- Postawiłem na Anię u bukmachera cztery tysiące złotych. Wygrałem 8900 złotych, ale to nie jest ważne. Najważniejszy jest sukces siostry. To, czego dokonała, to coś niesamowitego - mówi Mariusz, brat Anny Rogowskiej, naszej brązowej tyczarki z igrzysk olimpijskich w Atenach. Wspólnie z rodzicami, Mirosławem i Grażyną, a także 20 innymi członkami rodziny, oglądał wyczyn 23-letniej sopocianki w ogrodzie. Złoto dla Jeleny Isinbajewej, która wynikiem 4,91 m po raz siódmy ustanowiła rekord świata. Druga - Swietłana Fieofanowa. Nasza Ania przejdzie do historii jako właścicielka dwóch rekordów olimpijskich (4,65 i 4,70 m).
Skoki w ogrodzie
- Wystawiliśmy telewizor do ogrodu. Potem stół i krzesła, zrobiło się małe przyjęcie. Co to były za emocje, co za nerwy - opowiada
Mirosław, tata Ani. Emocje sięgnęły zenitu, gdy Rogowska dwukrotnie strąciła poprzeczkę zawieszoną na wysokości 4,55 m.
- Z jednej strony, ogromne nerwy spowodowane oczekiwaniem na kolejny skok Ani, a z drugiej - wiara, że jej się uda - opowiada
Mariusz. Gdy po skoku na 4,70 m niemal pewne było, że nasza tyczkarka wróci ze stolicy Aten z brązowym medalem ogródkiem wstrząsnął wybuch radości.
- Wpadłem do pokoju, żeby się uspokoić, ale i tak myślałem, że sufit się zarwie - przekonuje pan Mirosław.
- Sąsiedzi na pewno nas słyszeli, ale nam wybaczą - od razu dodaje Mariusz.
Dziękuję ci, Aniu
Pół godziny po występie, do rodziców zadzwoniła bohaterka wieczoru.
- Mąż był szybszy i pierwszy podniósł słuchwakę. - Dziękuję ci, Aniu, z całego serca bardzo ci dziękuję - to pierwsze słowa wykrzyczane przez tatę do córki. Tyczkarka, mimo że od zakończenia konkursu upłynęło kilkadziesiąt minut, wciąż była pod wrażeniem tego, co się stało.
- Mówiła, że jest bardzo szczęśliwa. No i to, że jest w szoku - opowiada pani
Grażyna. Miała szczęście. Przed pójściem do pracy na poczcie zdążyła zdrzemnąć się trzy godziny. Pan Mirosław, pracujący w przedszkolu, nie zmrużył oka.
- Zastanawiamy się, jak przywitać Anię. Zrobię jej ulubiony sernik na zimno z czekoladową polewą - mówi pani Grażyna.
- Lubi srebro i japońskie maskotki. Może coś jej kupimy? - zastanawia się pan Mirosław.
- Bardzo lubi kwiaty, szczególnie róże - dodaje Mariusz.
Marzenia o medalu
A co mówiła po skoku nasza szczęśliwa brązowa medalistka?
- Jestem w szoku. Cały czas nie dociera do mnie, że zdobyłam medal olimpijski. To był bardzo ciężki konkurs. Na stadionie wiele się działo, było dużo przerw. Cieszę się, że zachowałam koncentrację - mówi rekordzistka Polski (4,71 m), która w pobitym polu zostawiła
Monikę Pyrek, przez wiele lat królową naszego skoku o tyczce.
- Pamiętam jak cztery lata temu oglądałam olimpijski konkurs w telewizji i trzymałam kciuki za Monikę. Wtedy, choć skakałam 3,60, po raz pierwszy pomyślałam, że chciałabym wystąpić kiedyś na igrzyskach i powalczyć o medal - zauważyła Ania. A Monika? Jej łzy smutku mieszały się ze łzami radości Rogowskiej. Pyrek skoczyła 4,55, zajmując czwarte miejsce. Uznała je za osobistą tragedię. Rogowska była lepsza o 15 cm.
- Liczyłam, że skoczę przynajmniej 4,65. Na taki wynik było mnie stać. To, co się stało, bardzo mnie boli. Dla mnie to jest tragedia, bo wszystko podporządkowałam startowi na igrzyskach - mówiła gdynianka z MKL Szczecin.
Coś pozytywnego
Walkę Ani Rogowskiej z Rosjankami Jeleną Isinbajewą oraz Swietłaną Fieofanową w domu oglądał
Jerzy Smolarek, dyrektor Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego, z którego wywodzi się podopieczna
Jacka Torlińskiego, jednocześnie jej partnera życiowego.
- Trzeci skok Ani na 4,55 metra miał w sobie wiele dramatu. Do końca wierzyłem, że wydarzy się w konkursie coś pozytywnego. Gdy skoczyła 4,65 metra, wiedziałem na pewno, że idzie na medal. Ten konkurs miał dwie bohaterki: Isinbajewą i Anię Rogowską - twierdzi szef klubu.
Reszta tłem
W Atenach zabrakło
Edwarda Szymczaka, który pracował w przeszłości z naszymi tyczkarkami. Twórca sukcesów wielu pokoleń naszych tyczkarzy i tyczkarek oglądał spektakl w Polsce, ale to nie oznacza, że cieszył się mniej.
- Przed konkursem wyobrażałem sobie, że zajmiemy trzecie i czwarte miejsce. Nie chciałem jednak sobie wyobrażać, która nasza dziewczyna, które zajmie miejsce. Były za i przeciw w każdym wypadku. Interesował mnie medal. Tak to los wyreżyserował, że potem nawet nie było z kim tego brązu przegrać. Cała reszta stanowiła dla nas i dla Rosjanek tło. Obsada podium oddaje układ sił na świecie - mówi szkoleniowiec, zwracając uwagę, że Rogowska wykazała się fenomelnalnym nastawieniem do walki.
Ania o Ani
Pod wrażeniem dokonań naszych tyczkarek jest
Anna Wielgus, ich wieloletnia koleżanka i trzecia dama naszej tyczki.
- Po cichu marzyłam o tym, by obydwie zdobyły medale, jednak Rosjanki były zbyt silne. Patrząc na występy w ostatnich miesiącach, Ania miała większe szanse na podium. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że Isinbajewa spali się psychicznie. W wielu zawodach zaliczała trzecie próby na dużych wysokościach, więc dla niej taka sytuacja nie była nowością. Anię jednak też stać na znacznie wyższe skakanie - zapewnia gdynianka.