Arkowcy przystępowali do gry w Kołobrzegu znając wynik z Pobiedzisk. Zwycięstwo praktycznie gwarantowało im upragnioną promocję. Skończyło się połowicznym sukcesem. Aby awans stał się faktem gdynianie muszą zdobyć w ostatnich 4 grach 10 punktów.
Niby sprawa Wojciechowskiego, wywołana przez Flotę, została wyjaśniona (lider Kotwicy odcierpiał karę za kartki w meczu pucharowym, co działacze ze Świnoujścia negują do tej pory), ale i tak niedzielna gra była szalenie ważna dla obu drużyn. Zdecydowanie bardziej zwycięstwo było potrzebne gospodarzom (już teraz się o nich mówi, że za rok chcą... awansować). I to było widać na boisku. Żółto-niebiescy, którzy powrócili do ustawienia 4-5-1 (Smarzyński leczy kontuzję), skupili się przede wszystkim na tym, aby nie stracić bramki. I to im się udało, choć - jak żartowali dziennikarze ze Szczecina - do ostatniej chwili oczekiwano na rzut karny. Odosobnione akcje lidera nie mogły stanowić nadziei na sukces.
Kotwica miała więcej z gry, nic ponadto. Najbliżej szczęścia była w 5 min., kiedy sędzia odgwizdał zagranie ręką niemal na linii pola karnego (techniczny strzał Wojciechowskiego obronił Wosicki) oraz w 68 min. Wtedy to najpierw - po błędzie Wosickiego (nie wyłapał dośrodkowania) - Fornalak wybił na róg piłkę zmierzającą do pustej bramki po uderzeniu Kotuli. Następnie bita z kornera futbolówka trafiła pod nogi Saneckiego, który huknął z 15 m. w poprzeczkę!
Arbiter z Poznania pokazał aż 9 żółtych kartek (!), jednak nie wynikały one z brutalnej gry. Kalkowski chociażby został ukarany za to, że zbyt wolno opuszczał murawę przed zmianą.
Sędzia: Konarski (Poznań).
Widzów 1200.
Skład Arki: Wosicki - Merchut
ż, Fornalak, Serocki
ż, Witt - Kalkowski
ż (75 Radoń), Faltyński, Rybkiewicz (56 Murawski), Stencel, Ulanowski
ż - Pomorski
ż (56 Hartman).
star.