W poprzednim sezonie żółto-niebiescy dwukrotnie remisowali z Górnikiem 1:1. W pierwszym meczu w Redłowie autorem wyrównującej bramki dla "jedenastki" z Łęcznej był Jacek Fojna. Teraz pochodzący z małego Jaroszowa 23-letni pomocnik gra dla Gdyni. To nasz szpieg, zresztą nie jedyny. Drugim jest nasz niedawny rozmówca, Marcin Mańka, który strzegł bramki Górnika w obu grach z Arką.
- Mój wywiad nie może być kompletny, ponieważ od tamtej jesieni dużo się w Górniku zmieniło, z podstawowego składu zostało może czterech graczy - mówi Fojna, który znalazł się w Górniku z poręki trenera
Pawła Kowalskiego. - Tak często bywa, że gdy piłkarz spełni oczekiwania szkoleniowca w jednym klubie, a my poznaliśmy się w Myszkowie, to w niedalekiej przyszłości trener zabiera go do drugiego. W Łęcznej grałem jednak tylko jedną rundę, ponieważ opcja transferu definitywnego była niemożliwa do zrealizowania. Myszków żądał za dużo pieniędzy.
- Górnik uchodzi za faworyta do awansu. Czy zgodzisz się, że świadczą o tym jego zakupy?- Porażka i remis sprawiły, że zespół zanotował falstart, jednak wobec tak istotnych zmian kadrowych nie jest to wielkie zaskoczenie. Nazwiska nie grają, musi być atmosfera. Trochę potrwa zanim górnicy się zgrają, co zresztą w jakimś stopniu dotyczy również nas. Łęczna faktycznie ma mocną kadrę, wciąż nad nią pracuje, czego dowodem transfer Noconia jako antidotum na kłopoty z obroną, jednak mam nadzieję, że jej marsz w górę tabeli rozpocznie się dopiero w sobotę.
- W ekipie Górnika jest kilka indywidualności, przede wszystkim Bugała i Skwara, ale z drugiej strony, o czym mówił Marcin Mańka, to zespół nie walczący...- To na pewno inna drużyna u siebie i na wyjeździe, jednak nie ma wątpliwości, iż sytuacja zmusi ich do szczególnej mobilizacji. Prawdą jest, że o charakterze Górnika najmocniej decydują bracia Bronowiccy, nie przypadkiem nazywani rotweilerami, ale jest ich tylko dwóch. Agresywna, może nawet ostra gra jest jakimś sposobem na Łęczną. O tym, czy jej liderzy otrzymają opiekunów, zadecyduje trener. Ja wiem jedno, ile trzeba się napracować w tyłach, aby Grzesiu Skwara mógł grać do przodu. Poznałem to w Myszkowie. Paweł Bugała to duże umiejętności, kto wie czy nie na miarę ekstraklasy, lecz zarazem żadnych obowiązków. Chociaż wszystko ma swoje dobre strony - pamiętam jak z Polkowicami, w 90 minucie, przeprowadził indywidualną akcję i strzelił celnie z 16 metrów. W pojedynkę przesądził o wyniku. Na co
Arka nie pozwoli.