• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przerwany rejs

jag.
24 marca 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
To mógł być ostatni dzień rejsu Romana Paszke i jego załogi. Wczoraj rano żeglarze wpłynęli do Kapsztadu. Przymusowy postój z powodu złamania bomu grota niweczy ambitny zamiar opłynięcia globu w czasie krótszym niż trzy miesiące. Zresztą nikt jeszcze nie dokonał tego na jednostce jednokadłubowej, a taką dysponują Polacy.

Żeglarze mieli pokonać około 27 tysięcy mil. Wyruszyli 18 lutego. Trzydziestego dnia, po pokonaniu blisko ośmiu tysięcy przytrafiło się nieszczęście. Blisko pięć dób jednostka płynęła na awaryjnym ożaglawaniu, aby schronić się w Kapsztadzie. W RPA zapadnie decyzja, czy rejs będzie kontynuowany.

- Złamany bom trzeba oczywiście wymienić. Podczas postoju sprawdzona zostanie także część podwodna jachtu. Ale nie tylko od stanu technicznego jednostki jest uzależniona dalsza żegluga. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki jest dalszy sens rejsu. Do momentu awarii opłynięcie świata w 90 dni było realne. Teraz musimy przyjąć, że tracimy około dwóch tygodni. Tyle zajmie nam naprawa jachtu i powrót do miejsca, z którego zawracaliśmy. Ponadto do tego czasu znacznie pogorszą się warunki żeglugi. Będzie więcej gór lodowych na trasie, którą zamierzaliśmy płynąć. Myślę, że ostateczna decyzja podjęta zostanie w środę - przyznaje Jarosław Kaczorowski, koordynator lądowy rejsu Banku PBH oraz uczestnik regat The Race.
Głos Wybrzeżajag.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane