Rozmowa z Natalią Wodopianową
Od poniedziałku z zespołem koszykarek
Lotosu VBW Clima Gdynia trenuje 22-letnia Rosjanka Natalia Wodopianowa, która wróciła do mistrza Polski po ponadtrzymiesięcznej nieobecności. Przywitanie było bardzo krótkie, bo w zajęciach uczestniczyły, prócz niej, zaledwie trzy zawodniczki. Z wiadomych względów nie ma jeszcze kadrowiczek, Amerykanek,
Paulina Pawlak pojechała z trenerskim duetem na mistrzostwa Europy do Grecji, zaś Białorusinka
Tatiana Troina skręciła staw skokowy.
- Znasz polskie powiedzonko: "gdzie byłaś, jak cię nie było"?
- Oczywiście, że znam. Rzeczywiście nie było mnie tutaj bardzo długo i przyznam, że stęskniłam się za moją Gdynią. W tym czasie nie obijałam się. Ciężko pracowałam na zgrupowaniach i obozach reprezentacji Rosji.
- Ponoć byłaś w Brazylii. Miałaś okazję poopalać się na tamtejszych plażach?
- Byłam w Brazylii, jednak o opalaniu nie było mowy. Po pierwsze, większość czasu zabierały nam ciężkie treningi i mecze, a po drugie, w tej chwili w Brazylii jest zaledwie 12 - 13 stopni w skali Celsjusza, więc można tam szybciej zmarznąć aniżeli się opalić.
- Tyle pracy i wszystko na nic. Reprezentacja Rosji gra w finałach mistrzostw Europy w Grecji, a ciebie tam nie ma. Jesteś słabsza od koleżanek?
- Nie w tym rzecz. Tak się złożyło, że byłam jedyną zawodniczką w kadrze z klubu zagranicznego. Nikt mi tego w oczy nie powiedział, ale czułam się wyraźnie dyskryminowana. Trenerzy wymyślili sobie, że w reprezentacji będą grały tylko zawodniczki z klubów rosyjskich. Od początku więc stałam na straconej pozycji.
- To może żałujesz, że przedłużyłaś kontrakt z Lotosem i nie wróciłaś do ojczyzny?
- Absolutnie nie żałuję. W najlepszych zespołach rosyjskich sporo jest zawodniczek zagranicznych, głównie Amerykanek, łatwo więc można trafić na ławkę rezerwowych. Takie rozwiązanie mi się nie uśmiechało.
- Czy boisko potwierdziało stanowisko trenerów?
- Zdecydowanie nie. Miałam bardzo podobne statystki, a nawet lepsze od grających na mojej pozycji Skopy i Atrioszkiny. Atmosfera była bardzo nerwowa, wręcz niezdrowa. Doszłam do wniosku, że niezależnie od tego, co pokazałabym, to i tak nie pojechałabym do Grecji.
- Rosja przegrała pierwszy mecz ze Słowacją, co jest jedną z największych niespodzianek mistrzostw.
- Przyznam, że trochę mnie to ubawiło. Dziewczyny widocznie jeszcze nie do końca rozumiały swoją grę. Nie ma jednak takiej siły, która odebrałaby nam awans olimpijski. Co tam, przecież nasza reprezentacja pojechała do Grecji po złoto. Zawsze walczymy o najwyższe laury.
- Widziałaś w telewizji występy reprezentacji Polski?
- Przyjechałam w poniedziałek i trafiłam na dzień przerwy. Mecz z Izraelem jednak na pewno obejrzę.
- Jak ocenisz szanse swych polskich koleżanek?
- Znam tylko suche wyniki, ale szanse na awans do igrzysk mają duże.
- Komu będziesz kibicowała, kiedy Polska spotka się z Rosją?
- Rosja musi być pierwsza, a Polska może być druga. Nie wiem dokładnie, jak układa się sytuacja w grupach, ale modlę się, aby nasze reprezentacje nie wpadły na siebie w ćwierćfinale. To byłby dramat. Nie cierpię takich meczów, bo Gdynię i Polskę bardzo polubiłam. Tu jest mój drugi dom. Nigdy nie zapomnę, jakie męki przeżywałam podczas konfrontacji Lotos - UMMC Jekterynburg w Eurolidze. Nie chciałabym tego znów doświadczyć.
- Tym razem przyjechałaś do Gdyni z tatą...
- Tak, ale to nie jest tak, że musi się on mną bez przerwy opiekować. Jestem jedynaczką, ale od trzech lat jestem ciągle poza domem. Stęsknił się za mną i przyjechał na kilka dni do Gdyni.
- Lotos w tym sezonie będzie miał inne, młodsze oblicze. Na co was stać w tym składzie?
- W polskiej lidze pewnie obronimy złoto. A w Eurolidze? Nie znam potencjału rywali, z wyjątkiem Jekaterynburga i Samary, które będą bardzo mocne. Młodość, to jednak świeża siła.