• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

VII Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły

Krystian Gojtowski
15 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Mityng lekkoatletyczny VII Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły na stadionie Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego był szczęśliwy dla Jakuba Czai. Reprezentant gospodarzy przebiegł 3000 m z przeszkodami w 8:26,25, co dało mu minimum na mistrzostwa Europy w Monachium. W memoriałowej konkurencji, rzucie oszczepem, zwyciężył Dariusz Trafas (Kama Namysłów) z wynikiem 77,66 m. W 20 konkurencjach wzięło udział ponad 200 zawodników i zawodniczek.
Do trzech razy sztuka

W biegu na 3000 m z przeszkodami liczono na niezły wynik Jakuba Czai. O osiągnięciu minimum ustanowionego przez PZLA nikt jednak głośno nie mówił. - Lepiej nie zapeszać - mówił przed zawodami 22-letni biegacz. Koncentracja zawodnika przyniosła efekt. Soopcianin wbiegł na metę drugi (8:26,25), tuż za młodszym o rok Ukraińcem Vadimem Slobodeniukiem (8:25,52). Dzięki temu zwycięstwu on również pojawi się w Monachium. - Ukrainiec był w zasięgu, ale chodziło przede wszystkim o osiągnięcie minimum - zauważył Czaja. - Dwie poprzednie próby zdobycia przepustki na mistrzostwa Europy w Monachium były nieudane. To zwycięstwo dedykuję mojej dziewczynie Agnieszce, która również biega długie dystanse i wie, co ta za chleb - zakończył.

Równi i równiejsi
Wyjazdu do Monachium nie zapewnił sobie Łukasz Chyła. Sprinter SKLA przebiegł 100 m w czasie 10,44. Identyczny wynik osiągnął Piotr Balcerzak ze Skry Warszawa. Na najwyższym stopniu podium stanął jednak sopocianin. Zawodnik ze stolicy nie miał nic przeciwko temu. - Być może sędziowie stwierdzili, że Łukasz jakimś tam elementem ciała był szybszy? - zastanawiał się Balcerzak. - Nie jest to jednak tak wielki mityng, żebym miał się martwić drugim miejscem - dodał 27-letni sprinter, który jest już pewny udziału w ME.
Pierwszy był Chyła, który ostatnią szansę na udział w najważniejszej imprezie roku będzie miał w najbliższy weekend, podczas mistrzostw Polski w Szczecinie. - Co będzie, to będzie. Chcę tego bardzo, lecz staram się nie wywierać na sobie presji - zauważył Chyła.

Co za wstyd!
Najwyższy poziom zawodom miał zapewnić konkurs rzutu oszczepem. Dariusz Trafas, gwiazda imprezy, dopiero w ostatniej próbie rzutem na odległość 77,66 m zapewnił sobie zwycięstwo w rywalizacji. Drugie miejsce przypadło Rajmundowi Kółko z wynikiem 76,51 (w szóstym podejściu). - Komu dedykuję to zwycięstwo? Nikomu! Wygrana z takim wynikem to wstyd. Chciałbym przeprosić za formę, jaką pokazałem w Sopocie. Obiecuję, że na mistrzostwach Europy będzie lepiej - kajał się 30-letni oszczepnik.

To są plotki!
W konkursie skoku o tyczce pań bezkonkurencyjna była Monika Pyrek, która po raz pierwszy w tym sezonie pokazała się kibicom na Wybrzeżu w oficjalnych zawodach. Reprezentantka Lechii Gdańsk pochwaliła się przyzwoitą formą, wygrywając z wynikiem 4,50 m. 22-letnia zawodniczka rozpoczęła skakanie, gdy w rywalizacji pozostały zaledwie trzy z osiemnastu rywalek. Pyrek próbowała nawet pobić rekord Polski (4,65 m). Dwukrotnie zabrakło jej milimetrów. - Chciałam pokazać, że z moją formą wszystko jest w porządku. Nie ma żadnego konfliktu pomiędzy mną a trenerem Edwardem Szymczakiem - twierdziła triumfatorka. Druga była Anna Rogowska, która zaliczyła 4,20 m.

W rzucie dyskiem zwyciężyła Joanna Wiśniewska, kolejna z reprezentantek Polski, którą za kilkanaście dni będziemy podziwiać w czempionacie starego kontynentu. Zawodniczka Warszawianki zwyciężyła bardzo pewnie, osiągając w szóstej próbie odległość 62,29 m. - Priorytetem są mistrzostwa Europy. O mistrzostwach Polski nie myślę. Ostatnio miałam kłopoty zdrowotne. Leczyłam przepuklinę kręgosłupa - mówiła 30-letnia dyskobolka. - Jestem zabobonna. By nie wywoływać wilka z lasu, staram się o tym nie mówić. Dla pewności trzy razy pluję, ale za siebie, a nie na rywalki. Chociaż jak ktoś bliżej podejdzie, to różnie może się zdarzyć - dodawała.
Druga była Wioletta Potępa ze Skry (59,58 m), której jednak kazano stanąć na trzecim stopniu podium za Szwedką Anną Soderberg. - To obciach. Ja rzucam rekord życiowy, a wypychają mnie na najniższy stopień podium. Następnym razem wejdę na pierwszy i nikt mnie z niego nie wypchnie - zapewnia warszawianka.
Na szczęście pomyłkę szybko naprawiono.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie (2)

  • Dlaczego ten piękny stadion nie tętni życiem?

    Od czasu do czasu odbywają się tam zawody sportowe, a przecież powinny co najmniej dwa razy w tygodniu .W dawnych czasach odbywały się czwartki lekkoatletyczne, na których startowali zrzeszeni w klubach i niezrzeszeni zawodnicy. Odbywały się zawody ligi szkolnej, mistrzowstwa Wybrzeża we wszystkich kategoriach wiekowych, nawet mistrzostwa Polski.Tam rodziły się talenty sportowe.Tam z przyjemnością przychodziło się całymi rodzinami, chociaż w porównaniu z aktualnym czasem, było to klepisko. W tej chwili jest to piękny sam w sobie obiekt sportowy,ale niestety nie tętni życiem.

    • 0 0

  • Dlaczego ten piękny stadion nie tętni życiem?

    Od czasu do czasu odbywają się tam zawody sportowe, a przecież powinny co najmniej dwa razy w tygodniu .W dawnych czasach odbywały się czwartki lekkoatletyczne, na których startowali zrzeszeni w klubach i niezrzeszeni zawodnicy. Odbywały się zawody ligi szkolnej, mistrzowstwa Wybrzeża we wszystkich kategoriach wiekowych, nawet mistrzostwa Polski.Tam rodziły się talenty sportowe.Tam z przyjemnością przychodziło się całymi rodzinami, chociaż w porównaniu z aktualnym czasem, było to klepisko. W tej chwili jest to piękny sam w sobie obiekt sportowy,ale niestety nie tętni życiem.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane