• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

I po regatach w Chorwacji

3 czerwca 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Witam, trochę spóźniona relacja z ostatniego dnia, ale wczoraj nie miałem możliwości ani ochoty jeszcze raz "przerabiać" jego przebiegu. Wydarzyło się w nim wiele rzeczy, które dają mi i innym sporo do myślenia...

Czasami są takie dni, w których lepiej było nie wstawać z łóżka. Taki dzien. mieliśmy właśnie wczoraj.

Na porannym spotkaniu skipperów zdecydowano, że do 15 będziemy czekać z ostatnim sygnałem rozpoczynającym procedurę startowa do zakończenia pojedynków półfinałowych.

Mieliśmy walczyć do dwóch zwycięstw, a nie trzech, ponieważ wiatru praktycznie nie było, a czas uciekał niemiłosiernie. O 14.20 wystartowaliśmy przy bardzo słabym wietrze do naszego niestety jedynego tylko pojedynku z Jesperem Radichem, który przegraliśmy przez zupełnie niewymuszony, kontrowersyjny naszym zdaniem minimalny falstart, po którym już nie mieliśmy szans go dogonić. Podobno na 1sek. przed sygnałem byliśmy powyżej linii startu, jeżeli tak było faktycznie to i nasz przeciwnik tez musiał być powyżej niej, bo nasz dziob był bardziej oddalony względem linii. Wyścig ten skończył się o 14 40 i mieliśmy nadzieje, ze za chwile wystartujemy do następnego - niestety wiatr ucichł zupełnie - notabene wiał cały czas, ale 200 m dalej niz. statek KR, znajdujący się blisko klifu, na którym zgromadziły się setki widzów, telewizja, sponsorzy. Z tego prozaicznego powodu sędzia główny nie mógł przesunąć trasy w kierunku wiatru, który dotarł do nas dosłownie 10 minut po 15. Szansa na finał przepadła...

Zelowaliśmy 3 dni po 15 wyścigów w dwóch seriach Round Robin w różnych warunkach wietrznych a o wejściu do finału decydował jeden wyścig. Jest wspaniale jak się go wygra... Inaczej się to odbiera w naszym przypadku, tym bardziej, ze to my byliśmy liderami.

Holmberg przegrał ze Spithillem, wjeżdżając na ostatni pełny z wielka przewaga i to z nim wygraliśmy pierwszy wyścig. Drugi przeszedł już do historii i był tematem numer jeden całego wieczoru, bo skończyliśmy żeglować dopiero o 19.

Na dolnym znaku, na który wjeżdżaliśmy obok siebie po wykonaniu kilku szybkich zwrotów przez rufę, komisja sygnalizowała przepisowo zmianę trasy, ktorej zaloga Holmberga nie zarejestrowala. My zaczelismy to podejrzewac, kiedy zblizalismy się z nim do gornego oryginalnego znaku, nie wyprowadzając go z błędu okrążyliśmy go tuż za nim, poczekaliśmy aż postawi spinakera i popłynęliśmy wtedy na właściwą górna boje. Po przekroczeniu mety było 2:0 dla nas i 3 miejsce.

Magnus rozwinął czerwona flagę, co oznaczało protest i rozpoczął się tzw. cyrk. Stwierdził, ze komisja niewłaściwie sygnalizowała zmianę trasy, czego on i jego załoga nie słyszeli.

Odziwo my i kibicujący żeglarze zebrani na klifie oddalonym o 200 m zarejestrowali zmianę trasy i z duża uwaga śledzili nasze poczynania i byli pełni podziwu dla naszej taktyki, niektórzy skwitowali to jednym słowem - genialnie!

Sędziowie po dłuższej naradzie stwierdzili, ze ten wyścig będzie... powtórzony. Wywołało to wielkie oburzenie u wszystkich z wyjątkiem zainteresowanych takim obrotem sprawy. Czegoś takiego na regatach 1 stopnia jeszcze nie było i podejrzewam, ze długo nie będzie. Bardzo często zdarza się, ze w ferworze walki czegoś się nie zauważy, zarejestruje, ale zmiana trasy jest elementem wyścigu i my zawsze okrążając dolny znak zwracamy szczególną uwagę na to. Dla mnie zaśmierdziało to wielka polityka i po tym werdykcie chciałem zrezygnować z dalszej żeglugi i popłynąć do portu. Moja załoga zdecydowała jednak, ze mimo to zostajemy na wodzie. Po takim zajściu trudno było się ponownie zmobilzować, po prostu czuliśmy się oszukani. W pozostałych wyścigach mięliśmy zdecydowanie wolniejszy jacht, których, mimo dobrych startów, wyboru lepszej strony trasy i prowadzenia wyścigów nie ukończyliśmy przed rywalem. 3 miejsce przegralismy 2:1
Nasza frustracja była i nadal jest wielka. Małym pocieszeniem jest "sorry" wypowiedziane przez sędziów podejmujących ta kontrowersyjna decyzje, którym na zakończeniu regat pokazałem zdjęcia, na których wyraźnie było widać, ze zmiana trasy była sygnalizowana OK .Otrzymaliśmy tez nagroda FAIR PLAY za nasze sportowe zachowanie.

Jestem bardzo zadowolony z poziomu sportowego, który tu pokazaliśmy. Chorwaci, którzy doskonale pamiętają moment, kiedy u nich 3 lata temu stawialiśmy pierwsze kroki w Match Racingu, byli zafascynowani naszymi umiejętnościami, które zdobyliśmy w tak krótkim czasie. W tych regatach odnieśliśmy wiele cennych zwycięstw, dwa razy wygraliśmy z Jamesem Spithillem, pokazaliśmy, że jesteśmy doskonale zgranym teamem mającym wszelkie predyspozycje, aby stworzyć team startujący w Pucharze Ameryki. Zdominowanie przez nas serii Round Robin, obudziło u wszystkich wielkie zainteresowanie naszym projektem, każdy ( dziennikarze - nie tylko chorwaccy, sedziowie, żeglarze) chciał uzyskać jak najwiecej informacji.

W finale Jesper Radich pokonał Jamesa 2:1 wygrywając dwa ostatnie wyścigi. Jesper miał najwyraźniej swój dzień, wszystko, co zrobił wychodziło mu, cieszę się, że to on właśnie wygrał, żeglarz bez tzw. rodowodu z Pucharu Ameryki, udowadnia to, ze my nie jestem wcale gorszymi żeglarzami i jesteśmy w stanie wygrywać z najlepszymi.

Dzisiaj wyjeżdżamy do Włoch, gdzie od środy będziemy się ścigać w Remini na 4 osobowych jachtach o nazwie Blue Remini. Sa to jachty specjanie skonstruowane na mistrzostwa swiata, ktore odbeda się po koniec sierpnia w Riva na jeziorze Garda. Spotkamy ponownie czołówkę światowego Match Racingu, będą m.in. James Spithill i Paolo Cian,

Pozdrowienia - Karol Jabłoński

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane