Kazimierz Jaszczerski, trener bramkarzy Arki, podglądał w sobotę "jedenastkę" Jagiellonii, pierwszego przeciwnika żółto-niebieskich w rundzie wiosennej.
- Spędziłem czternaście godzin w pociągu, niewiele mniej w Białymstoku i gorąco wierzę, iż Marek Kusto z piłkarzami będą mieć z tego użytek.
- Co pan widział?- Mecz sparingowy na bardzo dobrym boisku, bo tam, ku mojemu zdziwieniu, nie spadł ani gram śniegu. Na grę z czwartoligowcem trzeba wziąć poprawkę, ale o pewne wnioski można się pokusić. To był już zupełnie inny zespół od tego, którego miesiąc wcześniej widziałem w Olsztynie. W sensie ogólnym wciąż jednak wyraźnie słabszy od Lecha, z którym dwukrotnie sparowaliśmy. To nie ten sam poziom organizacji i dynamiki. Jagiellonia dopiero w drugiej połowie osiągnęła wyraźną przewagę. Przed przerwą, zanim Grad zdobył gola z karnego po dyskusyjnym faulu, sędzia nie uznał gościom prawidłowej, moim zdaniem, bramki, a następnie Dymek obronił rzut karny. Zresztą zespół z Sokołowa Podlaskiego stworzył w tym czasie mnóstwo sytuacji bramkowych. To może być jakaś szansa dla nas, bo przecież w niedzielę gospodarze muszą zaatakować. Swoją drogą, mecz z "Jagą" jest dla mnie bardzo szczególny, ponieważ 27 lat temu piłkarze tego właśnie klubu pozbawili awansu do II ligi Wisłę Tczew, w której grałem. W tabeli grupy barażowej zabrakło nam jednego gola!
- Jak czuje się pan w roli obserwatora? Dotąd drugoligowcy z Trójmiasta zadowalali się kasetami video z zapisem spotkań z udziałem najbliższego przeciwnika.- Każdy sposób jest dobry.
Arka zatrudniła mnie do pracy z bramkarzami, ale, jak widać, w zawodowym klubie, taki sztywny podział trudno ustalić. Jestem przygotowany na to, że podczas najbliższego weekendu zostanę wysłany do Polkowic.
- Temat bramkarzy Arki jest bardzo intrygujący. Jest ich bowiem aż czterech!- I bardzo dobrze! Cieszę się, że stale trenuje znany mi od lat Arek Zagórski. Czterech, to dwie pary, które mogą wygodnie współpracować. Mam wrażenie, że - wbrew wielu informacjom - pozostaniemy w takim układzie do końca sezonu. Trwa zdrowa rywalizacja.
- Jednak od początku przygotowań prezes Milewski proponował układ mniejszy o połowę, z naciskiem na Szyszko i Stanika.- Równolegle swoje przemyślenia miał pan Kusto, skłaniający się ku opcji z trzema golkiperami. To gwarancja bezpieczeństwa. Już cieszę się na naprawdę emocjonującą rywalizację, ale ona może być bardzo dramatyczna. To jest piętnaście spotkań w dwa miesiące.
- Od bramkarza może zależeć los Arki. Kto jest faworytem do roli tego pierwszego?
- Nie ma takiego. Warunki fizyczne preferują Szyszkę i Wosickiego, lecz pewnie nie to będzie decydujące dla pierwszego szkoleniowca.
- Kibice dobrze znają wady i zalety trójki, która jesienią występowała na zmianę.- I ja je szybko poznałem. Słaby przegląd przedpola i taka gra nogami. To główne niedostatki. Pracujemy nad nimi i widać poprawę. Bramkarz często jest środkowym obrońcą. Jego koledzy z formacji defensywnej nie powinni mieć obaw przed zagraniem piłki do tyłu. Słyszałem, że tak wcześniej bywało. Kolejna sprawa, to przesadny spokój moich podopiecznych. Marzy mi się, aby to byli tacy chuligani między słupkami, jak Szamotulski bądź Krupski. Podejrzewam, szczególnie młodszych, czyli Szyszkę i Wosickiego, że krępuje ich fakt, iż nasi obrońcy, to rutyniarze znani z boisk ekstraklasy. Nic to. Również Fornalaka i Szuflitę trzeba ustawiać. Golkiper dużo rzeczy widzi lepiej.
- To wszystko załatwia na specjalistycznych treningach?- Specjalistyczne, to za dużo powiedziane w kontekście cyklu tygodniowego. Pracujemy tak dwa razy w tygodniu po 90 minut, aczkolwiek trener Kusto dba, aby nawet przed zwykłym treningiem strzeleckim bramkarz miał solidną, półgodzinną rozgrzewkę. Golkiper musi być w ruchu.