• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ziaja Cup

jag.
2 września 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Najlepsi siatkarze wakacyjnych rozgrywek plażowych w siatkówce seniorskiej z cyklu Ziaja Cup przyjęli ryzykowną taktykę. Do rywalizacji MOSiR Sopot i "Głosu Wybrzeża" przystępowali tylko po pięć razy. Tym samym nie zostawili sobie miejsca na "wpadkę". Ci którzy wzięli udział w siedmiu turniejach, mogli sobie wykreślić dwa najsłabsze starty. Po raz trzeci, a drugi z rzędu sezon na czele klasyfikacji generalnej zakończyli Wiktor Chełmiński i Robert Michniewski.

Triumfatorzy są mieszkańcami Trójmiasta z wyboru, a do emigracji zachęciły ich studia. Chełmiński przeniósł się do Gdańska z Ciechanowa, a Michniewski trafił do Gdyni z Siemirowic. W Sopocie wygrali czterokrotnie, a raz musieli zadowolić się trzecim miejscem. Wówczas w półfinale przegrali z Pawłem Kolanem i Grzogorzem Boguszewskim. Ale tamten turniej przyniósł sukces Sławomirowi i Piotrowi Wrzoskom. Ponadto w Łazienkach Północnych wygrywali: Roman Rudziński i Rafał Redzimski oraz Kolan i Bartłomiej Szczypczyk.

- Do ryzykownej strategii w Sopocie zmusiliśmy się sami. Poza serią turniejów w Trójmieście chcieliśmy się sprawdzić w eliminacjach do mistrzostw Polski. Udało nam sie pojechac na trzy takie turnieje. Zajęlismy 9 i 13 miejsca, aż nie przeszliśmy przez kwalifikacje, gdyż trafiliśmy na parę z... Kazachstanu - mówi Chełmiński, starszy (27 lat) i wyższy w tej parze. Na nim spoczywał ciężar walki na siatce. Mierzący 178 centymetrów Michniewski wyciągał z kolei nawet najtrudniejsze piłki w obronie.

- Treningi siatkarskie podjąłem w pierwszej klasie szkoły podstawowej. W Siemirowicach moim pierwszym trenerem był Jarosław Pruski. Za jego namową trafiłem do Technikum Technologii Żywności w Lęborku i tamtejszej Pogoni. Ze szkolną drużyną dwukrotnie byliśmy na piątym miejscu w mistrzostwach Polski. W Trójmieście grałem m.in. w II-ligowym Alpacie Gdynia. Na plaży w Sopocie zwyciężałem w 2000 i 2003 roku - przypomina 23-letni Michniewski.

Przed ostatni turniejem aż sześciu zawodników miało szanse na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Choć regulamin tego nie nakazywał, między sobą zestawili pary. Rywale po raz kolejny nie dotrzymali im kroku. Tym samym miejsca w ostatnich zawodach wskazały ustawienie na mecie Ziaja Cup.

- To jest tylko sport. Zawsze może zdarzyć się słabszy dzień. Porażkę trzeba było kalkulować w to co robiliśmy. Tym bardziej, że nie próbowalismy siebie oszukiwać. Na pierwszy miejscu była praca zawodowa, a dopiero po niej przychodził czas na zabawę, w tym siatkówkę. W Sopocie najtrudniej grało się nam z Boguszewskim i Kolanem. Jednak w porównaniu z poprzednimi latami było mniej par, z którymi trzeba było się pomęczyć, aby wygrać. Nie twierdzę, że poziom rywalizacji się obniżył, ale na pewno postała różnica między czołówką, a pozostałymi. Stąd i niespodzianek nie było zbyt wiele - ocenia Chełmiński, który przed rokiem wziął udział w dekoracji najlepszych, choć tego samego dnia brał... ślub. W tym roku jedyną rzeczą, która zniechęcała do wzięcia udziału w finale był porywisty wiatr.

Klasyfikacja końcowa Ziaja Cup:
1. Michniewski i Chełmiński po 37 punktów,
3. Paweł Kolan 32,
4. Grzegorz Boguszewski, Sławomir Wrzosek, Piotr Wrzosek po 29,
7. Roman Rudziński i Bartłomiej Szczypczyk po 14,
9. Tadeusz Paszkowski 13,
10. Paweł Kondracki 9.
Głos Wybrzeżajag.

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane