• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

MŚ 2002. "Do widzenia Polsko". Komentarze...

11 czerwca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Do widzenia Polsko! Niestety, pożegnaliśmy się z Mundialem, trzeba stwierdzić, że na własne życzenie. A miało być tak pięknie! Czegóż to nie obiecywali nam selekcjoner, piłkarze i prezesi PZPN po przegranym meczu z Koreą. Przez pełne 5 dni byliśmy faszerowani buńczucznymi wypowiedziami Engela, Bońka, Listkiewicza, Hajty i Wałdocha. Nie mam już zdrowia i sił, żeby cytować te brednie, które okazały się wyłącznie obiecankami - cacankami.

W meczu z Portugalią mieliśmy oglądać krew pot i łzy, no i bramki dla Polski. Obejrzeliśmy, ale gole dla Portugalczyków, po oczywistych błędach naszych obrońców.

Sądzę, że trener Jerzy Engel w Korei strzelił sobie kilka samobójów. Przede wszystkim wykazał karygodny brak konsekwencji. Jak pamiętamy, po porażce z Koreą swoim ciepłym i ujmującym głosem, ale dość pewnie podkreślał konieczność zmian w składzie. I co? I nic! Przeciwko Korei wystawił prawie tę samą jedenastkę (z konieczności musiał zrezygnować z kontuzjowanego Jacka Bąka), która przegrała z Koreą.

Nowością było zaatakowanie rywali, czego wcześniej, nawet w sparingach, nie przerabialiśmy, aż trzema napastnikami. Efekt, aż 2. (słownie: dwa), przyzwoite bo celne strzały w światło bramki rywali. A przecież istotą futbolu jest przede wszystkim oddawanie strzałów na bramkę.

Engelowi trzeba zadać pytanie - po co w towarzyskim meczu na tydzień przed Mundialem z drużyną koreańską dał pograć Cezaremu Kucharskiemu, skoro nie dał mu szansy w meczach mistrzowskich??? A przypomnę, że w tamtym sparingu "Kucharz" strzelił gola. Już nie będę się pytał Engela, ile bramek dla Polski zdobyli jego faworyci - napastnicy.

Po 10. min meczu z Portugalią okazało się, że podporą reprezentacji - w ocenie Engela ma być Arek Bąk. Jak grał? - Każdy widział. Tak to jest jak na Mundialu załatwia się własne interesiki i rozgrywa własną kasę. Szkoda słów...

Ponieśliśmy druzgocącą klęskę z Portugalią i pożegnaliśmy się z Mundialem. Żal gardło i serce ściska, ale może to i dobrze, że tak się stało. Popularne powiedzenie mówi, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Tomasz Jagodziński

PS. Chociaż nie mam zdrowia i sił, dzisiaj ściskam Jerzego Engela. Za jego samobóje!

----------

Nie pastwiąc się nad Engelem i jego rodziną, zacytować wypada klasyka. Przy takim wyniku, powiada Kazimierz Górski, nie trzeba stawiać już żadnych opinii. Rozczarowany może być tylko ten, co słowa trenera, jego podopiecznych i prezesa-dyplomaty brał za rzeczywisty przebieg zdarzeń boiskowych.

Zbudowano opakowanie, ale zabrakło produktu. Drużyna Engela po prostu nie uprawia nowoczesnego futbolu. Zawodnicy z osobna są drętwi technicznie i pozbawieni przeciętnej choćby wyobraźni. Poruszają się wolno i startują ospale, obce jest im wspólne kształtowanie przestrzeni na boisku. Z pojedyńczych manewrów nie wyłaniał się zespół, który chciałby zmierzać do jakiegokolwiek zwycięstwa. Zadufany, bezbarwny z Koreą Płd., zbankrutowany fizycznie i obnażony technicznie do gaci przez Portugalię.

Przy tym trener tak dziwnie bezradny personalnie, że aż chce się wierzyć Janowi Tomaszewskiemu, że to zawodnicy ustalali skład jedenastki.

Klęskę w Korei było widać już w Łodzi. Mecz z Japonią ujawnił mentalność i możliwości na miarę piłkarskiej emerytury. Tylko komentatorzy o dwóch lewych nogach - a pełno ich i w publicznej telewizji, i w lokalnych niemieckich gazetach obrazkowych - nadal tworzyli z tzw. drużyny Engela towarzystwo wzajemnej adoracji. Teraz można trzeźwieć czytając w nagrodę swoje wcześniejsze komentarze.

Formela

----------

Żenujący występ polskich piłkarzy na mistrzostwach świata w Korei i Japonii spotkał się z dezaprobatą ludzi sportu, polityki i kultury. Ton wypowiedzi jest jednoznaczny. Zaskoczenie postawą reprezentacji miesza się ze smutkiem oraz rozgoryczeniem.

ADAM GIERSZ, prezes UKFiS: - Przegrana z Portugalią była dotkliwa. Zawodnicy byli waleczni, ale umiejętnościami wyraźnie ustępowali rywalom. Mamy mało dobrych zawodników. Polska piłka wymaga rozpoczęcia szybkiej pracy organicznej od podstaw. Żeby podnieść poziom ich umiejętności, trzeba dużo zmienić, poczynając od stanu boisk i stadionów, szkolenia młodzieży oraz poziomu trenerów.

ANTONI PIECHNICZEK, były selekcjoner reprezentacji Polski, zdobywca trzciego miejsca na mundialu w 1982 roku: - Szkoda, że w ten sposób kończy się nasza przygoda z mundialem, choć jeszcze został mecz z USA. Najbardziej żal mi wspaniałej atmosfery, jaka towarzyszyła reprezentacji. Trzeba przeanalizować występ i wyciągnąć krytyczne wnioski. Musimy konstruktywnie myśleć o budowie i przygotowaniu drużyny do eliminacji mistrzostw Europy i kolejnych mistrzostw świata. Nie można dopuścić do tego, żeby ludzie odeszli od polskiej piłki. Bo wtedy na nasze stadiony będzie przychodziło jeszcze mniej kibiców, a ci którzy zostają w domach wybiorą oglądanie ligi niemieckiej, hiszpańskiej czy angielskiej.

ANDRZEJ JUSKOWIAK, piłkarz VfL Wolfsburg: - Trudno było o optymizm, ale przegraliśmy wyżej niż spodziewali się sami Portugalczycy. Zwycięstwo przyszło drużynie Antonio Oliveiry bardzo łatwo. Portugalczycy bali się, że Polacy zechcą popsuć im przypadające na poniedziałek święto narodowe. Dodatkowo Oliveira skończył dziś 50 lat. Generalnie polski zespół zawiódł nie tylko swoich kibiców, ale też Portugalczyków, którzy spodziewali się po nim znacznie więcej. Największą bolączką podopiecznych Jerzego Engela był fakt, że doprowadzili do wielu sytuacji jeden na jeden. W ten sposób padły niemal wszystkie bramki. To był portugalski pomysł na polską defensywę, która, ich zdaniem, składa się z zawodników rosłych, wolnych i mało zwrotnych.

HENRYK KASPERCZAK, trener Wisły Kraków: - Polacy zagrali słabo we wszystkich elementach gry. Jestem zawiedziony postawą naszej reprezentacji. Kiepsko spisywała się obrona, niewiele lepiej druga linia, która nie potrafiła wyprowadzić piłki z naszej połowy i konstruować akcji ofensywnych. Nieskutecznie zagrali napastnicy.

Kryst.

----------

ROMAN KORYNT: Jestem załamany, zwyczajnie zdenerwowany. Długa piłka i główka... przecież na to się nie da patrzeć. W reprezentacji nie ma graczy ze smykałką. Obyśmy tylko strzelili gola na tych mistrzostwach. Wkurzyłem się, mimo że nie byłem przygotowany na zwycięstwo. Pierwszy występ potwierdził wnioski z gier towarzyskich. Kadra nie jest w formie i nie tworzy na boisku zespołu. A jednak Portugalia była do ogrania! Przeciwnik nie wspiął się na wyżyny, lecz jednocześnie wynik nie mógł być inny, skoro nasi obrońcy wyczyniali takie rzeczy. Przy trzecim golu Pauleta ograł Wałdocha jak małego chłopca.

JACEK GREMBOCKI: Nie wiem, kto w tym meczu miał grać z kontry. Tym sposobem rywale wbili nam wszystkie bramki! Nie rozumiem, dlaczego pominięto wątek zremisowania tego spotkania. Czy to byłby zły rezultat w świetle remisu liderów grupy? Prawdopodobnie mamy nowy trend w futbolu polegający na pełnym luzie w tyłach. Gdzie asekuracja?! Jak można dopuścić Portugalczyków do gry jeden na jeden? Tak to się kończy, gdy Polacy zapominają o swoich podstawowych walorach, walce i kryciu. Odniosłem wrażenie, iż po klęsce z Koreą kadrowicze postanowili grać na własny rachunek, w pojedynkę uciec od krytyki, która spadnie na reprezentację po powrocie do kraju. Mogło być i 0:6. Nie mieliśmy nawet pół sytuacji na gola, kiedy Portugalii zależało na wyniku. Przez 12 lat byłem ligowcem i wiem, jak trudno osiągnąć choćby drobny sukces w piłce. Dla mnie niewątpliwym sukcesem i zarazem szczytem możliwości Polaków był awans ze słabej grupy eliminacyjnej...

DARIUSZ JASKULSKI: Najbardziej żal mi kibiców, ich rozbudzonych nadziei, wspaniałego klimatu, który wytworzył się wokół polskiej piłki w trakcie eliminacji MŚ. Dwie kompromitujące porażki na mundialu to wszystko zaprzepaściły. To jest druzgoczące. Sam wynik może za wysoki, bo jedną bramkę mogliśmy zdobyć. Inna sprawa, że przed mundialem nie zachowaliśmy realizmu. Nie wiem, co stało się z drużyną. Oczekuję, że wyjaśni to selekcjoner. Tak źle grających obrońców z mocnych klubów europejskich, a głównie mam na myśli Hajtę z Wałdochem, dawno nie widziałem. Doprawdy zdumiewająca jest metamorfoza polskiej defensywy, w eliminacjach tak chwalonej... Jeśli nawet pokusimy się o wniosek, że ofensywna gra biało-czerwonych była jako tako poukładana, to w żaden sposób nie doszukamy się przejrzystych zagrań na wolne pole, otwierających drogę do bramki podań prostopadłych. Nie mamy zawodnika, który potrafi rozwiązać atak niekonwecjonalnym zagraniem. Gra na wrzutki w pole karne była skazana na niepowodzenie. Próby strzałów lepiej przemilczeć. Więcej w nich było poszukiwania alibi dla siebie niż gola dla Polski.

Zebrał: star.
Głos Wybrzeża

Opinie (12)

  • Pozdrowienia z 2018 r.

    W meczu z Kolumbia też mieliśmy oglądać krew pot i łzy, no i bramki dla Polski. Obejrzeliśmy, ale gole dla Kolumbii, po oczywistych błędach naszych obrońców. :)

    • 1 0

  • Witam 16 lat później!

    U nas bez zmian! :)

    • 1 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane