- 1 Lechia ma gotową drużynę na ekstraklasę (40 opinii)
- 2 Klindt: Mecz nie powinien się odbyć (39 opinii)
- 3 Jak Arka zastąpi kontuzjowanego Gojnego? (92 opinie)
- 4 Arka przedłużyła umowę z ważnym graczem (10 opinii)
- 5 Lechia. Kolejne daty świętowania awansu (129 opinii)
- 6 Cztery polskie sztafety na igrzyskach (2 opinie)
VII Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły
Do trzech razy sztuka
W biegu na 3000 m z przeszkodami liczono na niezły wynik Jakuba Czai. O osiągnięciu minimum ustanowionego przez PZLA nikt jednak głośno nie mówił. - Lepiej nie zapeszać - mówił przed zawodami 22-letni biegacz. Koncentracja zawodnika przyniosła efekt. Soopcianin wbiegł na metę drugi (8:26,25), tuż za młodszym o rok Ukraińcem Vadimem Slobodeniukiem (8:25,52). Dzięki temu zwycięstwu on również pojawi się w Monachium. - Ukrainiec był w zasięgu, ale chodziło przede wszystkim o osiągnięcie minimum - zauważył Czaja. - Dwie poprzednie próby zdobycia przepustki na mistrzostwa Europy w Monachium były nieudane. To zwycięstwo dedykuję mojej dziewczynie Agnieszce, która również biega długie dystanse i wie, co ta za chleb - zakończył.
Równi i równiejsi
Wyjazdu do Monachium nie zapewnił sobie Łukasz Chyła. Sprinter SKLA przebiegł 100 m w czasie 10,44. Identyczny wynik osiągnął Piotr Balcerzak ze Skry Warszawa. Na najwyższym stopniu podium stanął jednak sopocianin. Zawodnik ze stolicy nie miał nic przeciwko temu. - Być może sędziowie stwierdzili, że Łukasz jakimś tam elementem ciała był szybszy? - zastanawiał się Balcerzak. - Nie jest to jednak tak wielki mityng, żebym miał się martwić drugim miejscem - dodał 27-letni sprinter, który jest już pewny udziału w ME.
Pierwszy był Chyła, który ostatnią szansę na udział w najważniejszej imprezie roku będzie miał w najbliższy weekend, podczas mistrzostw Polski w Szczecinie. - Co będzie, to będzie. Chcę tego bardzo, lecz staram się nie wywierać na sobie presji - zauważył Chyła.
Co za wstyd!
Najwyższy poziom zawodom miał zapewnić konkurs rzutu oszczepem. Dariusz Trafas, gwiazda imprezy, dopiero w ostatniej próbie rzutem na odległość 77,66 m zapewnił sobie zwycięstwo w rywalizacji. Drugie miejsce przypadło Rajmundowi Kółko z wynikiem 76,51 (w szóstym podejściu). - Komu dedykuję to zwycięstwo? Nikomu! Wygrana z takim wynikem to wstyd. Chciałbym przeprosić za formę, jaką pokazałem w Sopocie. Obiecuję, że na mistrzostwach Europy będzie lepiej - kajał się 30-letni oszczepnik.
To są plotki!
W konkursie skoku o tyczce pań bezkonkurencyjna była Monika Pyrek, która po raz pierwszy w tym sezonie pokazała się kibicom na Wybrzeżu w oficjalnych zawodach. Reprezentantka Lechii Gdańsk pochwaliła się przyzwoitą formą, wygrywając z wynikiem 4,50 m. 22-letnia zawodniczka rozpoczęła skakanie, gdy w rywalizacji pozostały zaledwie trzy z osiemnastu rywalek. Pyrek próbowała nawet pobić rekord Polski (4,65 m). Dwukrotnie zabrakło jej milimetrów. - Chciałam pokazać, że z moją formą wszystko jest w porządku. Nie ma żadnego konfliktu pomiędzy mną a trenerem Edwardem Szymczakiem - twierdziła triumfatorka. Druga była Anna Rogowska, która zaliczyła 4,20 m.
W rzucie dyskiem zwyciężyła Joanna Wiśniewska, kolejna z reprezentantek Polski, którą za kilkanaście dni będziemy podziwiać w czempionacie starego kontynentu. Zawodniczka Warszawianki zwyciężyła bardzo pewnie, osiągając w szóstej próbie odległość 62,29 m. - Priorytetem są mistrzostwa Europy. O mistrzostwach Polski nie myślę. Ostatnio miałam kłopoty zdrowotne. Leczyłam przepuklinę kręgosłupa - mówiła 30-letnia dyskobolka. - Jestem zabobonna. By nie wywoływać wilka z lasu, staram się o tym nie mówić. Dla pewności trzy razy pluję, ale za siebie, a nie na rywalki. Chociaż jak ktoś bliżej podejdzie, to różnie może się zdarzyć - dodawała.
Druga była Wioletta Potępa ze Skry (59,58 m), której jednak kazano stanąć na trzecim stopniu podium za Szwedką Anną Soderberg. - To obciach. Ja rzucam rekord życiowy, a wypychają mnie na najniższy stopień podium. Następnym razem wejdę na pierwszy i nikt mnie z niego nie wypchnie - zapewnia warszawianka.
Na szczęście pomyłkę szybko naprawiono.
Opinie (2)
-
2002-07-15 13:38
Dlaczego ten piękny stadion nie tętni życiem?
Od czasu do czasu odbywają się tam zawody sportowe, a przecież powinny co najmniej dwa razy w tygodniu .W dawnych czasach odbywały się czwartki lekkoatletyczne, na których startowali zrzeszeni w klubach i niezrzeszeni zawodnicy. Odbywały się zawody ligi szkolnej, mistrzowstwa Wybrzeża we wszystkich kategoriach wiekowych, nawet mistrzostwa Polski.Tam rodziły się talenty sportowe.Tam z przyjemnością przychodziło się całymi rodzinami, chociaż w porównaniu z aktualnym czasem, było to klepisko. W tej chwili jest to piękny sam w sobie obiekt sportowy,ale niestety nie tętni życiem.
- 0 0
-
2002-07-15 13:39
Dlaczego ten piękny stadion nie tętni życiem?
Od czasu do czasu odbywają się tam zawody sportowe, a przecież powinny co najmniej dwa razy w tygodniu .W dawnych czasach odbywały się czwartki lekkoatletyczne, na których startowali zrzeszeni w klubach i niezrzeszeni zawodnicy. Odbywały się zawody ligi szkolnej, mistrzowstwa Wybrzeża we wszystkich kategoriach wiekowych, nawet mistrzostwa Polski.Tam rodziły się talenty sportowe.Tam z przyjemnością przychodziło się całymi rodzinami, chociaż w porównaniu z aktualnym czasem, było to klepisko. W tej chwili jest to piękny sam w sobie obiekt sportowy,ale niestety nie tętni życiem.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.