Piłkarze Lechii-Polonii nie zamierzają dłużej czekać, aż sytuacja w ich klubie unormuje się. Nie chcą jechać na planowany od 28 stycznia obóz we Władysławowie. Spotkanie, które odbyło się w środowy wieczór w świetlicy Polonii, nie wniosło nic nowego. Biało-zieloni utwierdzili się w przekonaniu, że nie ma nadziei. Dziś wygląda to tak, że Gdańsk nie ma nawet III ligi.
- Nasze położenie jako drużyny jest tragiczne - mówił
Tomasz Borkowski, kapitan lechistów.
- Zespół lada moment rozpadnie się. Tutaj, w tej chwili, jest tylko czterech zawodników spółki, oprócz mmie jeszcze Bartek Skierka, Robert Kugiel i Tomek Michalski. Każdy z nas pracuje, Robert właśnie rozpoczyna. Pytania są proste. Co z wypłatami i zakazem transferów? Czy jest możliwe, aby spółka uzupełniła kadrę, skoro słyszymy o kierowanych do PZPN protestach kolejnych, byłych zawodników Lechii-Polonii, Klaczki i Preisa? Czy jest sens jechać na obóz, skoro obecnie nie trenujemy? Może powinniśmy zagospodarować środki na zgrupowanie w inny sposób? (to chyba niemożliwe, bo ewentualny sponsor miałby ponoć przelać zapłatę bezpośrednio na konto OPO Cetniewo - przyp.red.)
Czy jest w ogóle ktoś, kto chce i mógłby pomóc klubowi?- Już teraz powinniśmy ostro trenować, bo inaczej na obozie padniemy po pierwszym dniu - argumentował z kolei
Robert Kugiel.
- Wciąż są tutaj ludzie, którzy doprowadzili klub do upadku, którzy od dawna wodzą nas za nos. Osobiście mam tego dość. Doszło do tego, że nie mam kasy na dojazd na treningi. Cztery osiemdziesiąt to już dla mnie wydatek.- Nie spotkaliśmy się po to, aby porozmawiać, co zrobić, żeby sobie pograć - stwierdził
Tomasz Michalski.
- Problem w tym, aby reanimować drużynę, która ma realne szansę na awans do II ligi, przynajmniej szanse sportowe. A drużyny teraz nie ma. Zastanówmy się, jak ma wyglądać trening. W innych klubach przygotowania do wiosny idą pełną parą od dwóch tygodni...Wyznaniom zawodników przysłuchiwali się, oprócz dziennikarzy, dyrektor
Gerard Sobecki, trener
Stanisław Stachura oraz
Mariusz Popielarz, działacz spółki, który w największym stopniu zalazł piłkarzom za skórę. Te żale były skierowane właśnie do niego. Słów Popielarza zazwyczaj unikaliśmy, bo prawie zawsze miały niski stopień wiarygodności.
- Racja całkowicie stoi po stronie zawodników, mają pełne prawo podać klub do Sądu Pracy i z pewnością wyrok będzie korzystny dla nich. Tylko kto i jak wyegzekwuje od spółki pieniądze, skoro tutaj nic nie ma - mówił i zaskakiwał nas różnymi kwestiami. Choćby informacją, iż prezes Zagłębia Lubin w grudniu zadzwonił i zaproponował, że daje za Marcina Kubsika (od lipca będzie za darmo) albo 150 tys. zł albo nic. Tymczasem umowa transferowa wyraźnie określała grudniową płatność na 330 tys. Gdańszczanie odmówili. Dziś faktycznie nie mają nic, ale czy nie powinien dowiedzieć się o tym PZPN.
Następna kwestia dotyczyła OSP Lechia. Popielarz jest pracownikiem MOSiR, więc zdziwiło nas, iż uznał działalność OSP za komercyjną. - Jako gdańszczanin nie wyrażam zgody, aby piłkarze ośrodka za darmo korzystali z boisk przy Traugutta, skoro po kilku latach Lechia sprzedaje ich do Amiki.
Mówił to człowiek, który sprzedał niejednego lechistę. O wątek wychowania młodzieży z duchem sportu już nie pytamy. Pewnie niejeden z młodych lechistów, jak
Krzysztof Rusinek, chciałby grać w Lechii-Polonii. Panie Mariuszu, co pan mu proponuje?
- Panowie, wszędzie w kraju jest bieda, a wy chcielibyście tutaj Eldorado. Nie żyjecie w kosmosie. Moim zdaniem, zespół na 100 procent wystartuje do ligi.Trzymamy za słowo.
.
star
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
