• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak w Barcelonie

Krystian Gojtowski
13 sierpnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Rozmowa z Waldemarem Białaszczykiem, dyrektorem SKT

Oczy dookoła głowy musiał mieć podczas turnieju Idea Prokom Open Waldemar Białaszczyk. Dyrektor Sopockiego Klubu Tenisowego, jak co roku, gościł na swym obiekcie wielu notabli, z Aleksandrem Kwaśniewskim, prezydentem RP, na czele. Po największej imprezie tenisowej w Polce działacz i jego ekipa nie mają czasu na urlopy. Do gry na kortach SKT jest zbyt wielu chętnych.

- Czym różnił się tegoroczny turniej Idea Prokom Open od poprzednich edycji?
- Przede wszystkim tym, że gościliśmy u siebie absolutną czołówkę męskiego tenisa na świecie. To był dla nas bardzo duży zaszczyt, ale i jednocześnie ogromna odpowiedzialność. Tym większą wartość mają dla nas miłe słowa jakie zewsząd słyszeliśmy. Naszych działań nie był w stanie pokrzyżować nawet deszcz. Nie dotarły do nas narzekania, że kort za wolno chłonie wodę czy plandeki nie spełniają swych zadań. To w dużej mierze zasługa ludzi, z którymi pracuję. Jeszcze raz udowodnili swój profesjonalizm.
- Najważniejszym gościem imprezy był Aleksander Kwaśniewski. Czy wizyta prezydenta była przyczynkiem do dodatkowych prac upiększających obiekt, czy może głowa państwa miała dodatkowe wymagania?
- Nic z tych rzeczy. Aleksander Kwaśniewski jest bardzo skromnym człowiekiem. Znalazł się natomiast czas na spotkanie z prezydentem członków zarządu PZT. Rozmawialiśmy o przyszłości tenisa w Polsce. Przedstawiliśmy mu filozofię naszego działania.
- Czy podczas spotkania po raz kolejny padła propozycja, by prezesem związku został Waldemar Dubaniowski, związany z otoczeniem prezydenta?
- Są prowadzone takie rozmowy. Nie ukrywam, że pełnienie obowiązków prezesa PZT jest dla mnie dużym obciążeniem. Chociażby samo odwiedzanie dwa razy w tygodniu Warszawy jest dużym wyzwaniem.
- Co w tym roku obiekt SKT zyskał na mecenacie Prokomu?
- Prokom po raz kolejny okazał nam bardzo dużą pomoc. Obiekt na pewno wypiękniał. Został odświeżony, odmalowany. Jednak dodam, że z własnych środków przeznaczyliśmy w tym roku 1,5 miliona złotych na budowę nowych ogrodzeń i sanitariatów.
- W tym roku było mniej narzekających kibiców, którzy nie mogli kupić biletów?
- Zdecydowanie tak. To dlatego, że zmieniony został system ich dystrybucji. W ubiegłych latach bywało tak, że bilet został sprzedany z wyprzedzeniem, ale w dniu meczu klient wybierał plażę. Teraz wejściówki były rozprowadzane dzień przed meczem. Pracujemy jednak nad tym, by zwiększyć pojemność trybun o kilkaset miejsc.
- W grę wchodzi większy remont, modernizacja?
- Tymi pojęciami należy się posługiwać bardzo delikatnie, gdyż nie wolno nam zgubić atmosfery i tradycji tego obiektu, a co za tym idzie - także Sopotu. Tego czegoś unikalnego. Przecież sam Juan Carlos Ferrero powiedział, że prócz kortów w Barcelonie nie widział na świecie tak wspaniałego obiektu.
- Największą imprezę w roku macie za sobą. Możecie sobie teraz odpocząć...
- Nic z tych rzeczy. Korty SKT nie są przygotowywane tylko na jeden turniej w roku, by przez następne miesiące miały być zaniedbywane. Odpowiednie ekipy wciąż pracują nad utrzymywaniem pewnego standardu przynależnego temu obiektowi. To dlatego chcą u nas mieć swoje mistrzostwa prawnicy, lekarze. Korty przy ulicy Ceynowy cieszą się prestiżem. W ten sposób tworzy się też legenda tych kortów.
- Kiedy po raz ostatni grał pan w tenisa na swych kortach?
- Nie powiem panu, bo pan nie uwierzy. Usprawiedliwieniem mojej nieobecności były problemy z kręgosłupem, jednak obiecałem sobie, że w najbliższym czasie znów zagram.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane