Piłkarze Bałtyku Gdynia zagrali mecz oficjalny w Świeciu po blisko 26-letniej przerwie. I znów było ostre strzelanie, ale tylko do przerwy. W 1991 roku biało-niebiescy wygrali 3:2. Natomiast w sobotę, na inaugurację rundy wiosennej w III lidze w pojedynku z tamtejszą Wdą padł remis 2:2 (2:2). Strata do lidera znów wzrosła, gdyż to już trzeci z rzędu podział punktów ekipy Marcina Martyniuka.
Zimą Bałtyk rozegrał aż 11 sparingów, a do zespołu pozyskano 6 nowych piłkarzy. "11", która zaczęła wiosnę w Świecie w porównaniu, która żegnała rok w bezbramkowym spotkaniu z Elaną Toruń, różniła się na czterech pozycjach, a piąty piłkarz otrzymał nową pozycję. Największe zmiany zaszły w ofensywie. W drugiej linii debiutowali nowi gdyńscy stranieri: Serb Aleksandar Atanacković i Ukrainiec Timur Pogranichnyj.
Aby pomieścić 36-latka na środku drugiej linii, a jednocześnie dochować regulaminu i wystawić w składzie dwóch młodzieżowców, Marcin Martyniuk znalazł nową pozycję nie tylko dla Marcina Poręby, który już w sparingach został przekwalifikowany na lewego obrońcę, ale także Mateusza Młynarczyka przesunął z centrum na prawą stronę rozegrania. Jednak ten drugi wariant został sprawdzony tylko do przerwy. Potem wrócił do gry rekonwalescent Filip Sosnowski.
Kronikarze Bałtyku skrupulatnie przewertowali archiwa i doliczyli się, że biało-niebiescy nie grali oficjalnego meczu w Świeciu od 23 marca 1991 roku. Wówczas wygrali 3:2 również na szczeblu III ligi. Obecni piłkarze nie chcieli być gorsi. Także szybko pokazali, że sztuka zdobywania goli nie jest im obca. Już do przerwy mieliśmy 4 bramki, wszystkie po stałych fragmentach gry.
Mimo że defensywa Bałtyku praktycznie nie uległa zmianie w stosunku do ostatniego meczu jesieni, dała się wymanewrować w statycznych ustawieniach, po rogach gospodarzy. Już w 9. minucie głową wynik otworzył Dawid Retlewski, a niespełna pół godziny później nikt nie upilnował Patryka Kiełpińskiego.
Pomiędzy tymi sytuacjami dwa gole zdobył Wojciech Zyska. A pomocnik mógł nawet ustrzelić klasycznego hat-tricka. Nim bowiem zaczął podchodzić do karnych, z gry posłał piłkę w poprzeczkę.
23-letni pomocnik 6. i 7. bramkę w tym sezonie zdobył po jedenastkach, które były dyktowane po faulach na Krzysztofie Rzepie. To właśnie czwarty zawodnik, obok dwóch pozyskanych zimą oraz Młynarczyka, który wywalczył miejsce w "11" w porównaniu z ostatnim meczem jesieni. Szkoda, że w 37. minucie otrzymał on żółtą kartkę, gdyż eliminuje go ona z występu w następnej kolejce.
W drugiej połowie wynik nie uległ zmianie. I był to sukces Bałtyku, gdyż inicjatywę posiadali gospodarze. Marcin Matysiak dwukrotnie bronił m.in. w sytuacjach sam na sam, a i w innych interwencjach prezentował dobrą formę.
Gdynianie w tej odsłonie śmielej zaczęli poczynać sobie dopiero w ostatnich minutach. Najpierw po indywidualnej akcji celnie strzelał Atanacković, a potem w dogodnej sytuacji był Sosnowski. Łukasz Zapała nie dał się pokonać. Dla Bałtyku to trzeci remis z rzędu i kolejna strata do lidera stała się faktem.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
