• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nata AZS AWF Gdańsk - Selmont Baia Mare 24:19

Jacek Główczyński
7 kwietnia 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Piłkarki ręczne Naty AZS AWF Gdańsk wygrały na własnym parkiecie pierwszy mecz półfinałowy Challenge Cup z Selmontem Baia Mare 24:19 (12:9). Rewanż odbędzie się za tydzień w Rumunii. Gra przedwcześnie skończyła się dla Karoliny Kudłacz, która ma złamany nos. Bardzo dobrze spisywała się w bramce Galina Łotariewa, a w siatce rywalek aż dziewięć piłek umieściła Karolina Tomaszewicz.

NATA: Łotariewa, Piłatowska - Truszyńska 4, Orzeszka 1, Stachowska 1, Zimna, Tomaszewicz 9, Bołtromiuk 2, Golińska 2, Kudłacz 5.
SELMONT: Cetateanu, Ziller - Kengyel 5, Ilyes 5, J.L Pop, Craciu 3, Buican 3, M. Pop, Ballint 2, David 1.

Pięścią w pięść
W ćwierćfinale Nata wyeliminowała Uni Ursus Cluj. Gdy w rywalizacji o finał trafiła na inny rumuński zespół, wydawało się, że w tym kraju przeciwko akademiczkom zawiązała się koalicja. Ion Gherhard kategorycznie temu zaprzecza. Wymownie uderza pięścią o pięść, aby obrazowo oddać relacje na linii Baia Mare - Cluj.

- Żadnej pomocy nie było, bo jej nie chcieliśmy. Z Ursusem - delikatnie mówiąc - nie lubimy się. Przed przyjazdem do Gdańska nie oglądaliśmy żadnej kasety z nagraniem meczu Naty. Informacje o rywalu czerpaliśmy jedynie z internetu - zapewnia szkoleniowiec Selmont.

Wkrótce potem naocznie mogliśmy się przekonać, że Rumunki generalnie nie są nastawione przyjaźnie. Na parkiecie równie często jak do arsenału technicznego sięgają po najprostsze środki, czyli ręce i łokcie.

- Dostałam kilka razy mocno, a sędziowie tego nawet nie zauważyli. Później próbowałam nie pozostawać dłużna - mówiła Karolina Tomaszewicz, która po meczu rozdała kilkanaście autografów, a jeden z kibiców poprosił ją o wspólne zdjęcie.

- Jestem w szoku. Autografy rozdawałam dotychczas najczęściej na kadrze, a do wspólnego zdjęcia poproszono mnie po raz pierwszy - przyznaje najskuteczniejsza zawodniczka sobotniego meczu.

Kolejka po sukces
Tego już dawno w trójmiejskim szczypiorniaku nie było. Do europejskiego pucharu w kolejce ustawiły się akademiczki, ale przede wszystkim "ogonek" stał do kasy biletowej! Ostatecznie wszystkich miejsc na trybunach nie zapełniono, ale 1,5-tysięczna widownia zrobiła to, co powinna. Nonstop akademiczki wspomagał głośny doping. Entuzjastycznie przyjmowano też inne panie na parkiecie - zespół taneczny Kamili Barańskiej. Jednak najwięcej braw otrzymała Galina Łotariewa. Im bliżej jej bramki były rywalki, tym lepiej broniła. Przy wyniku 4:2 rywalki dwukrotnie przegrywały pojedynki sam na sam. W 19 min Gala nie dopuściła do remisu, gdy szarżowała Camelia Balint, a chwilę później tak zdeprymowała Ginę Laurę Craciun, że rumuńska kołowa rzuciła niecelnie.

- Zdarzały się lepsze mecze - jak zwykle skromnie ocenia swoją grę bramkarka rodem z Białorusi. - Najważniejsze, że drużyna wygrywa.

Po piwie zakąska
W ćwierćfinale gdańszczanki odprawiły zespół sponsorowany przez browar. Teraz przyszedł czas na "zakąskę", gdyż Baia Mare korzysta ze wsparcia zakładów wędliniarskich. Ale póki co Rumunki nie pozwoliły się zjeść, choć akademicki apetyt był spory.

W 9 min Nata prowadziła 4:1, a kwadrans później 9:5. Trener Gherhard poprosił o przerwanie gry. W drugiej połowie uczynił to w 43 min, gdy Nata zdobyła cztery bramki z rzędu, a jej przewaga wzrosła do 18:12. Aż trzy z nich były dziełem Karoliny Kudłacz. Tym bardziej szkoda, że w 44 min 18-latka została powalona na parkiet przez Craciun. Rumunka otrzymała dwie minuty, ale mała to pociecha dla Karoliny, która musiała odwiedzić szpital, gdzie stwierdzono złamanie nosa.

Rumunki się cieszą
Obie drużyny nie grzeszyły skutecznością. Kłopoty miały zwłaszcza przy rzutach z drugiej linii. Pole maweru Naty bvyło praktycznie żadne. A skoro nie było zmnienniczek, to trener Ciepliński ratował się zmianą ofensywnego ustawienia. Nawet Agnieszka Truszyńska próbowała atakować ze... skrzydła. Dobrze, że w końcówce przełamała się rekonwalescentka, Daria Bołtromiuk, ładnym strzałem podwyższając na 23:17. Chwilę wcześniej 6-bramkową przewagę pozwaliła utrzymać Monika Stachowska. Na 23 sekundy przed końcem z karnego zapunktowała Tomaszewicz, ale tuż przed ostatnim gwizdkiem tym samym zrewanżowała się Annamaria Ilyes.

Rumunki padły sobie w objęcia, z uśmiechem przybijały "piątki". Akademiczki były bardziej powściągliwe. A przecież za tydzień rozpoczną mecz z wynikiem 4:0, a jeśli rzucą co najmniej 20 bramek, to w Rumunii zadowoli je nawet pięciobramkowa przegrana.

JERZY CIEPLIŃSKI (trener Naty): - Przy bardzo dobrej grze Gali Łotariewej była szansa na to, aby wygrać ten mecz wyżej. Trzy, cztery bramki w zapasie więcej, pozwoliłyby nam spokojnie jechać na rewanż. Cóż, zdobywamy dopiero doświadczenie w spotkaniach o taką stawkę, a rywalkom trzeba oddać, że grały twardo w obronie. Na pewno nie można powiedzieć, że awans do finału nam uciekł. Szkoda tylko, że kurczy nam się kadra osobowa. A wszystko wskazuje na to, iż lepsza będzie nie ta drużyna, która więcej potrafi pod względem sportowym, ale po prostu silniejsza fizycznie.
ION GHERHARD (trener Selmontu): - Nie jestem usatysfakcjonowany wynikiem. Jeśli dobrze policzyłem, nie wykorzystaliśmy ośmiu sytuacji sam na sam z bramkarką. Lepsze też mogło być sędziowanie. Mam na myśli zbyt wiele rzutów karnych dla Naty. Jednak zwycięstwo gdańszczanek było zasłużone. Były dobrze przygotowane do gry pod względem fizycznym. Nie wiem, która drużyna awansuje do finału. Zapewne... lepsza. Być może także lepiej zmotywowana. I wcale nie mam na myśli pieniędzy.
Jesteśmy prywatnym klubem i o takich sprawach decyduje prezydent, ale dopiero, gdy osiągniemy jakiś wynik.

AGNIESZKA TRUSZYŃSKA (kapitan Naty): - Kaseta, którą dysponowaliśmy, nie oddawała skali trudności przeciwnika. Zostałyśmy zaskoczone twardą obroną. Rumunki grały jeszcze bardziej na faul niż czyni to w naszej lidze Piotrcovia. Jeśli w rewanżu sędziowie pozwolą im tak mocno bić, to może być ciężko o sukces. W trakcie gry musiałyśmy spłaszczyć obronę, gdyż rozgrywające dobrze współpracowały z kołową.
KAROLINA TOMASZEWICZ (najskuteczniejsza zawodniczka meczu): - Po tym wyniku pozostał niedosyt. Gdybyśmy były lepiej dysponowane rzutowo, mogłoby być wyżej. Inna sprawa, że rywalki to bardzo dobry zespół, szybki, grający na zwodzie, zdecydowanie walczący w obronie.
Agnieszka Golińska (skrzydłowa Naty): - Zadatek nie jest bezpieczny. Do Rumunii nie można jechać po to, by bronić wyniku z Gdańska, ale atakować. Rywalki grają brutalnie w obronie. Próbowałyśmy odpowiedzieć im konsekwentną realizacją założeń taktycznych.

Opinie (6)

  • ... to tylko arytmetyka

    p.Jacku,
    24 odjąć 19 to się równa 5
    pozdrawiamy :-)))

    • 0 0

  • Do 1A

    Pucharowa arytmetyka jest inna niz tak, ktorej uczymy sie w szkole. Jesli Nata przegra w Rumunii piecioma bramkami, a nie zdobedzie co najmniej 19 bramek, to zostanie wyeliminowana z rozgrywek. Na przyklad 18:23. Stad jako o zadatku w kontekscie dwumeczu trzeba pisac o 4:0 a nie 5:0. Dla niektorych rzeczywiscie wywod moze byc zbyt trudny, ale dla kibicow zapewne doskonale zrozumialy.

    • 0 0

  • Dobrze jest napisane baranie!

    Widze ze ty malo znasz sie na matematyce a napewno wogole na sporcie po co czytasz wyniki jak nawet nie wiesz ile mozna przegrac.

    • 0 0

  • JESTEŚCIE SUPER

    BARDZO MI SIĘ PODOBAŁ MECZ Z RUMUNKAMI!!!!!!!!!!SUPER GRAŁA GALA

    • 0 0

  • Ciesze sie ze dwa bebny i trabka kibicow Gedanii mogly sie na cos przydac.POZDROWIENIA dla corki trenera Cieplinskiego od trabkarza!

    • 0 0

  • Ciesze sie ze dwa bebny i trabka kibicow Gedanii mogly sie na cos przydac.POZDROWIENIA dla corki trenera Cieplinskiego od trabkarza!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane