• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tajemnica ''ciężkich'' piłek.

25 lipca 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Komentarz

Mało gwiazd, coraz mniej. Oczywiście tego zjawiska nie spowodowało zaćmienie słońca. Coraz mniej gwiazd gra bowiem w sopockim turnieju. Z jednej strony niespodzianki są solą sportu, z drugiej strony to właśnie gwiazdy są magnesem dla kibiców. Ale czy zawsze? Nie. Przykład pierwszy z brzegu - Pioline. Doświadczony Francuz. Przyjechał wygrać - tak przyjnajmniej zapewniał. Zapewne myślał, że po tych słowach wszyscy rywale będą się przed nim zginać w pas. Srodze się przeliczył. Przegrał już w pierwszym meczu. Z gościem z armeńskich stepów, którego od początku traktował lekceważąco. Zachowanie pana znad Sekwany było irytujące, ale to, co zrobił po meczu trzeba nazwać bez ogródek: świństwem. Zamiast podziękować rywalowi za lekcję tenisa zwyczajowym podaniem ręki, zamarkował jedynie ów gest. Zamiast więc uścisnąć dłoń rywala, jego prawica powędrowała do góry, by przeczesać kudłatą czuprynę. Sędzia nie zauważył świadomego niechlujstwa Francuza, ale kibice widzieli. Chyba tylko niedowierzanie prowincjonalnemu zachowaniu Pioline'a spowodowało, że nie został on pożegnany gwizdami. Jeszcze jeden dowód na to, że grubość kasy nie zawsze idzie w parze z wielkością klasy. Tej Pioline'owi zwyczajnie zabrakło. Zatem czyżby powiedzienie Francja-elegancja odchodziło już do lamusa?

Kryst.

--------------------

Turniej mężczyzn

Jeśli tak dalej pójdzie, to w Sopocie w ciemno będzie można obstawiać zwycięstwa... niżej notowanych tenisistów. Z ośmiu rozstawionych, a zatem teoretycznie najlepszych zawodników, po trzech dniach singlowych zmagań pozostało zaledwie dwóch. Z kwartetu zawodników, dla których turniej w Sopocie rozpoczął się od mozołu w eliminacjach, dalej grać będzie aż trzech. Co więcej, Irakli Labadze (Gruzja) i Oscar Serrano (Hiszpania) są już w ćwierćfinale!

20-letni mieszkaniec Tbilisi w światowym rankingu plasuje się na 209. miejscu! Wcześniej wygrał trzy challengery, ale w turnieju ATP nigdy nie doszedł do ćwiercfinału. Tak było do wczoraj. Teraz śmiało po stronie sukcesów może wpisać 1/4 finału w Sopocie. Przyszło mu to o tyle łatwiej, że po drugiej stronie siatki spotkał dobrego znajomego z juniorskich czasów.

- Z Nikołajem Jużnym wiele razy grałem w różnych miejscach byłego ZSRR. Pamiętam, że ostatnie dwie gry wygrałem. Dlatego nie miałem dla niego żadnego respektu - mówił leworęczny Gruzin, któremu nie przeszkadzał nawet czarny ochraniacz na kostce, gryzący się z białymi skarpetkami.

W pierwszym secie Labadze, choć klął jak szewc - co ciekawe, po angielsku - oraz rzucał ze złością rakietą w kort, nie pękł, gdy przegrywał 2:4, a później 4:5. Od tego stanu jego łupem padło kolejno sześć gemów. Rosjanin nie był już w stanie powstrzymać atakującego z niesamowitą siłą rywala i przegrał 7:5, 1:6, 2:6.

- Tutaj siła fizyczna się przydaje, gdyż piłki są jakieś ciężkie. Procentują godziny spędzone na siłowni w okresie przygotowawczym. W trakcie sezonu unikam tego pomieszczenia. Gdy ćwiczę z ciężarami, następnego dnia jestem nie do życia. Cały czas też pamiętam, choć teraz to brzmi jak anegdota, że jeszcze dwa lata temu ojciec nie pozwalał mi ćwiczyć na siłowni, gdyż bał się, że nie urosnę - przyznał z uśmiechem na ustach tenisista o wzroście 187 centymetrów i wadze 85 kilogramów, który kiedyś chciałby grać w takim stylu jak dziś czyni to Jewgienij Kafielnikow czy Patrick Rafter.

Drugim obok Labadze kwalifikantem, który jest już w ćwierćfinale, stał się Oscar Serrano. Hiszpan sprawił, że tylko jednodniowym bohaterem był Frederico Luzzi. Dzień wcześniej Włoch wyeliminował numer 1 turnieju, Dominika Hrbatego. Co więcej, grał bardzo podobnie jak ze Słowakiem, z tą tylko różnicą, że w końcówce setów tym razem to rywal miał więcej szczęścia i więcej zasobów zimnej krwi. W tie-breaku pierwszego seta Serrano wygrał 7:3, a drugą partię rozstrzygnął na swoją korzyść w stosunku 6:4.

Z kwalifikantów gra nadal Juan Antonio Marin (Kostaryka), ale on dopiero dzisiaj walczyć będzie o ćwierćfinał.

- To, że wypadają zawodnicy rozstawieni, a bardzo dobrze radzą sobie kwalifikanci - znów głos ma Labadze - wynika z faktu, że w tego typu turniejach nie ma dużych różnic między zawodnikami. Generalnie 70, a może nawet 80 procent wartości każdego z nas to głowa. To od kondycji psychicznej, a nie fizycznej zależy wynik pojedynku. Ponadto nie zapominajmy, że do kwalifikacji trafiło wielu zawodników, dla których najlepszą nawierzchnią pod słońcem jest właśnie trawa. Ja też uważam się za specjalistę od takich nawierzchni, choć niektórzy twierdzą, że największe predyspozycje mam do gry na trawie. Osobiście nic w tej sprawie nie powiem, gdyż na tej powierzchni grałem tylko trzy razy w życiu.

Jacek Główczyński

--------------------

Turniej kobiet

Przed rokiem na kortach Roland Garros Kveta Hrdlickova pokonała Jelenę Dokić 6:3, 6:1. W Sopocie tenisistki w pierwszym secie uzyskały identyczny rezultat, w drugim rozegrały o jednego gema więcej, ale końcowy wynik był odwrotny niż w Paryżu. Czeszce, którą na "widelcu" miała dwa dni wcześniej nasza Joasia Sakowicz, trzeba oddać, że bardzo się starała. Podjęła walkę z Jugosławianką na wymiany z głębi kortu, a w drugim secie ośmieliła się do tego stopnia, że próbowała rywalizować z nią także na dropszoty. Na pewno nie przegrała licytacji na... podwójne błędy serwisowe. Obie popełniły ich stanowczo za dużo. Co gorsza, Kveta wiele razy nie trafiała pierwszym podaniem. Jelena odważnie wchodziła około metra w głąb kortu i silnie returnowała. Efekt - w drugim secie Czeszka nie wygrała żadnego gema po swoim serwisie! W tej partii ta sztuka udała się Dokic tylko dwukrotnie, w pierwszym i w ostatnim gemie. Hrdlickovej niewiele też pomogła publiczność, która od wyniku 1:4 oklaskami starała się dodawać jej otuchy.

W pierwszym secie, który - podobnie jak drugi - trwał około 28 minut, akcje najczęściej kończyły się po zagraniach w siatkę. Obie starały się bowiem grać jak najsilniej, a zarazem jak najbardziej płasko. Dokic prowadziła 3:1, by oddać dwa następne gemy. Przy stanie 4:3 z odsieczą przyszła jej rywalka, która z własnego podania wygrała tylko jedną piłkę. Do ostatniej piłki seta, bitej z forhendu w prawy róg pola, Czeszka nawet nie wystartowała.

Jelena Dokic: - Każdy mecz jest inny, ale rzeczywiście w Sopocie dotychczas nie napotkałam na korcie trudności. Może dlatego, że zawsze gram na centralnym. Na każdym turnieju ten plac ma specyficzną atmosferę. Są kibice, a zatem i wspaniała atmosfera. W Sopocie mi się bardzo podoba. Już dzisiaj mogę zapewnić, że jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to w przyszłym roku także chciałabym tutaj przyjechać. Tenis wypełnia całe mojej życie. Choć z treningami staram się nie przesadzać. Najczęściej ćwiczę dwa razy dziennie, po godzinie maksymalnie. Tylko przed najważniejszymi turniejami rodzice układają mi specjalny program przygotowań. Jak spędzam czas w Sopocie? Nie jest to żadna tajemnica. Normalnie. Wstaję, jem śniadanie, potem idę na trening, a następnie gram. Po meczu staram się coś zobaczyć w miejscu, w którym jestem. Lubię chodzić po sklepach, gdyż zakupy są dla mnie dobrym sposobem na relaks. A potem jest już tylko czas na sen. Dlatego raczej nie pójdę na player's party. Jednak nie przeczę, że takie imprezy są podczas turnieju bardzo ważne. Tym bardziej są wskazane, jeśli jednocześnie grają kobiety i mężczyźni. Party powoduje, że atmosfera turnieju staje się cieplejsza. Na pewno jest to ważne także dla sponsorów. Dla mnie nie, gdyż tenis jest moim zawodem. Przyjechałam tutaj na turniej grać, a nie bawić się. Generalnie, gdy zostaje mi trochę czasu dla siebie, to poza zakupami, najczęściej oddaję się uprawianiu innych... sportów.

jag.

--------------------

Turniej par

Polscy kibice mają jednak jeszcze za kogo trzymać kciuki w turnieju Idea Prokom Open. Honor polskiego tenisa skutecznie ratowali wczoraj Bartłomiej Dąbrowski i Łukasz Kubot, którzy w drugiej rundzie gry podwójnej pokonali australijską parę Ben Elwood/Todd Perry 3:6, 7:5, 6:3. Polski duet pomścił w ten sposób wcześniejszą porażkę innego naszego debla Krzysztof Kwinta/Marcin Matkowski, którzy przegrali z australijską parą Paul Hanley/Nathan Healey 4:6, 3:6.

Kryst.



Głos Wybrzeża

Opinie

Typuj wyniki Mistrzostw Europy w Niemczech!

Relacje LIVE

Najczęściej czytane