• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Ania Rogowska jest po prostu boska"

Krystian Gojtowski
27 sierpnia 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Dokładnie o 9.12 z samolotu lecącego z Warszawy w Porcie Lotniczym Trójmiasto wysiadła Anna Rogowska, trzecia tyczkarka igrzysk olimpijskich w Atenach. 23-letnią reprezentantkę Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego witali fani z transparentem: "Ania Rogowska jest po prostu boska".

Zdobywczyni olimpijskiego brązu weszła do holu, gdzie czekali na nią kibice, władze miasta i klubu oraz dziennikarze nieco speszona. Niemal w jednej chwili na jej twarzy pojawił się jednak promienny uśmiech. - Przepraszam, że jestem trochę wymięta, ale od wyjazdu z Aten spałam tylko dwie godziny - wytłumaczyła na wstępie. Była saam, gdyż Jacek Torliński, jej trener udał się w drogę powrotną do kraju samochodem, wioząc tyczki.

Głównymi postaciami komitetu powitalnego był Jacek Karnowski, prezydent Sopotu oraz Janusz Lewandowski, prezes sopockiego klubu, na co dzień polityk Platformy Obywatelskiej. To oni obłożyli uśmiechniętą Anię olimpijskimi słoniami. - To już drugi i trzeci, jaki dzisiaj dostałam. Ale fajnie, lubię słonie - zauważyła brązowa tyczkarka. - Cieszy i to, że Ania zdobyła medal po wspaniałej walce, i to że jest sopocianką z krwi i kości. Szkoda trochę żeglarzy, ale nie zawsze wiatr wieje tak, jak się tego chce. Miejsca, które zajęli też nie są złe - mówił włodarz miasta, wracając myślami do bliskiego medalu w żeglarskiej klasie Mistral Przemysława Miarczyńskiego. - Dawałem Ani 90 procent szans na zdobycie brązu i uważam to rozstrzygnięcie za sprawiedliwe - dodał Karnowski, który na dzisiaj zaprosił zawodniczkę do Urzędu Miasta. - Dostanie od nas nagrodę - zapewnił, nie chcą zdradzić jej wysokości.

Dumy nie ukrywał także Janusz Lewandowski. - Jej sukces jest efektem akcji Razem Do Aten. Kiedyś ten pomysł wydawał się być lekko marzycielski. Teraz trzeba go ponowić. Zmienimy go na Razem Do Pekinu, a taki skarb jak Ania zatrzymamy u siebie - zapewniał.

Nieco na uboczu łzy kręciły się w oczach Janusza Cipełuchy, prezesa Pomorskiego Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki. - No co mam powiedzieć... Rewelacja. W gronie przyjaciół stawialiśmy na medal jednej z naszych tyczkarek. Pytanie brzmiało tylko, która po niego sięgnie? Moją faworytką była Ania, która psychicznie była do tego lepiej przygotowana - mówi wieloletni działacz związku.

Podziwu dla Ani Rogowskiej nie kryły młode adeptki skoku o tyczce trenujące z brązową medalistką ateńskich igrzysk w klubowej grupie, a witające ją na lotnisku. - Wierzyłyśmy w nią, trzymałyśmy za nią kciuki. Też tak chcemy. Jak ona. Wystąpić kiedyś na olimpiadzie - mówiła z nadzieją w głosie 16-letnia Dominika Rosińska, trenująca skok o tyczce od zaledwie pół roku. - Teraz do Ani na pewno nie będę mówiła pani. Ona zawsze była moją koleżanką i tak zostanie - dodała. - Po pierwsze zapytam się Ani, jakie to jest uczucie stanąć na olimpijskim podium - zdradziła Patrycja Ziółkowska, rówieśniczka Dominiki, której do rekordu Polski Rogowskiej brakuje ponad metr.

Wśród witających nie mogło oczywiście zabraknąć rodziców najlepszej polskiej tyczkarki. Szczęście, radość i duma były tak wielkie, że panu Mirosławowi i pani Grażynie słowa więzły w gardłach. - Liczyliśmy na nią, bo Ania jest bardzo ambitną dziewczyną. Zawsze dąży do celu. Pokonuje przeszkody. Ale medal? Nie, tego nie przypuszczałam - mówiła mama Ani. - Przyzna pan, że to cudowna dziewczyna, prawda? - zapytał z kolei tata. Trudo się z tym nie zgodzić.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Zobacz także

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane