• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co z Łotariewą...

Jacek Główczyński
23 lipca 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
"Marinę Chatkową w akademickiej bramce zastąpiła Galina Łotariewa. Jako że to jedyna zmiana w podstawowej siódemce w porównaniu z minionym sezonem, a Nata z zespołu drugiej części tabeli ekstraklasy przeistoczyła się w wicelidera rozgrywek, 28-letniej Białorusince należy zawdzięczać tę cudowną metamorfozę, tym bardziej, że po każdym meczu trener Jerzy Ciepliński pod jej adresem kieruje ciepłe słowa". Tak pisaliśmy jeszcze w październiku ubiegłego roku. Dzisiaj bramkarka zarzuca szkoleniowcowi i klubowi, że pozostawieł ją na lodzie. Akademicy ripostują, że to zawodniczka odpowiada za sytuację.

Łotariewa w minionym sezonie była wypożyczona do Naty ze Startu Gdańsk. Zgodnie ze związkowymi przepisami, takiego stanu nie można było przedłużyć. Najpierw stanęło na tym, że bramkarka przejdzie na stałe na Wiejską, jeśli nowy klub pokryje długi, który miał wobec niej poprzedni pracodawca. Nata była skłonna zapłacić tylko połowę.

- Udało mi się wydostać ze Startu kartę zawodniczą. Nie trzeba nikomu za mnie nic płacić. Co więcej, w Nacie byłam skłonna grać na dotychczasowych zasadach, to znaczy za tysiąc złotych miesięcznie. Ale usłyszałam, że w nowym sezonie mają obowiązywać nowe zasady. 60 procent stypendium na być stałe, a 40 procent uznaniowe. Gdy zapytałam, od czego ten drugi składnik będzie zależeć, usłyszałam od dyrektora, że mogę stracić pieniądze, gdy... krzywo się uśmiechnę. Na to nie mogłam przystać. Honor trzeba mieć - mówi Łotariewa.

Zupełnie inaczej sprawę widzi Ryszard Malec.
- Chcieliśmy zatrzymać Łotariewą, ale nie osiągnęliśmy porozumienia w kwestiach finansowych. Dlatego ponownie sięgnęliśmy do Sierpca po Beatę Piłatowską. Gdy zawodniczka ta wróciła do Gdańska, a w bramce mieliśmy też Małgorzatę Sadowską i Monikę Wichę, to przyszła do nas Łotariewa. O miesiąc za późno - wyjaśnia dyrektor klubu.

Tej argumentacji nie przyjmuje Białorusinka. - Od zawodniczek dowiedziałam się, że zostały poinformowane przez klub, że nie zagram, gdyż zażądałam horendalnego wynagrodzenia. A prawda jest taka, że to klub chciał na mnie zarobić. Dążono do zapisania w kontrakcie sumy odstępnego w wysokości nawet kilkunastu tysięcy marek. A ja chciałam tę sprawę uzależnić od pomocy w uzyskaniu obywatelstwa. Nie mogłam sobie pozwolić na to, aby działacze przez kolejny rok zwodzili mnie w tym względzie - argumentuje Łotariewa.

- A my nie mogliśmy przystać na to, aby ponownie płacić zawodniczce, a po roku znów nie mieć do niej żadnych praw. O żadnej kwocie transferowej, ani tym bardziej w twardej walucie, nie było mowy - zarzeka się dyrektor Malec.

- Przez rok promowałam klub i reklamowałam sponsora - ripostuje popularna Gala. - Nie otrzymałam też premii z obiecanej puli 30 tysięcy złotych za brązowy medal. Mam żal do trenera Cieplińskiego. W pierwszej rundzie chwalił mnie, a później, gdy tylko raz powinęła mi się noga, sadzał na ławkę. Brakowało mu też konsekwencji. Najpierw miał pretensje o to, że palę. Gdy skończyłam z papierosami i przytyłam, to powiedział, żebym paliła! Wymyślał też dziwne rzeczy na temat moich relacji z "Rybą", czyli Sadowską choć wcześniej posądzał mnie o zupełnie odmienne inklinacje. A ja uważałam, że w zespole, mimo różnicy wieku, nie powinno być podziałów. Nie przeszkadza mi, że z Gosią rywalizuję o miejsce w bramce. Przecież poza parkietem mogłyśmy być dobrymi koleżankami.

Jerzy Ciepliński jest zdziwiony tym konfliktem. - Sport jest bardzo wymierną dyscypliną. Nie jest ważne to, co kto mówi, najważniejsze jest to, co prezentuje na boisku. Jako trener biorę pod uwagę tylko aktualną formę. Byłbym samobójcą, gdym stawiał na słabszą, a lepszą bramkarkę sadzał na ławce. Jeśli chodzi o Łotariewą, a wcześniej o Lidię Saczuk, która też się na mnie skarżyła, nie mam sobie nic do zarzucenia - zapewnia akademicki szkoleniowiec.

Nie ulega wątpliwości, że przy Wiejskiej Łotariewej już nie chcą. Co zatem pocznie Białorusinka, która w Polsce jest od dziewięciu lat? - W moim wieku nie mogę pozwolić sobie na rozbrat, choćby na kilka miesięcy z grą. Dlatego cieszę się z propozycji z Elbląga. Nie rezygnuję też z uzyskania polskiego obywatelstwa. Nadzieję pokładam w urzędzie marszałkowskim. We wskazaniu odpowiednich drzwi, w które trzeba zapukać, pomaga mi koleżanka ze Startu, Beata Molda. A zawodniczkom Naty życzę jak najlepszych wyników - deklaruje Łotariewa.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane