Lechia Robod Gdańsk po raz dziesiąty albo Arka Gdynia po raz pierwszy sięgnie po mistrzostwo Polski w rugby. Najważniejszy dla układu tabeli na jej szczycie będzie sobotni mecz (początek o godzinie 15.00) przy ul. Grunwaldzkiej. Naprzeciw siebie staną pretendenci do złota. Jesienią wygrali podopieczni Jakuba Szymańskiego 30:20 i na razie jest to jedyna przegrana zespołu Stanisława Zielińskiego w tym sezonie.
Za Lechią przemawia historia. Gdańszczanie są jedyną drużyną, która występuje w ekstraklasie nieprzerwanie od jej początku, to jest od 1957 roku. W ostatnich dwóch latach podopieczni
Stanisława Zielińskiego nie mieli sobie równych.
- Mamy kompletną drużynę. Są doświadczeni zawodnicy i grupa zdolnej młodzieży. Jednak nie wiem, jak długo będziemy odpierać zakusy rywali. Brakuje nam odpowiednich środków finansowych. Pod względem finansowo-organizacyjnym na pewno lepsza jest Arka. Nie oznacza to, że kapitulujemy. Będę walczył bardzo mocno, gdyż po tym sezonie zapewne zakończę 22-letnią karierę. Dobrze byłoby zakończyć złotem, choć nigdy ani do tytułów, ani sportowych nagród nie przywiązywałem wagi - mówi
Marek Płonka, kapitan gdańszczan.
- Nie wiem, kto zdobędzie tytuł, ale wiem, kto go bardzo pragnie. Może w naszym przypadku sprawdzi się hasło "do... czterech razy sztuka". Mobilizacja jest wielka. Nawet Waldek Szwichtenberg, który podczas ostatniego meczu przekonał się, ile nerwów kosztuje dopingowanie zespołu zza linii bocznej, pali się do gry - przyznaje
Jakub Szymański, trener Arki, który gdynian doprowadził do dwóch srebrnych i jednego brązowego medalu.
Przed meczem na szczycie w obu drużynach nie brakuje kłopotów personalnych. W Lechii raczej nie zagrają dwaj reprezentanci Polski - Paweł Lipkowski i
Andrzej Potarowicz. Arka musi załatać lukę po pauzującym za żółte kartki
Jacku Wojaczku.
- Jeśli wygramy z Arką, to za tydzień będziemy mogli pójść na piwo, a do meczu w Sopocie wystawić juniorów. Jako że mamy wyszczerbiony atak musimy skupić się na grze młynem. Warto powalczyć w aktach, gdyż Arka bez podstawowego młynarza może mieć kłopoty z właściwymi wrzutami. Mamy kilka niespodzianek taktycznych - zapowiada Płonka.
- Co prawda, aby zdobyć tytuł, musimy wygrać lub zremisować z Lechią, a za tydzień pokonać Juvenię Kraków, ale to mecz w Gdańsku jest starciem o wszystko. Aby się cieszyć, musimy zagrać jeszcze lepiej niż w derbach z jesieni, czy też z Ogniwem. Musimy ograniczyć liczbę błędów i strat. Na pozycję młynarza przesunę raczej Piotra Kaszubowskiego, gdyż na filarze powinien zagrać Aleksander Bogdanow - zdradza Szymański.
Na przeciwnym biegunie tabeli AZS AWF Gdańsk zagra na wyjeździe z Posnanią. Jeśli zespół Jerzego Jumasa nie przegra, utrzyma się w ekstraklasie. Gdyby przydarzyła mu się porażka, ale różnicą nie większą niż cztery punkty i przy zdobyciu więcej niż 6 punktów, do szczęścia potrzebna mu będzie wygrana za tydzień z Orkanem. Każde inne rozstrzygnięcie skazuje akademików na grę w barażach.
- Jesteśmy dobrej myśli, gdyż pokonaliśmy wyżej notowaną Juvenię. Z drugiej strony wiele drużyn ostrzega nas, że w Poznaniu trudno o korzystny wynik - przyznaje
Jerzy Jumas, trener AZS AWF.
Do serii B zdegradowani zostali Budowlani z Olsztyna. Wszystko wskazuje na to, że oddadzą Ogniwu Sopot walkowerem mecz na... własnym boisku!
- Mała to dla nas pociecha. Jeśli nie znajdą się pieniądze, to i my w lipcu powinniśmy zakończyć działalność. Na razie koncentrujemy się na walce o brąz. Bez względu na wynik meczu Lechia - Arka za tydzień nie możemy przegrać z gdańszczanami - mówi
Jarosław Hodura, grający trener sopocian.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
