28,65 metra długości ma boisko do koszykówki. Tablice z koszami od linii końcowej boiska oddziela pas szerokości 1,30 m. Można zatem przyjąć, że z około 26 m
Agnieszka Bibrzycka, koszykarka
Lotosu VBW Climy Gdynia trafiła do kosza CCC Aquaparku Polkowice (84:70) w ostatniej sekundzie pierwszej kwarty trzeciego meczu półfinałowego play off Sharp Torell Basket Ligi. To był nie tylko rzut tygodnia, ale chyba całego sezonu.
- Akurat Olga Pantelejewa wykonywała rzuty wolne. A że grałam na pozycji rozgrywającej, piłka trafiła do mnie. Rzuciłam na maksa i jednocześnie na luzie. Nawet nie myślałam, czy wpadnie. Piłka leciała, leciała i leciała... Na sali było bardzo cicho. Piłka zatrzepotała w siatce, a na hali dalej cisza. Publiczność milczała - opowiada o swoim wyczynie 21-letnia gwiazda polskiego basketu.
- Jaka była twoja reakcja na to trafienie?- Zaniemówiłam tak samo jak wszyscy. Totalny szok. A potem, z radości, aż zakręciłam się wokół własnej osi. Mecz nagrywano, więc tuż po nim z pięć razy cofałam sobie taśmę i oglądałam swój wyczyn. W duchu sobie sama gratulowałam.
- Tego rzutu nie było w założeniach taktycznych trenera Krzysztofa Koziorowicza...
- Oczywiście, że nie. Tuż po trafieniu coach krzyczał, że mam myśleć tylko o grze, nie dekoncentrować się. Za to po meczu bardzo mi gratulował.
- A koleżanki?
- Wszystkie trochę się z tego pośmiałyśmy. Oczywiście również mi gratulowały i jedna przez drugą twierdziły, że jestem fuksiarą nie z tej ziemi, albo megafuksiarą.
- Trenujesz na co dzień takie rzuty?
- Często zostajemy z dziewczynami po treningach i urządzamy sobie konkursy w rzutach z dystansu. Zazwyczaj są to jednak próby wykonywane oburącz z połowy boiska. Z dalszej odległości jeszcze mi się nie zdarzyło. To była pierwsza próba w życiu.
- Skąd w tak delikatnej rączce tyle siły?
- No, w końcu gram w koszykówkę już ponad dziesięć lat, chodzę na siłownię. A poza tym jestem Ślązaczką. Geny też mają coś tutaj do powiedzenia.