• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Małysz liderem Pucharu Świata

star.
1 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Adam Małysz, po dwóch drugich miejscach w Kuusamo, liderem Pucharu Świata! Na inaugurację sezonu zwyciężali Matti Hautamaeki i Sigurd Pettersen. W polskiej kadrze wszystko zostało po staremu. Koledzy mistrza częściej spadają z progu niż lecą. 120-metrowa "Ruka" była pechowa i zarazem szczęśliwa dla Thomasa Morgensterna, który wyszedł z koszmarnego upadku ledwie z drobnymi urazami. Początek sezonu pozwala sądzić, że jeśli Małysz nie ucieknie konkurentom, rywalizacja będzie jeszcze bardziej zacięta niż w edycji 2002/03 (14 zwycięzców w 27 konkursach).

Kolejność na inaugurację nie mogła nikogo zdziwić. Dla młodszego Hautamaekiego było to trzecie z rzędu zwycięstwo, bo przecież Matti zdominował marcowy finał PŚ w Planicy, bijąc m.in. rekord świata w długości lotu (231 m). Z kolei Małysz wygrał trzy wcześniejsze zawody, w Lahti i Holmenkollen. Minęło osiem miesięcy z kawałkiem, w tzw. międzyczasie - podczas letniej Grand Prix, w której Polak i Fin nie startowali - rządzili na skoczniach Morgenstern i Akseli Kokkonen, ale gdy znowu spadł śnieg, układ pozostał niezmienny. W Finlandii nikt nas nie zaskoczył. Te same nazwiska, te same twarze. Zabrakło chyba tylko Reinhardta Hessa, do którego widoku przyzwyczajaliśmy się przez długie lata. Niemcy mają nowego szkoleniowca. Po ich wynikach można wątpić czy lepszego.

Udane dla nas zawody w Kuusamo nie były jednak udane w kontekście oczekiwanego widowiska. Wszystko zepsuła pogoda (zbyt silny wiatr) i krytykowany Walter Hofer. Dyrektorowi PŚ zarzucono, że w sobotę niebezpiecznie ryzykował zdrowiem zawodników. Ale po kolei.

W piątek wszystko odbywało się w normie, choć z odstępstwami. Hautamaeki wygrał zdecydowanie, już w I serii osiągnął przewagę 9 pkt. nad drugim Janne Ahonenem i 14 pkt. nad piątym Małyszem. Zwycięzca miał najdłuższy skok (139,5 m), drugą długość w konkursie osiągnął następny przedstawiciel gospodarzy, Velli-Matti Lindstroem (awansował z 12. na 3. miejsce), lecz to Polak był najbardziej regularny. Dzięki temu przebił się na podium. Zawiedli wyprzedzający go Norwegowie - Roar Ljoekelsoey i Bjoern Einar Romoeren, a przede wszystkim Ahonen, który spadł na 23. pozycję. Znowu nie wytrzymał presji, czy też przeszkodził mu wiatr?

Nazajutrz Małysz w ogóle nie skakał. Kwalifikacje najpierw przełożono, potem odwołano. Wszyscy zgłoszeni zawodnicy, a było ich 74, przystąpili do konkursu głównego. Zdążyło skoczyć 65. Dla bezpieczeństwa rozbieg obniżono z ósmej na piątą belkę. Wiele prób było nieudanych, upadali Szwed Johan Eriksson i Austriak Andreas Kofler, a mimo to często przerywany konkurs trwał. Czarę goryczy przelał dopiero fatalny upadek Morgensterna, który przekoziołkował w powietrzu i spadł plecami na bulę. - Wstrząśnienie mózgu, złamany palec i siniaki - taka była wstępna diagnoza lekarza. W niedzielę rano już mówiło się, że Thomas jest w jeszcze lepszym stanie. Po prostu cud. Chłopak miał się ponoć palić do występu. Szefowie ekipy zabronili mu jednak opuszczać szpital. Trener Hannu Lepistoe uznał, iż upadek Morgensterna nie był wynikiem podmuchu silnego wiatru, lecz błędu 17-latka. - Thomas dobrze wyszedł z progu, ale później zbyt szybko położył się na nartach.

Inni szkoleniowcy też twierdzili, iż Austriak podjął zbyt dużo ryzyko w stosunku do silnego wiatru. Apoloniusz Tajner oznajmił, że wspólnie z Piotrem Fijasem rozważał wycofanie Małysza z konkursu. - Na szczęście decyzja jury o przerwaniu konkursu załatwiła sprawę...

Odwołany konkurs przeniesiono na niedzielę. Coś takiego zdarza się w skokach niezwykle rzadko. Z konieczności, bo w Kuusamo odbywały się też inne zawody PŚ, powtórka rozpoczęła się o siódmej rano. Mimo że było wyjątkowo ciepło, konkurs nie udał się. Porywisty wiatr wypaczył rywalizację w I serii, a drugą uniemożliwił. Organizatorzy nie mogli odwlekać finału, bo na swój konkurs czekali kombinatorzy norwescy. Małysz jednak nie mógł narzekać...

- Gdy trenowaliśmy w Sankt Moritz, moje skoki były równe i dobre - mówił Małysz na oficjalnej stronie internetowej. - Tutaj było jednak inaczej. Czasem skakałem bardzo dobrze, czasem średnio, miałem problemy z trafieniem w próg, z czego nie byłem zadowolony. Niedzielny skok był jednak niezły. Dobrze trafiłem z wybiciem, choć na zjeździe czułem podmuchy wiatru, które trochę mnie hamowały. Koniec końców, jestem liderem i bardzo mnie to cieszy. Myślę, że przyjdą czasy, gdy wygram konkurs. Może się to stać już niedługo, a może trochę później.

Następne dwa konkursy w Trondheim. Do Małysza należy rekord skoczni "Granaasen" (138,5 m). W ostatnich latach był tam pierwszy, drugi, piąty i szósty.
Głos Wybrzeżastar.

Opinie (1)

  • a ja myślę, że już do końca

    Adaś nie zdejmie żółtego trykotu :))

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane