Rozmowa z Tatianą Troiną
Tatiana Troina będzie dzisiaj jedną z tych osób, od których zależy nastrój koszykarskich kibiców w Polsce przez kilka najbliższych dni. Skrzydłowa
Lotosu VBW Climy Gdynia zapewnia jednak, że to nie ona będzie grała pierwsze skrzypce w trzecim spotkaniu z Pays Basket 13 w ćwierćfinale play off Euroligi. Te słowa można odebrać jedynie jako przekomarzanie. Białorusinka zalicza na boisku nie tylko kolejne minuty, ale i zdobywa punkty, zbiórki, czasami faule i straty. Słowem - walczy.
- Chyba rozmawiasz z niewłaściwą osobą. To nie ja przecież będę najważniejszą postacią tego spotkania - rzuca 22-letnia Białorusinka.
- Kto wie, czy to nie twoje akcje i nie twoje punkty zadecydują o być albo nie być Lotosu w Final Four.
- To rzeczywiście jest możliwe, bo po wejściu z ławki na boisko zawsze staram się dawać z siebie wszystko. W zależności od tego ile minut trener da mi pograć, tyle minut będę się bić. Na boisku się nie odpoczywa, tylko walczy. Jednak w dalszym ciągu będę obstawała przy swojej opinii: to nie ja będę robiła dla ludzi pogodę albo niepogodę w środowe popołudnie.
- Pierwszy mecz z Pays wygrałyście bardzo wysoko. Porażka w rewanżu była dla ciebie zaskoczeniem?
- Na pewno nie. Już pierwsze minuty pokazały, że będzie nam bardzo ciężko. Gdy na spokojnie oglądałyśmy mecz na wideo, to nasza gra wyglądała bardzo dobrze. Ktoś patrzący z boku nie pomyślałby, że możemy to przegrać. Widać było jednak, że w naszej grze są zgrzyty, trudno nam było złapać właściwy rytm.
- Zlekceważyłyście rywalki?
- Na pewno bardzo wysokie zwycięstwo w pierwszym spotkaniu mogło mieć na nas zły wpływ, z czego nawet nie zdawałyśmy sobie sprawy. Takie podświadome obniżenie poziomu koncentracji. Do tego ta ich hala jest taka mała, duszna. Weszło chyba też więcej ludzi niż powinno. A my nie miałyśmy swojego dnia. Przy niektórych pudłach mogłyśmy mówić o pechu. To wszystko złożyło się na to, że teraz zagramy z nimi po raz trzeci.
- Do którego spotkania będzie podobny wasz trzeci mecz z Francuzkami?
- Nie będzie podobny do żadnego z wcześniejszych meczów. Będzie zupełnie inny. Jestem przekonana, że Francuzki bedą walczyć, bić się o każdą piłkę. To będzie bardzo trudny, euroligowy pojedynek, jakich już wiele w tych roku rozegrałyśmy.
- Jak to się ułoży?
- Wierzę, że po naszej myśli. Że Harrower nie będzie już taka pewna na rozegraniu i nie wpadnie jej żadna szalona trójka, że zatrzymamy Mandić, a Lesdema i Kireta nie będą miały czego szukać pod koszami.
- Ewentualny awans do Final Four będzie twoim największym sukcesem w karierze?
- Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłam. Zapewniam jednak, że nie mam kłopotów ze snem. Najlepiej się koncentruję kiedy dużo śpię. A w sny, czy talizmany nie wierzę. Wierzę w swoje umiejętności.