Piotr Burlikowski spędził niedzielę w rodzinnej Bydgoszczy, gdzie pojechał specjalnie na imieniny małżonki, Katarzyny. Niestety, wracając do sobotniego spotkania, na chwilę zmąciliśmy jego dobry nastrój.
- Co tu kryć, zagraliśmy słabo. Szczakowianka była zespołem lepszym i wygrała zasłużenie - przyznał 30-letni napastnik, który po raz pierwszy wystąpił w podstawowym składzie "żółto-niebieskich".
- Zagrał pan bardziej w pomocy, co jest chyba zaskoczeniem.- Wysuniętym napastnikiem był Sławek Kułyk, praktycznie za nim operował Andrzej Jasiński. Ja byłem za tą dwójką. Wyglądało to nieco na wariant defensywny, ale moją rolą jest grać i podporządkować się woli szkoleniowca. Nie zaś komentować taktykę. Zakładam, że pojutrze zagramy inaczej. Musimy wygrać.
- Na boisku zabrakło Sermaka...- Zdaje mi się, że byliśmy przygotowani na wyłączenie go z gry, lecz - jak się okazało - gospodarze radzili sobie i bez trenera.
- Dlaczego Arka gra słabo?- Jestem w Gdyni zbyt krótko, aby dokonywać ocen, jednak już to w pewnym stopniu stanowi odpowiedź. Zespół powstaje z dnia na dzień, a przecież warunkiem dobrej gry jest zgranie. Na to potrzeba czasu, którego nie mamy. Dobrze, że już ta runda się kończy.
- Zostanie pan tu dłużej?- To temat do rozmowy dopiero na przyszły tydzień. W tej chwili moje myśli krążą wokół spotkania z Polarem. Dotąd usłyszałem tylko, że wiosną szefowie klubu widzieliby mnie w drużynie.
- Wyjeżdżacie do Władysławowa. Drugoligowcy z Trójmiasta nigdy nie praktykowali czegoś takiego.- Czy to dobry pomysł, okaże się po meczu. Jeśli przegramy, z pewnością nie zabraknie osób, które zanegują potrzebę takiego wyjazdu. Obyśmy wygrali, bo sytuacja jest arcytrudna.
- Jakie jest źródło sukcesów Szczakowianki?- To zespół typowo śląski. Prezentuje bardzo solidny, acz mało finezyjny futbol. Obecnie znajduje się na wysokiej fali. Dobra fala to jest coś, czego brakuje nam. Mam wrażenie, że dwa-trzy dobre spotkania odmieniłyby Arkę.
star.