• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowa z Dariuszem Ulanowskim

Stanisław Rajewicz
28 stycznia 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 

Arka Gdynia


- Pewnie nie wszyscy kibice wiedzą, że z liczbą 250 występów - licząc te ligowe i pucharowe - w żółto-niebieskich barwach, jest pan w tej chwili piąty na klubowej liście wszech czasów. Miejsce w historii Arki ma pan więc honorowe. Od dzisiaj tworzy pan również historię całej trójmiejskiej piłki.

- I to jest dla mnie rzecz najbardziej niesamowita. W ósmym roku występów w Gdyni spotyka mnie coś takiego. Dużo poświęciłem piłce i często działo się to kosztem rodziny.

- Najpopularniejszy znaczy najlepszy?

- Nie dla mnie. Albowiem wybierają kibice. Na moim miejscu mógł być każdy z finalistów.

- To chyba nie tylko zwieńczenie dobrej gry w całym roku, ale właśnie podsumowanie dotychczasowej kariery.

- Może nie tyle dobrej, ile równej gry, ponieważ udało się mi ustabilizować formę. Uniknąłem wpadek, bo przecież słabszych meczów uniknąć nie sposób. W sensie ogólnym, to rzeczywiście nagroda podsumowująca moją karierę. Jednak pragnę grać dalej i jeszcze lepiej. Zdaję sobie sprawę, że tytuł najpopularniejszego postawił przede mną nowe wymagania.

- Po raz pierwszy, przynajmniej od dobrych dziesięciu lat, wyniki plebiscytu trzymaliśmy do końca w absolutnej tajemnicy. Proszę nie mówić, że to zły pomysł.

- Kiedy przed prezentacją drugiego piłkarza, usłyszałem, iż jest to stały uczestnik finałów, nogi pode mną się ugięły. Byłem bardzo wzruszony. Przecież ja debiutuję w dziesiątce. Rzeczywiście wielka niespodzianka. Choć wielu znajomych przepowiadało, że znajdę się w pierwszej trójce, cieszyłem się z samego faktu obecności w gronie laureatów. Nie bardzo wierzyłem, że mogę być tak wysoko.

- Jest pan piłkarzem wyjątkowym z kilku względów. Przede wszystkim do niedawna pracował pan w stoczni.

- Od szóstej do czternastej pracowałem jako kierowca wózka akumulatorowego w Stoczni Gdynia. Teraz, dzięki przychylności panów Wiesia Bartkowiaka, mistrza na wydziale WN oraz mojego brygadzisty, Tadeusza Kruka, jestem na urlopie bezpłatnym do maja. Bez znajomości nie załatwiłbym tego.

- Od razu dodajmy, że nie był to etat fikcyjny.

- Gdyńska stocznia to już firma prywatna. Czasy, gdy zatrudnieni tam piłkarze przychodzili tylko po to, aby podpisać listę, skończyły się. Swoje osiem godzin trzeba odpracować.

- Nadgodziny też?

- W moim przypadku było to niemożliwe, ponieważ zawsze spieszyłem się na trening.

- Tak z ręką na sercu, proszę powiedzieć, czy można pogodzić obowiązki zawodowego piłkarza z inną pracą.

- Godziłem je, wydaje mi się, że z powodzeniem, przez dwa lata. Zacząłem pracować za kadencji trenera Stachury. U pana Gierszewskiego, już po awansie do drugiej ligi, dalej dawałem sobie radę. Trenowaliśmy o szesnastej, więc w drodze ze stoczni na stadion, miałem jeszcze czas, aby wstąpić do domu po torbę ze sprzętem. Do konfrontacji doszło dopiero po przyjeździe pana Pisarskiego. Kłopot polegał na tym, że treningi zostały przeniesione na godziny przedpołudniowe.

- Proszę wybaczyć, ale to intrygujący temat. No to jeździł pan wózkiem po stoczni...

- Rozwoziłem materiały z warsztatu na statek, także rozładowywałem je. Normalna praca fizyczna

- Kibice chyba nie uwierzą.

- To jeszcze nic. Przez pierwsze trzy miesiące pracowałem na statku. Wchodziłem na niego z kablem spawalniczym na plecach. Pięćdziesiąt kilogramów i siedemdziesiąt schodków w górę. Na szczęście, to się skończyło, też przy pomocy Wieśka Bartkowiaka.

- Dodatkowa praca to taki zawór bezpieczeństwa.

- Przede wszystkim. Nie gra się w piłkę wiecznie, a w Trójmieście piłkarzowi raczej trudno marzyć o wysokich zarobkach. Poza tym człowiek mam pewność co do ubezpieczenia.

- Czy, biorąc urlop bezpłatny, stracił pan finansowo?

- Nie.

- Myśli pan o powrocie do stoczni?


- Wolałbym, aby moja kariera potoczyła się tak, żebym nie musiał wracać. Oczywiście, podstawowym warunkiem jest utrzymanie się Arki w drugiej lidze, w co gorąco wierzę. Jeśli spadniemy, raczej na pewno opuszczą klub wszyscy gracze z zewnątrz i znowu zostaną wyłącznie miejscowi. Wątpliwe, aby było inaczej. W lipcu wejdzie prawo Bosmana, po raz pierwszy będę wolnym zawodnikiem, lecz, szczerze mówiąc, trudno byłoby mi wyjechać z Gdyni. Nawet po degradacji. Z tym miastem wiążę swoją przyszłość. Moja żona, która również pochodzi z okolic Słupska, tak samo. W 1994 roku nie wiedziałem jak się oswoję w tak dużym mieście, ale dziś jestem szczęśliwy, że trafiłem do Gdyni. Pomimo licznych niepowodzeń. Przez sześć lat tułaliśmy się po boiskach trzeciej ligi.

- Jest pan jak Grzegorz Witt. Arkowiec z wyboru. Bo przecież nie z urodzenia.

- Można tak powiedzieć. Jestem arkowcem. Jak tysiące wspaniałych kibiców, którym chciałbym podziękować. Także sympatykom piłki z Gdańska, czy Wejherowa, bo słyszałem, że głosowali na mnie.

- Jesienią udzielił pan ciekawego wywiadu dla "Gazety Morskiej". Przepytywał pana Waldek Ulanowski, kolega z rodzinnego Potęgowa. Rzeczywiście trzeba stamtąd uciekać?

- Tam nie ma nic. To nie jest to Potęgowo, pod Wejherowem, dokąd jeździ się nad jezioro. Pochodzę z Potęgowa za Lęborkiem. Kto może, wyjeżdża stamtąd.

- Słyszeliśmy, że dużą ma pan rodzinę.

- Oj, tak. Pięciu braci i trzy siostry.

- Przyjeżdżają na mecze Arki?

- Już dość długo jestem poza domem. Pochłonięty samodzielnym życiem nie jestem aż tak zżyty z rodziną. Choć początkowo tęskniłem za domem, nasz kontakt stał się z czasem jakby mniejszy. Rodzina rzadko przyjeżdża na Arkę. Może była ze trzy razy. Częściej przyjeżdżają teściowie, choć mają do Gdyni jeszcze dalej. Mieszkają w Strzelinie. Akurat w tej chwili teściowa pilnuje mojego syna.

- Otóż to, jest z nami pana żona, Marta. Ślub odbył się w 2000 roku, prawda.

- Właśnie w Strzelinie. A znamy się już od ośmiu lat.

- A owocem miłości jest...

- Hubert, który liczy sobie 16 miesięcy.

- Skoro pan nie pracuje, ma więcej czasu.

- Ze cztery godziny więcej. Wolny czas poświęcam rodzinie. Nikt, ani nic, oprócz Marty i Huberta, mnie nie zajmuje. Gdy pracowałem, było tak: jak wychodziłem, to Hubert spał, jak wracałem, też spał. I tak przez kilka miesięcy syn rósł właściwie beze mnie.

- Powspominajmy jeszcze. Kto ściągnął pana do Gdyni?

- Jacek Dziubiński. Tak naprawdę, to zasługa Romana Kozakiewicza, osoby, która bardzo pomogła mi w życiu. Kiedy odbywałem służbę wojskową w Nowej Wsi Lęborskiej, namówił mnie do gry w miejscowej Tęczy, którą prowadził. Załatwił, że mogłem zwalniać się z jednostki. A potem polecił mnie Dziubińskiemu.

- Co pan robił w wojsku?

- Przez półtora roku byłem kierowcą czołgu.

- Jak Grigorij Saakaszwili z czterech pancernych?

- Tak, tyle że czołg był nowocześniejszy, bo T-65. Pięcioosobowa Merida.

- Ma pan jakieś zdjęcia z tamtego czasu?

- Mam, ale wolałbym zatrzymać je w domowym archiwum (śmiech). Jak widać, jestem piłkarzem po przejściach. Czołgi, stocznia...

- Zanim przeszedł pan z Pogoni do Arki, grał jeszcze w Damnicy.

- Nie ma co wspominać. To był chwilowy trzecioligowiec na wzór powiedzenia: "wieś tańczy i śpiewa".

- Wiosną '91 przegrał chyba na Bałtyku 0:8.

- Proszę nic więcej nie mówić. Dobrze to pamiętam.

- Wstyd się przyznać, ale do końca nie mamy pewności, w którym klubie się pan wychował.

- W Pomorzu Potęgowo. Żaden piłkarz stamtąd nie zaszedł tak daleko. Oj, będzie w domu niespodzianka. Wyślę rodzicom egzemplarz "Głosu", bo wasza gazeta nie dociera tam. Zacząłem treningi w zawodówce, w wieku 15 lat.

- Znowu niespodzianka.

- Poszedłem śladem starszych braci. Też chciałem kopać piłkę. Nie ukrywajmy, to był klub, w którym trener rzucał futbolówkę i ganialiśmy za nią. Na takiej wsi nie ma mowy o szkoleniu chociażby zbliżonym do tego w Lechii bądź Arce. Może gdybym urodził się w Gdyni i od małego trenował, gdyby dobry trener, których nie brakuje w Trójmieście, poprowadził mnie, to kto wie...

- Nie ma z nami Marka Kusto, który pojechał z częścią drużyny na turniej do Poznania. Czy kapitan Arki odważy się podsumować pierwszy etap pracy z nowym szkoleniowcem?

- Dużo się zmieniło, na lepsze. Nie ma żadnego porównania. Nie chcę nic mówić na temat trenera Pisarskiego, bo wyjechał i nie wróci. Ja się z tego bardzo cieszyłem. Kusto jest bardzo sympatyczny, dużo z nami rozmawia. Ma dobry, mobilizujący wpływ na zespół. Posiada też szalenie istotną, akurat dla nas, zawodników, zaletę. Przyjechali nowi gracze, ale nikt w ekipie nie odczuł, żeby ktoś był faworyzowany. To tworzy klimat w szatni. Atmosfera jest znacznie lepsza niż za krótkiej kadencji Pisarskiego.

- A propos zmian trenerów. Mówiło się, że nieszczęścia Gierszewskiego zaczęły się od pańskiej kontuzji.

- Trenerowi, który z nami awansował, nie dano szansy. Powinien pracować do końca rundy. Pod jego ręką nie zdobyliśmy aż tak mało punktów. To Gierszewski poukładał grę Arki pod względem taktycznym.

- Oj, prezes Milewski...

- Jego decyzję trzeba uszanować. To on rządzi klubem, jednak każdy ma prawo do własnego zdania.
Głos WybrzeżaStanisław Rajewicz

Kluby sportowe

Opinie

Najbliższy mecz Arki

trwa
Resovia
93% ARKA Gdynia
4% REMIS
3% Resovia

Najlepiej oceniani

Najlepiej typujący wyniki Arki

Imię i nazwisko Typ. Pkt. Skuteczność
1 Mirosław Radka 31 58 61.3%
2 Sławek Surkont 32 53 56.3%
3 Mariusz Kamiński 32 52 53.1%
4 Marek Dąbrowski 32 52 53.1%
5 Przemek Żuk 32 51 53.1%

Tabela

Piłka nożna - I liga
Drużyny M Z R P Bilans Pkt.
1 Lechia Gdańsk 30 18 5 7 50:26 59
2 Arka Gdynia 29 16 7 6 47:29 55
3 GKS Tychy 30 16 3 11 40:34 51
4 Wisła Kraków 30 13 10 7 56:37 49
5 GKS Katowice 29 13 8 8 49:30 47
6 Odra Opole 29 13 7 9 36:28 46
7 Górnik Łęczna 29 11 13 5 30:25 46
8 Motor Lublin 29 13 7 9 39:36 46
9 Wisła Płock 29 12 9 8 41:39 45
10 Stal Rzeszów 30 12 6 12 45:47 42
11 Miedź Legnica 29 10 11 8 38:30 41
12 Znicz Pruszków 29 10 4 15 26:36 34
13 Chrobry Głogów 29 9 7 13 30:45 34
14 Bruk-Bet Termalica Nieciecza 29 7 10 12 42:45 31
15 Polonia Warszawa 29 7 9 13 35:42 30
16 Resovia 29 8 5 16 32:51 29
17 Podbeskidzie Bielsko-Biała 30 4 10 16 24:50 22
18 Zagłębie Sosnowiec 30 2 9 19 19:49 15
Każdy gra z każdym mecz i rewanż. Dwie najlepsze drużyny wywalczą bezpośredni awans do ekstraklasy. Zespoły z pozycji 3-6 zagrają w dwustopniowych barażach o jeszcze jedno miejsce premiowane awansem.
Natomiast trzy najsłabsze drużyny zostaną zdegradowane do II ligi.

Wyniki 30 kolejki

  • ARKA GDYNIA - Resovia (niedziela, godz. 12:40)
  • Stal Rzeszów - LECHIA GDAŃSK 4:2 (1:0)
  • Wisła Kraków - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3:1 (2:1)
  • GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 2:0 (1:0)
  • niedziela
  • Polonia Warszawa - GKS Katowice
  • Miedź Legnica - Znicz Pruszków
  • Górnik Łęczna - Bruk-Bet Termalica Nieciecza
  • poniedziałek
  • Odra Opole - Motor Lublin
  • Chrobry Głogów - Wisła Płock

Ostatnie wyniki Arki

Znicz Pruszków
24 kwietnia 2024, godz. 18:00
5% Znicz Pruszków
9% REMIS
86% ARKA Gdynia
84% ARKA Gdynia
12% REMIS
4% Wisła Płock

Relacje LIVE

Najczęściej czytane