• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tenisowe Mistrzostwa Polski Sopot 2004

Krystian Gojtowski
5 lipca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
16-latka rośnie na deszczu
Po pięciu godzinach spotkania finałowego mistrzostw Polski w tenisie twarz Magdaleny Kiszczyńskiej rozpromieniała. 16-latka KT Masters Szczecin sięgnęła na korcie centralnym Sopockiego Klubu Tenisowego po swój pierwszy w karierze tytuł mistrzyni Polski seniorek. W finale Kiszczyńska pokonała starszą o dwa lata Karolinę Kosińską (Mera Warszawa, 2) 7:5, 3:6, 6:4. To jej pierwsza porażka z Kiszczyńską, deblową partnerką.
Sopockie korty były dla mikrej zawodniczki ze Szczecina szczęśliwe. Przed tygodniem triumfowała w drużynowych mistrzostwach Polski, grając na zasadzie wypożyczenia do SKT. Tytuł indywidualnej czempionki jest dla niej niespodziewany. Będę grała z meczu na mecz. Zobaczymy, co z tego wyjdzie mówiła ostrożnie podopieczna Ukraińca Siergieja Sobolewa. Okazało się, że to zasłona dymna. Kiszczyńska szła, jak burza, pokonując między innymi w ćwierćfinale najwyżej rozstawioną Olgę Brożdę (AZS Poznań). - Zagrałam nierówno. Inna sprawa, że Magda ma bardzo duże możliwości - opowiadała blondwłosa poznanianka.
Kiszczyńska, mimo że jest młodsza od Kosińskiej o dwa lata i mniej doświadczona, miała nad nią przed finałowym pojedynkiem psychologiczną przewagę. To nie ona musiała wygrać, to nie ona była faworytką. Początek w wykonaniu szczecinianki był fatalny. Przegrywała 2:5, by wygrać seta 7:5. Kosińska mogła przekonać wszystkich, że nieobce są jej twarde słowa. Tylko na korcie tak eksploduję. Poza kortem tak się nie zachowuję, ale - wiadomo - emocje robią swoje usprawiedliwiała się Karolina. Wszystko było w porządku. Sędziowałam im wiele spotkań, także i teraz nie było problemów twierdziła Małgorzata Gębora, sędzina główna tego spotkania.
Zanim Kiszczyńska wygrała pierwszego seta, wraz rywalką musiała zejść z kortu. Lunęło jak z cebra. W drugiej partii późniejsza zwyciężczyni przygrywała już 0:5. Magda wyciągnęła na 3:5 i znów deszcz. W przerwie wysłałam kilka sms-ów i wyłączyłam się. To znaczy słuchałam muzyki techno mówiła Magda. Karolina poszła do hotelu. Po powrocie do gry dziewczyny szybko zakończyły drgą partię, a w trzeciej od stanu 4:2 16-latka utrzymwała przewagę dwóch gemów. Pozostaje niedosyt po tej przegranej, chociaż nie mam siły się smucić. Pewnie dopiero jutro, albo pojutrze dotrze do mnie, że mistrzostwo Polski było tak blisko mówiła rozgoryczona warszawianka, która zauważyła, że najbardziej zmęczyło ją ciągłe wchodzenie i schodzenie z kortu.
W grze podwójnej zwyciężyła para Brózda/Natalia Kołat ((nr 3) po wygranej z najwyżej rozstawionymi siostrami Rosolskimi, Olą i Alą, 6:4, 6:2. Jedyny tytuł dla gospodarzy zdobyła Dominika Karaś, która grając w parze z Michałem Piękosiem (Górnik Bytom) triumfowała w mikście.

Zwyciężczynią turnieju kobiet mistrzostw Polski w tenisie została nieoczekiwanie Magdalena Kiszczyńska (KT Masters Szczecin). 16-letnia tenisistka, która debiutowała w seniorskich MP, w najważniejszym pojedynku pokonała po pięciu godzinach gry na korcie centralnym SKT faworyzowaną Karolinę Kosińską (Warszawianka) 7:5, 3:6, 6:4.
- Pierwszy tytuł mistrzyni Polski zdobyłaś w wieku 16 lat. To chyba szycbiej niż się spodziewałaś?
- Co prawda zbyt wielkiej tremy nie miałam, bo wszystkie zawodniczki znam z różnych turniejów, to jednak był mój pierwszy start. I od razu zwycięstwo, chociaż pamiętam o tym, że czołowe zawodniczki nie przyjechały do Sopotu. Mistrzostwo to jednak mistrzostwo.
- Gdyby zagrały w Sopocie, powiedzmy, Marta Domachowska, czy Joanna Sakowicz, to również byłabyś najlepsza?
- Na pewno byłoby mi o wiele trudniej o tytuł. Z Martą grałam bardzo dawno temu, z Asią - nigdy. Nie wiem, ale na pewno bym powalczyła.
- Nie w tobie widziano faworytkę finału. Karolina Kosińska jest bardziej doświadczona. Poza tym spodziewano się, że jesteś zadowolona z samego awansu do finału.
- Teraz mogę zdradzić, że przyjechałam tu wygrać, a nie powalczyć. Cel był dla mnie od początku jasny. Tytuł.
- Trzy sety, pięć godzin, dwie przerwy na burzę i ulewne deszcze. Skąd u ciebie tyle wytrzymałości psychicznej?
- Chyba mam taką naturę. Po prostu skupiałam się na grze, a nie analizie, co może się wydarzyć.
- W mistrzostwach Polski nie zdobywa się punktów rankingowych. Jedynie prestiż i pieniądze. W przyszłości masz zamiar startować w krajowym czempionacie, czy też postawić na imprezy międzynarodowe?
- Zagrałam w mistrzostwach Polski, bo jestem sponsorowana przez firmę Prokom. W umowie, którą podpisałam, widnieje zapis, że mam obowiązek raz w roku wziąć udział w mistrzostwach Polski. Właśnie wywiązałam się z tego obowiązku.

Ludzie Klanów
Mistrzem Polski w tenisie ziemnym na rok 2004 został Radosław Nijaki. To drugi tytuł mistrzowski zawodnika AZS Poznań, i to w dodatku znów wywalczony na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego. 22-letni tenisista rozstawiony z numerem 15 triumfował także przed dwoma laty. W decydującym pojedynku starszy z braci Nijakich pokonał Marcina Maszczyka (Okęcie Warszawa, 11) 7:5, 6:2, 7:5.
Mecz finałowy miał zdecydowanego faworyta (nie licząc deszczu, który gnębił tenisistów i tenisistki przez cały tydzień). Nijaki nie zawiódł, ale z powodu opadów, pojedynek trwał ponad sześć godzin!
Bardzo długo wydawało się, że decydujące pojedynki krajowego czempionatu zamkną się w rywalizacji klanu Diłajów z Nijakimi. Doszło tylko do jedengo takiego pojedynku. W ćwierćfinale spotkali się najstarsi - Maciej Diłaj z Radosławem Nijakim. W spotkaniu przerywanym ulewą górą był ten drugi 6:2, 3:6, 6:0. O tym jednak, jak bardzo obaj marzyli o tej wygranej, świadczą ich reakcje. Proszę, tylko nie teraz. Porozmawiamy po meczu, dobrze? mówił błagalnym tonem Njaki. Później, poźniej. Teraz gram to słowa Maćka w czasie przerwy na deszcz, kiedy w klubowej kawiarence próbował utrzymać odpowiedni poziom koncentracji. Przerwa znacznie lepiej zrobiła Nijakiemu, który rządził i dzielił w trzeciej partii, kiedy zresztą także lało. Grało mi się tak dobrze, że w drugiej części seta chyba przegrałem tylko trzy piłki twierdził późniejszy zwycięzca.
W dolnej części połówki przebił się Jakub Nijaki. Młodszy z braci nieoczekiwanie ograł w ćwierćfinale Dawida Olejniczaka (Mera Warszawa), aktualnego halowego mistrza Polski, 6:2, 6:4. Doszło do pierwszego braterskiego boju w MP pomiędzy braćmi Nijakimi. Brat mnie zaskoczył. Jeszcze dwa tygodnie temu miał lekki dołek, a tu tak dobrze mu poszło zauważył Radek.
W przeciwieństwie do swego starszego brata, Macieja, ćwierćfinałowy szczebel zwycięsko przeszedł Piotr Diłaj. Reprezentant Lechii Gdańsk po ładnym pojedynku ograł Roberta Godlewskiego (AZS Poznań, 6) 7:5, 6:3. Dzięki temu zwycięstwu lechista wyrównał stan bezpośrednich konfrontacji na 2-2. Z dotarcia do ćwierćfinału jestem zadowolny, aczkolwiek jest niedosyt, bo wcześniej z Piotrem Diłajem wygrywałem mówi tenisista z Poznania. Rewanż na Diłaju (a raczej braciach Diłajach) nie udał mu się w 1/4 finału debla, gdzie grając w parze z Michałem Piotrowskim uległ Piotrowi i Pawłowi 2:6, 3:6.
Półfinał w singlu otwartych MP jest z kolei najlepszym wynikiem w karierze Piotra Diłaja. To mój życiowy sukces. Tym bardziej, że nastawiałem się na to, iż podczas tej imprezy będę się ogrywał po kontuzji (artroskopia kolana - przyp. aut.). Ten sezon spisałem sobie na straty twierdzi gdańszczanin.

Lista nieobecnych
W mistrzostwach Polski na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego nie ujrzeliśmy najlepszych. Zabrakło kilku czołowych zawodników i zawodniczek. Dlaczego?
MĘŻCZYŹNI
Łukasz Kubot
- 1982, KKT Wrocław, wypożyczony do Arki Gdynia. Nr 1 PZT, 62 ATP. Z Węgrem Gergely Kisgyorgy dotarł z eliminacji do drugiej rundy turnieju debla w Wimbledonie. Startu w mistrzostwach Polski nie było w moich planach. Na Wybrzeże przyjadę za kilka dni zagrać w lidze oraz w Pucharze Davisa mówi "Kubocik".
Mariusz Fyrstenberg - 1980, Mera Warszawa. Nr 3 PZT, 480 ATP. Wczoraj odpadł w drugiej rundzie kwalifikacji do Synsam Swedish Open (375 tys. USD) w Bastad. W deblu gra w parze z Niemcem Karstenem Braaschem.
Adam Chadaj - 1984, Mera. Nr 4 PZT, 500 ATP. Przegrał w drugiej rundzie eliminacji szwedzkiego turnieju. W mistrzostwach Polski nie gra, z zasady.
Bartłomiej Dąbrowski - 1972, Arka Gdynia. Nr 6 PZT, 662 ATP. Trochę chorowałem, miałem anginę. Za rok spróbuję zagrać, jeszcze nie kończę kariery mówi siedmiokrotny mistrz Polski na otwartych kortach.
Marcin Matkowski - 1981, Arka. Nr 127 PZT. W Wimbledobnie grał i w deblu, i mikście (w parze z Amerykanką Mashoną Washington). Teraz odpoczywa.
KOBIETY
Marta Domachowska
- 1986, Mera. Nr 1 PZT, 143 WTA. Sponsorzy nakazują jej grę w turniejach międzynarodowych, a nie w MP. Teraz gra we włoskim Cuneo (50 tys. USD).
Anna Żarska-Bieleń - 1979, SKT Sopot. Nr 2 PZT, 326 WTA. Po ślubie odnajduje się na nowej drodze życia.
Joanna Sakowicz - 1984, Wawel Kraków. Nr 3 PZT, 348 WTA. Dochodzi do siebie po kontuzjach łokcia i przywodziciela. Wystartuje w Bella Cup w Toruniu.
Klaudia Jans - 1984, SKT Sopot. Nr 4 PZT, 456 WTA. Chciałam zagrać. Odezwały się jednak problemy z kolanem. Sprawy przeciążeniowe mówi zawodniczka.

W puli mistrzostw Polski w tenisie było 40 tysięcy złotych (sporą część tych pieniędzy ofiarował Włodzimierz Wapiński). Kto i o ile wzbogacił się na starcie w Sopocie?
MĘŻCZYŹNI
Zwycięzca: 6 tysięcy złotych.
Finalista: 3,5 tys.
Półfinaliści: po 2 tys.
Ćwierćfinaliści: po tysiąc złotych.
Uczestnicy 1/8 finału: po 400 złotych.
KOBIETY
Zwyciężczyni: 4 200 złotych.
Finalistka: 2,5 tys.
Półfinalistki: po 1 200.
Ćwierćfinalistki: po 600 złotych.
Uczestniczki 1/8 finału: po 200 złotych.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane