• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

25 walk dziennie

Jacek Główczyński
30 grudnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Adriana Dadci bardzo udany dla siebie rok 2002, w którym sięgnęła w Mariborze po tytuł mistrzyni Europy w kategorii do 70 kilogramów, zwieńczyła zwycięstwem w otwartych mistrzostwach Korei Południowej. Judoczka AZS AWF Gdańsk w Azji spędziła trzy tygodnie. Tak daleki i długi wyjazd uniemożliwił podopiecznej Radosława Laskowskiego ubieganie się o podium w akademickich mistrzostwach świata, które odbywały się równolegle z zawodami w Seulu.

- Nie było mowy o lekceważeniu tej drugiej imprezy. Decyzja, że pojadę do Azji, zapadła wcześniej. Wyjazd wiązał się nie tylko ze startami, ale przede wszystkim z treningami. Nadarzyła się okazja spróbowania czegoś innego. W Japonii i Korei spędziłam około trzech tygodni. Tak długo obowiązki sportowe za granicą wcześniej mnie nie zatrzymały - podkreśla 23-letnia gdańszczanka.

- Przez wiele lat Europejczycy mieli kompleks Japończyków. Czy właśnie poprzez wspólne treningi najlepiej się z niego wyleczyć?
- W moim przypadku kompleksu nie było. Natomiast nie miałam wielu możliwości, aby konfrontować się z tym stylem walki, opartym na bardzo dobrej technice. Teraz otrzymałam doskonałą szansę, aby poznać lepiej rywalki. W Japonii miałam po dwa treningi dziennie. Na pierwszym, który zaczął się o 7.00, odbywałam około 10 walk, a na drugich zajęciach, o 16.00, nawet po 15. Za każdym razem z innymi przeciwniczkami.
- Wspólne treningi to na pozór obustronne korzyści. Poznaje się słabsze strony rywala, ale on ma szanse na to samo. Czy choćby podświadomie starała się pani ukryć niektóre ze swych atutów?
- Na każdą serię treningową miałam przygotowany konkretny program. Zakładał on przećwiczenie rozmaitych elementów.
- Czy to azjatyckim treningom zawdzięcza pani, że po słabym występie w Fukuoce, wygrała pani kilkanaście dni później w Seulu?
- W Korei wcale nie byłam w najwyższej formie, gdyż do tego jeszcze daleko. Ponadto miałam prawo być zmęczona, gdyż po intensywnych treningach,które poprzedzały start w Fukuoce, od razu po tych zawodach brałam udział w międzynarodowym obozie. W Seulu zatem startowałam z marszu. Odniosłam sukces, gdyż wierzyłam, że mogę wygrywać. Byłam bardzo dobrze nastawiona do walk pod względem psychicznym.
- Czy przełom roku to dla Adrainy Dadci czas świątecznego leniuchowania?
- Wolne miałam tylko przez dwa świąteczne dni. Teraz normalnie trenuję w Gdańsku. 5 stycznia wyjeżdżam do Zakopanego.
- Kiedy pierwszy start?
- Kalendarz startów ustalimy właśnie na pierwszym zgrupowaniu.
- A czy kryteria kwalifikacji olimpijskich są już jasne?
- Jest lista turniejów kwalifikacyjnych, które przynoszą punkty rankingowe. Jednak najprostsza droga do Aten wiedzie przez mistrzostwa świata. W tym turnieju trzeba być na miejscach 1-5. Co ważne, nominacja nie jest dla kraju, lecz dla zawodnika.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane