• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kiedyś mnie trafi

Krystian Gojtowski
5 sierpnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Jak w Barcelonie
Rozmowa z Mariuszem Fyrstenbergiem i Marcinem Matkowskim

Sukces debla Mariusz Fyrstenberg/Marcin Matkowski w turnieju Idea Prokom Open w Sopocie jest największym osiągnięciem naszego tenisa od wielu lat. Dość powiedzieć, że polska para jeszcze nigdy nie triumfowała w turnieju ATP.

- W drodze po pierwszą wygraną w turnieju zaliczanym do cyklu ATP pokonaliście trzy najwyżej rozstawione pary.
Mariusz Fyrstenberg
: - Co prawda przystąpiliśmy do gry z dziką kartą, ale po tych wygranych nikt nie może powiedzieć, że ten sukces osiągnęliśmy kuchennymi drzwiami, bo byliśmy gospodarzami. Byliśmy lepsi.
Marcin Matkowski: - Numerki rozstawienia nas nie interesowały. Skoro pokonaliśmy najlepszych w drabince, oznacza to, że należało nam się zwycięstwo.
- Po challengerze w Hilversum wygraliście kolejny turniej, a tobie, Mariusz, po raz kolejny udało się wyjść cało spod ostrzału Marcina. Miałeś wiele szczęścia, zważywszy, że twój partner wprowadzał piłkę do gry z prędkością 218 kilometrów na godzinę.
M.F.
: - Udało mi się jeszcze raz, chociaż wiem, że kiedyś mnie trafi. Kilka raz czułem powiew piłki przelatującej tuż obok mojej głowy. Wiem, że kiedyś musi być ten pierwszy raz, jednak wolałbym dostać w plecy, albo jeszcze niżej.
M.M.: - Serwis to moja najgroźniejsza broń. Chcąc wykorzystać go do maksimum nie mogę myśleć o ryzyku trafienia Mariusza. Chociaż, przyznaję, jest ono duże.
- Jak dużym atutem Mariusza jest zatem jego lewa ręka?
M.F.
: - Bardzo dużym. Przede wszystkim dlatego, że Marcin ma słabszy beckhend i zawsze próbuje się ustawić na forhend. Rywalom jest trudno rozpracować naszą grę.
- Przed turniejem ani rywale, ani publiczność, ani nawet wy nie wiedzieliście, na co was stać.
M.M.
: - Rzeczywiście, na początku nasza gra była wielką niewiadomą. Z meczu na mecz zyskiwaliśmy pewność siebie. W finale zagraliśmy z czeską parą Frantisek Cermak/Leos Friedl, która zajmuje 11. miejsce na świecie. Grała w tym roku w pięciu finałach, jednak renomy tego debla się nie przestraszyliśmy.
- W sopockim turnieju stracililście dwa sety, oba po przegranych tie-breakach, oba z czeskimi parami. Nasi południowi sąsiedzi są dla was tak niewygodni?
M.F.
: - Szkoła czeskiego tenisa ma bardzo długą tradycję i tylko głupi mógłby zlekceważyć Czechów. To bardzo silni rywale.
- Finał był bardzo emocjonujący i bardzo długi. Przetrzymaliście na krzesełku nawet prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
M.F.
: - Widziałem, że po przegraniu przez nas tie-breaka nie miał najszczęśliwszej miny, jednak mam nadzieję, że nam to wybaczy.
M.M.: - Publiczność i prezydent przeżyli przecież w trzeciej partii wspaniałe emocje.
- Tylko od organizatorów za zwycięstwo otrzymaliście niebagatelną jak na zarobki polskich tenisistów sumę 23 750 euro. Jak podzieliliście te pieniądze?
M.M.
: - Oczywiście, równiuteńko, po połowie.
M.F.: - Na żadne pozatenisowe atrakcje sobie nie pozwolimy. Te pieniądze pozwolą sfinansować nam wyjazdy na kolejne turnieje.
- Wobec tych sukcesów skupicie się teraz na grze podwójnej?
M.F.
: - Oczywiście, jeśli będzie szansa na występ singlowy, to wystąpimy, jednak wiadomo, że teraz dla nas priorytetem jest debel.
M.M.: - Niestety, lista startowa do turnieju wielkoszlemowego US Open jest już zamknięta. Szkoda, gdyż z dzisiejszymi rankingami moglibyśmy myśleć o grze w tym turnieju. Teraz pojedziemy na cykl challengerów we Włoszech, pierwszy rozegramy w San Benedetto.
- Pasujecie do siebie nie tylko umiejętnościami, ale i charakterologicznie?
M.F.
: - Marcin jest bardziej szalony, ja jestem bardziej spokojny. Może dlatego się uzupełniamy.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Wydarzenia

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane