Według naszych obliczeń, był to jego 210. występ w II lidze. Jednak ani my nie pamiętamy, ani on nie mógł sobie przypomnieć, by dostał na tym szczeblu czerwoną kartkę.
- Trzy lata temu opóźniło się moje przejście do Zamościa, bo pauzowałem trzy kolejki z powodu czerwonej kartki, ale to było w III-ligowym Bałtyku - wspominał
Marcin Pudysiak, który mocno przejął się "wypadkiem" w Łęcznej.
- Czuję się winny porażki, bo w komplecie mieliśmy szansę na korzystny wynik. Na dodatek zostałem wykluczony z następnej gry, we Wrocławiu, bo to moje żółte kartki numer trzy i cztery. Trener Kusto nie miał do mnie pretensji, być może wyrazi je w poniedziałek...- Za co byłeś upominany przez arbitra?- W 15 minucie dostałem kartkę za wymuszanie faulu. Rzeczywiście przeciwnik faulował mnie delikatnie, upadłem, jednak niczego nie manifestowałem, szybko podniosłem się i zacząłem się cofać. A tu widzę żółty kolor. Nie zdążyłem się nawet zająknąć... Po fakcie, podczas długiej drogi powrotnej, doszedłem do wniosku, że moje wykluczenie było kwestią czasu. Nie znałem tego arbitra, nie sądzę, abym gdzieś wcześniej podpadł mu, ale wyraźnie miał na mnie oko. Jednak jeśli nawet tak jest, czy piłkarz może spodziewać się, że już dziewięć minut po przerwie, gdy chce wyrzucić piłkę z autu, dostanie drugą kartkę za grę na czas!? W życiu bym nie pomyślał. Naprawdę nie kombinowałem. Do końca było mnóstwo czasu. Sędzia podbiega do mnie i, nie widząc numeru, mówi: "Jedenastka, to twoja druga kartka, proszę do szatni." Pytam: za co? - Za opóźnianie gry.
- Z arkowców tylko ty dostałeś kartki.- To też daje do myślenia. Zrozumiałbym wykluczenie, gdybym faulował, dyskutował, wykonywał niesportowe gesty, na przykład odrzucił piłkę, a tak byłem po prostu w szoku. I wkurzony, bo osłabiłem zespół.
- Darek Patalan z Bełchatowa ostrzegał przed takimi historiami w Łęcznej.
- Wolałbym nie komentować mojej sytuacji w ten sposób. Pozostańmy przy suchych faktach.
- Jak graliście?- Zająłem miejsce Smarzyńskiego, a na moją pozycję z meczu przeciwko Piotrcovii wszedł Ulanowski. Graliśmy dobrze, bo lubimy, gdy możemy grać z kontry. Były sytuacje w I połowie, była jedna nawet po moim zejściu.
- Żeby coś przywieźć z wyjazdu, trzeba strzelić gola...- To prawda, zwłaszcza, gdy ma się okazje, jednak trzeba też pamiętać, że w osłabieniu gra się inaczej. Gospodarze zepchnęli nas do obrony, wybijaliśmy piłkę z pustej bramki, lecz przegrać nie musieliśmy.