• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wypadek z buzdyganem

Jacek Główczyński
20 stycznia 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Buzdygan Rektora AWFiS Gdańsk to tylko wypadek przy pracy, a nie zwiastun złych czasów dla męskiego floretu w Sietom AZS AWFiS. Prawdziwy dołek już był - na przełomie 2001/2002. Teraz może być tylko lepiej. W ścisłej grupie walczącej o Ateny jest wszak aż trzech gdańszczan: Wojciech Szuchnicki, Paweł Kawiecki i Krzysztof Pietrusiak. Optymistyczne zapewniania usłyszeliśmy przy ul. Wiejskiej po zawodach, w których po raz pierwszy od 16 lat na krajowej planszy żaden z naszych zawodników nie awansował do szerokiego finału, czyli czołowej ósemki.

Szuchnicki, który rozczarował najbardziej, gdyż broniąc pierwszego miejsca sprzed roku ukończył zawody w 1/16 finału, zapewnia, że poziom męskiego floretu znacznie się wyrównał. - W ostatnim czasie odeszli tacy zawodnicy jak Krzesiński, Sobczak czy Kiełpikowski. Teoretycznie powinno być łatwiej, ale jest odwrotnie. Obecnie trudniej awansować do czołowej ósemki niż jeszcze dwa czy trzy lata temu. Jest zdecydowanie szersza grupa zawodników, która może tego dokonać. Ponadto dla seniorów sezon się właściwie dopiero rozpoczyna, podczas gdy juniorzy są już w jego trakcie. A że w tej kategorii mamy zdolną grupę, mocno trzeba się z nimi liczyć - mówi jedyny gdański uczestnik ubiegłorocznych mistrzostw świata.

Spokojnie do wyników podchodzi także Stanisław Szymański. Dla fechtmistrza rozstrzygnięcia z ulicy Wiejskiej mogłyby być podwójnie smutne, bo przegrali nie tylko jego klubowi podopieczni, ale i żaden z kadrowiczów nie obsadził pierwszej pozycji. Co więcej, najwyższy stopień podium zajął Przemysław Fogt, który w poprzednim roku z kadry został skreślony jako "zawodnik nierozwojowy".

- Fogt na pewno chciał mi coś udowodnić, ale nie zmieniam zdania na jego temat. Z medialnego punktu widzenia źle się stało, że tak słaby występ zdarzył nam się w Gdańsku. Jednak te zawody to dopiero początek - i to wcale nie najważniejszy - roku olimpijskiego. Rozliczani będziemy z tego, ilu zawodników pojedzie do Aten, a później z tego, co tam zwojują. A droga na igrzyska wiedzie przez Puchar Świata. Zawody krajowe dla składu kadry mają minimalne znaczenie. Reprezentanci na ostatnim zgrupowaniu wykonali wielką pracę. Po stopniu ich zmęczenia najlepiej widać, z jakim zaangażowaniem ćwiczyli. Szuchnicki, a zwłaszcza Kawiecki z marszu nie walczyli najlepiej. Inna sprawa jest z Pietrusiakiem. Bardzo chce wygrywać, ale na przeszkodzie stoją względy zdrowotne. Odpuszczamy rywalizację o wygraną w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata juniorów, aby cykl przygotowawczy w jego przypadku wrócił do normy. Najpierw z powodu kontuzji pauzował sześć tygodni, a potem ja przez pięć tygodni chorowałem - wyjaśnia fechtmistrz Szymański.

Ryszard Sobczak, prezes Sietom AZS AWFiS, poświęcił sporo godzin, aby w archiwum znaleźc równie nieudany turniej jak ten z piątku. Musiał cofnąć się aż do 1988 roku.

- Nie chcę prorokować, czy od następnego turnieju zapoczątkujemy równie długoletnią passę, czy znowu przyjdzie niepowodzenie. Jednak z całą odpowiedzialnością powiem, że najgorsze w męskim florecie już za nami. To był przełom roku 2001/02, kiedy straciliśmy m.in. drużynowe mistrzostwo Polski. Teraz mamy liczne grono zawodników. Pech chciał, że w Gdańsku żaden z nich się nie przebił. Nie byłoby tematu, gdyby Grzesiek Kamka dowiózł do końca wygraną z Fogtem, z którym prowadził 14:11 albo Radek Glonek, który przegrał w piątek tylko jedną walkę, nie trafił tak wcześnie na Mocka. Tych zawodników, podobnie jak Łukasza Walkowskiego czy Andrzeja Witkowskiego, jeszcze nie możemy być pewni, bo w seniorach w "8" bywali raz w życiu. Oni mogą sprawić niespodziankę. Ale między pierwszą a drugą drużyną są obecnie - jakby w zawieszeniu - Krzysztof Walka i Jarosław Mojski. Obaj utalentowani, obaj po przejściach i wciąż z szansami nawet na igrzyska - przypomina Sobczak.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane