Rozmowa z Aleksandrą Chomać
Aleksandra Chomać, absolwentka Szkoły Mistrzostwa Sportowego Polskiego Związku Koszykówki jest kolejną z młodych zawodniczek pozyskanych przez
Lotos VBW Clima Gdynia (czteroletni kontrakt). 19-latka z Sokołowa Podlaskiego po raz pierwszy o możliwości przejścia do mistrza Polski usłyszała w połowie maja.
- To było tuż przed moimi urodzinami. Równie znakomity, jak i nieoczekiwany prezent - mówi środkowa (190 centymetrów wzrostu).
- Rozmawiałam na ten temat bardzo dużo z trenerami Romanem Skrzeczem, Remigiuszem Kociem i Mariuszem Świerkiem, a także z rodzicami. Wszyscy są zdania, że to dla mnie wielka szansa. Łatwo pójść do słabszego klubu, by dużo grać. Jednak niewiele się tam nauczę. W Lotosie jest na odwrót.- W swoich szeregach chciała cię mieć u siebie także Wisła Can-Pack Kraków, która zmontowała silną drużynę. Żałujesz, że nie skorzystałaś z oferty "Białej Gwiazdy"?
- Nie można wejść do jednej rzeki i myśleć o pływaniu w drugiej. To, czy dokonałam właściwego wyboru, pokaże przyszłość. Wydaje mi się, że się nie pomyliłam.
- W maju zdawałaś maturę. Gdyby nie oferta z Lotosu, to co byś dzisiaj robiła?
- Nie chcę do tego wracać, bo to dość trudny temat. Wszystko wskazywało na to, że będę uczyć się w USA i grać w tamtejszej lidze uniwersyteckiej. Formalności były już załatwione. Gdy jednak zaproponowano mi kontrakt w Lotosie, postanowiłam z tego zrezygnować. Ludziom, którzy zorganizowali mi ten wyjazd, nie spodobało to się. Później dowiedziałam się, że wbrew wcześniejszym obietnicom, miałam występować w drużynie niższej ligi. Powiedziałam więc "dziękuję" i "do widzenia". Rozstanie z pośrednikami było jednak więcej niż chłodne.
- Teraz chyba też nie jesteś w najlepszym humorze. Podczas finałów młodzieżowych mistrzostw Europy nie zaprezentowałaś się najlepiej...
- To prawda. Nie było dramatu, jednak stać mnie na znacznie więcej. Nie tylko ja, ale i wszystkie dziewczyny z kadry są tym startem bardzo zawiedzione. Celem był medal. Ale to już jest historia. W przyszłym tygodniu przyjeżdżam do Gdyni i rozpoczynam ciężką, przedsezonową pracę.
- By móc rywalizować z Małgorzatą Dydek?
- To raczej nie wchodzi w grę. Myślę, że na początku wystarczy mi obcowanie i przyglądanie się wielkim gwiazdom z boku. Z tego co wiem, na początek jestem przewidziana tylko do gry w polskiej ekstraklasie. Euroliga musi poczekać.