- Ja ciebie, Laguna, znam! - takimi żaratami kibice Prokomu Arki Gdynia komentowali decyzję sędziego z 75 minuty, kiedy gdynianin Łukasz Kowalski w meczu z Ruchem Chorzów zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Arbiter jednak nakazał grać dalej. Wyniku ostatniego w tej rundzie meczu ligowego przy Olimpijskiej nie wypaczył, bo już wtedy gospodarze wygrywali 2:0. Mogli prowadzić znacznie wyżej. Brakowało skuteczności lub na wysokości zadania stawał Sebastian Nowak.
1:0
Ława (13), 2:0
Pilch (66).
Sędziował
Witkowski (Warszawa).
Widzów: 4 000.
PROKOM ARKA: Chamera - Kowalski, Woroniecki, Wojnecki - Pudysiak, Piskuła, Sobieraj
Ż, Murawski, Jelonkowski
Ż - Pilch (89 Sarnecki), Ława
Ż (70 Ulanowski). Trener: Dragan.
RUCH: Nowak - Bartos
Ż, Mrózek, Pokładowski
Ż (68 Musiał), Jarczyk (46 Wawrzyńczok) - Błażejewski, Toborek (62 Hejnowski), Smarzyński, Ćwielong - Śrutwa
Ż, Bizacki. Trener: Wyrobek.
Żółto-niebiescy od pierwszej do ostatniej minuty kontrolowali przebieg meczu. Pod bramką Sebastiana Nowaka, którego chętnie u siebie widziałyby kluby norweskie, robiło się gorąco. Już w szóstej minucie zapachniało golem. Na bramkę Ślązaków uderzał Krzysztof Piskuła, ale Nowak odbił piłkę. Po dobitce
Marcina Pudysiaka piłka minęła słupek. Trzy minuty później Piskuła wypuścił w bój Ławę, ale bramkarz Ruchu pokazał, że potrafi także grać na przedpolu. Wreszcie w 13 minucie Ława silnym uderzeniem z pięciu metrów nie dał szans Nowakowi, wykorzystując nagranie "Pudysa" z prawej strony. Tenże pomocnik mógł sam zdobyć gola w 26 minucie, ale chybił po uderzeniu z siedmiu metrów. Jeszcze przed przerwą Arka zdobyła drugiego gola, a arbiter go nie uznał. Murawski trafił piłką w poprzeczkę, ale bramka zdobyta z dobitki padła ze spalonego.
Także w drugiej połowie, mimo ulewy, arkowcy mieli wiele okazji do podwyższenia rezultatu. Udało im się tego dokonać w 66 minucie, kiedy najlepszy na boisku Rafał Murawski ograł trzech rywali i wyłożył piłkę
Grzegorzowi Pilchowi. Ten w sytuacji sam na sam nie miał problemów z pokonaniem chorzowskiego bramkarza. Ława i Pilch zdobyli swoje czwarte bramki w sezonie, co oznacza, że zrównali się zdobyczami z Robertem Dymkowskim.
- To nie jest tak, że teraz wyszedłem z cienia Roberta. Jednak zmieniła się moja rola. Wtedy mu dogrywałem, teraz strzelam - zauważył
Pilch.W 61 minucie arbiter nie uznał bramki zdobytej przez gości, stwierdzając, że Piotr Ćwielong był na spalnoym. Najbardziej kontrowersyjne zdarzenie miało miejsce na kwadrans przed końcem, kiedy Łukasz Kowalski w siatkarskim stylu zbił ręką dośrodkowanie jednego z chorzowian w polu karnym. Tomasz Witkowski podniósł gwizdek do ust, spojrzał na asystenta i... wskazał na rzut rożny. Kibice miejscowych przyjęli tę decyzję z niedowierzaniem. Po meczu koledzy z drużyny żartowali z gdyńskiego obrońcy.
- "Kowal" nie może wyjść z szatni, bo go ręka boli. Wie pan, takie uderzenie - dowcipkował
Jerzy Wojnecki.
- Piłka była... na styku, ale raczej nie było ręki. Żadnego zagrania nie było, a świadomego tym bardziej - mówił
Kowalski.
- Może coś tam było, ale chyba raczej jakiś odruch bezwarunkowy - w końcu rzucił tajemniczo.
Po meczu najbardziej uaktywnił się
Mariusz Śrutwa, który przez całe spotkanie był niewidoczny. 33-letni napastnik niemal z pięściami rzucił się na trójkę sędziowską. Odciągać go musieli i koledzy z drużyny, i arkowcy.
- To jest sk... - krzyczał po spotkaniu.
- Nie mówię, że przegraliśmy w Gdyni przez sędziego. Mówię tylko, że jeżeli ktoś zagrywa piłkę w polu karnym ręką, to jest rzut karny. I nieważne, czy jest 1:0 czy 2:0. Jeśli główny tłumaczy się, że nie widział, to jeszcze potrafię to zrozmieć, ale że liniowy tego nie widział... Stoi w linii prostej, to znaczy, że po prostu nie chciał widzieć - mówił wzburzony.
- Gopsodarze wygrali zasłużenie, byli szybsi i bardziej wybiegani. Jednak jakieś fair play obowiązuje, a panowie sędziowie w momencie zagrania ręką przez zawodnika gospodarzy o tym zapomnieli - zauważył trener
Wyrobek.- To nie było porywające widowisko. Graliśmy u siebie już lepiej. Był to jednak lepszy mecz od spotkania z Radomiakiem. Dzisiaj poprzeczka została nam ustawiona wyżej - skomentował spotkanie gdyński szkoleniowiec.
16. kolejka.
ŁKS Łódź - Widzew Łódź 2:2 (0:1); Niżnik (49, 75-karny); dla Widzewa - Pawlak (23-karny), Lato (59). Żółte kartki: Wyparło, Golański, Mysona, Niżnik, Słowiński (ŁKS), Pesković, R. Michalski, Lato (Widzew).
Widzów 14 500.
GKS Bełchatów - Szczakowianka Jaworzno 1:0 (0:0); Popek (62). Żółte kartki: Hinc, Kuranty (GKS), Bledzewski, Górak, Seweryn, Copik (Szczakowianka). Widzów 3 000.
Górnik Polkowice - RKS Radomsko 3:1 (2:1); Jeziorny (6, 28), Gancarczyk (85) - Berensztajn (27). Żółte kartki: Smoliński, Jeziorny, Majewski, Adamczyk (Górnik), Kowalski, Bednarz, Kukulski, Dopierała (Radomsko). Czerwona kartka: Dopierała - 72 minuta za drugą żółtą. Widzów 500.
MKS Mława - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 0:1 (0:0); Kosiorowski (58). Żółte kartki: Butrym (Mława), Bilski (Świt). Widzów: 1800.
Korona Kolporter Kielce - Radomiak Radom 2:1 (1:0); Bilski (11), Michalski (56-samobójcza) - Bonin (49). Żółte kartki: Wójcik, Hermes (Korona), Wysocki, Lesisz (Radomiak). Widzów 4 000.
Piast Gliwice - Stasiak KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 1:3 (1:1); Bodzioch (23 - głową) - Kaczmarek (55-karny, 90), Podstawek (7). Żółte kartki: Bodzioch, Gamla, Kędziora (Piast), Kaczmarek, Sojko (KSZO).
Widzów: 100.
Kujawiak Hydrobudowa Włocławek - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:1); Klatt (15, 91) - Kobeszko (31), Pawlak (86). Żółte kartki: Gaca, Białek (Kujawiak), Kulig, Pawlak, Chańko (Jagiellonia). Widzów 2 000.
Zagłębie Sosnowiec - Podbeskidzie Bielsko- Biała 1:3 (1:1); Lachowski (36) - Błasiak (72, 79), Pater (6). Żółte kartki: Łuczynek, Pitry, Twardawa (Zagłębie), Kompała, Błasiak (Podbeskidzie). Czerwona kartka: Błasiak - 84 minuta za drugą żółtą. Widzów 3 000.
Prokom Arka Gdynia - Ruch Chorzów 2:0.