz w każdym spotkaniu. Z czego to wynika?
- Czuję, że właśnie teraz, na początku sezonu, złapałam wysoką dyspozycję. Obym ją utrzymała jak najdłużej.
- Czy koleżanki z drużyny dostrzegają, że grasz znakomcie i częściej podają do ciebie piłkę?
- Nie chodzi o to, że podaje się do zawodniczki, która często trafia lub robi zamieszanie. Akcje wynikają z realizowania założeń taktycznych. Czasami trzeba zaś improwizować. Dopiero po meczu mówimy sobie, że ta i ta akcja była dobra, a co innego zagrałyśmy słabo. Mam przyzwoitą średnią punktową, ale słabiej wyglądają zbiórki. Deska jest zarezerwowana dla Małgorzaty Dydek. Ja staram się biec do kontry.
- Gordana Grubin, Magorzata Dydek czy Katie Smith otwarcie cią komplementują?
- Oczywiście. Jeżeli coś mi wyjdzie, to mówią wprost: "Biba, było OK". Potrafią jednak też otwarcie, bez owijania w bawełnę, zganić.
- Której zawodniczki zdanie jest najważniejsze?
- W naszym zespole jest tyle gwiazd, że opinia każdej dla mniej jest ważna. Motywuje to do jeszcze większej pracy.
- W twoim życiu ostatnio zaszło sporo zmian.
- To prawda, jestem z Michałem. Moja sympatia, podobnie jak ja, pochodzi ze Śląska, jest koszykarzem Bobrów Zabrze. Także ma twardy, śląski charakter.
- Twoim najważniejszym cenzorem jest mama, była znakomita koszykarka.
- Jej zdanie bardzo się liczy, wszak to ona była moim pierwszym trenerem. Jest na każdym meczu, zawsze powie co zrobiłam źle, a co dobrze.
- Za dobre występy nagradza domowymi frykasami?
- I bez tego mogę na nie liczyć. Jak ładnie poproszę. to zawsze na stole pojawią się moje ulubione śląskie kluski, modra kapusta, czy rolada.
- A będąc w dobrym nastroju co sama sobie pichcisz?
- Nie umiem gotować! Już wolę coś zamówić. Ostatnio robiłam sobie pierogi, jednak to były gotowe mrożonki. Wysiłek nie był wielki.
- A w jaki sposób nagrodziłaś się za dobrą grę?
- Właśnie czeka mnie egzamin na prawo jazdy. Jak go zdam, to klub mnie nagrodzi. Dostanę klubowego forda fiestę.
- Wróćmy do koszykówki. Który z występów w tym sezonie był dla ciebie najtrudniejszy?
- W Bourges. Głównie ze względu na duży ciężar gatunkowy spotkania. Wyszłam w pierwszej piątce, nie mogłam zawieść. Na szczęście udało się dobrze zagrać i wygrać.
- Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu, nie ryzykuje za bardzo, desygnując 20-latkę do wyściowej piątki, a nie Natalię Wodopianową czy Joannę Cupryś?
- Nie, ponieważ zdaje sobie sprawę, że to ja jestem teraz najlepsza. I nie jest to zarozumialstwo. Za kilka tygodni może być inaczej i nikt do nikogo nie będzie miał pretensji. W pierwszej piątce są cztery pewniaki. Na mojej pozycji można się spodziewać największej rotacji.
- Rywalizacja z Cupryś jest bardzo ostra?
- "Pająk" to wspaniała dziewczyna, znakomicie się dogadujemy. Na wyjazdach zawsze mieszkam z Asią w jednym pokoju i na pewno nie wiąże mi ona sznurówek. Między nami jest 10 lat różnicy, jednak dzięki temu świetnie się uzupełniamy.
- W czwartek mecz z Familą Schio. Czujesz tremę przed inauguracją Euroligi w Gdyni w tym sezonie?
- Jeszcze nie. To uczucie poznam przed samym meczem. Zdaję sobie sprawę, że moja gra rozbudziła apetyty. Oczekiwania wobec mnie rosną.