• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Japonia - Polska 1:3 i 2:3

jag.
7 czerwca 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Polscy siatkarze wypełnili zadanie w inauguracyjnej serii gier Ligi Światowej. Podopieczni Stanisława Gościniaka i Igora Priełożnego pokonali dwukrotnie w Matsumoto Japonię: 3:1 (22:25, 29:27, 25:16, 25:22) oraz 3:2 (25:21, 28:30, 34:32, 23:25, 15:7).

POLSKA: Zagumny, Gruszka, Gołaś, Szczerbaniuk (tylko w sobotę), Murek, Świderski (w "6" w sobotę) oraz Ruciak (libero), Gabrych (w "6" w niedzielę), Bąkiewicz, Stelmach (tylko w niedzielę), Kadziewicz (tylko w niedzielę, w "6").

Różnica wynikająca z dziesięciu miejsc, które dzielą te drużyny w światowym rankingu (9-19 na korzyść Polski), znalazła potwierdzenie na parkiecie. Gospodarzom trzeba oddać, że po terapii wstrząsowej w związku z przegraniem prawa startu w Atenach, czyli zwolnieniu trenera i pozostawieniu zaledwie czterech zawodników z poprzedniej kadry, grali bardzo ambitnie. Aż trzykrotnie byliśmy świadkami emocjonującej walki na przewagi.

W sobotę, gdy biało-czerwoni zaczęli stopować rywali blokiem, było na 13:9 dla nas. Jednak kłopoty z przyjęciem zagrywki sprawiły, że ostatnim korzystnym dla nas wynikiem w tej partii było 20:19. Podobny scenariusz omal nie zrealizował się w drugim secie. Choć przy drugiej przerwie technicznej Polacy prowadzili 16:12, to musieli bronić pierwszego setbolla (23:24). Na wysokości zadania stanął Dawid Murek. Cztery następne szanse na skończenie gry otrzymała nasza reprezentacja. Kropkę nad "i" postawił Sebastian Świderski.

W kolejnej odsłonie Japończycy zaczęli zdradzać oznaki zmęczenia. Prowadzili 11:9, by przy przerwie technicznej przegrywać 12:16. Końcówka to popis Polaków.

Szkoda, że konsekwencji zabrakło im w czwartym secie, bo przewaga 14:10 i 19:16 wróżyła bezstresowe zwycięstwo. Ale Japończycy zdobyli cztery kolejne punkty. W porę Piotr Gruszka przypomniał sobie, co należy do obowiązków atakującego, a Arkadiusz Gołaś dwukrotnie popisał się kapitalnymi blokami.

Do rewanżu biało-czerwoni przystąpili w przemeblowanym składzie. Mimo to w pierwszym secie tylko raz oddali prowadzenie rywalom (1:2). Tym trudniej zrozumieć, dlaczego po zmianie stron wszystko się odwróciło. Dopiero wejście Andrzeja Stelmacha na rozegranie, gdy przegrywaliśmy 9:15, a następnie atomowe zagrywki Murka, poderwały biało-czerwonych do walki. Od 22:24 obronili dwa setbole, a potem jeszcze cztery kolejne...

Jeszcze większe emocje były w kolejnej odsłonie. Polacy zmarnowali prowadzenie 23:20 i 24:21. Całe szczęście, że choć obie drużyny miały po sześć szans na objęcie prowadzenia 2:1 w meczu, decydujący atak należał do Murka. Czwarty set był niemal kopią drugiego. Biało-czerwoni przypomnieli sobie po co wyszli na parkiet, gdy przegrywali 13:19. Po ataku Gołasia zbliżyli się na 22:23. Akcja Świderskiego przyniosła wynik 23:24. Mecz przedłużyło zbicie Koshikawy.

Początek tie-breaka należał do miejscowych. Prowadzili 1:0, 2:1, 3:2 i 4:3. Potem nasi zdobyli sześć kolejnych punktów. W polu zagrywki szalał Świderski. Soczystym atakiem, po blisko dwuipółgodzinnej walce zakończył ten mecz.

W pierwszym spotkaniu grupowych rywali Polaków Bułgaria przegrała w Warnie z Francją 2:3 (25:20, 17:25, 22:25, 29:27, 13:15).
Głos Wybrzeżajag.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane